[Wampir: Maskarada] Modern Night II

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Epyon
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 2122
Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
Numer GG: 5438992
Lokalizacja: Mroczna Wieża
Kontakt:

Post autor: Epyon »

Erwan Jones

Erwan zmusił się do ponownego zajrzenia w książkę. Palce wampira prześlizgnęły się po słowach, jakby sprawdzając czy są realne, czy były tam zawsze. Naukowiec pomasował swoją prawą skroń, która zaczynała dosłownie walić z nadmiaru adrenaliny w żyłach. Postanowił powiedzieć o tym Dieterowi oraz Jackowi, a im szybciej to zrobi tym lepiej. Odłożył książkę i wyszedł przez klapę, wracając do głównego pomieszczenia klubu.
"Cokolwiek robią, to będzie musiało poczekać..." - pomyślał
Obrazek
Seth
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1448
Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
Lokalizacja: dolina muminków

Post autor: Seth »

Dziewczyna popatrzyła się na ciebie w zamyśleniu, przygryzając wargi.
- Ja naprawdę nie powinnam…
Całe szczęście że była pijana w trupa. Po krótkiej chwili, uległa chwytając twoją rękę, idąc prosto do paszczy lwa… Mijając kolejne stoliki, spoglądając się co chwila do tyłu na towarzyszkę, Dieter czuł jak jego ciało drży, pragnąc życia tej kobiety. Gdy dochodził do schodów, kątem oka zauważył Jacka, opartego o ścianę, obserwującego jak kolejni artyści wchodzą na scenę. Nie zwracając na to zbytniej uwagi, mężczyzna zaczął wchodzić po stopniach. Z dołu zaczął dochodzić głos muzyka, tekst piosenki, śpiewanej z początku szeptem… ostrym niczym sztylet, połączonym z twardymi brzmieniami gitary…

I am hunting for your soul
It dwells within your heart
I lacerate the pounding flesh
Your spirits shall be mine.


Nacisnąłeś klamkę pustego pokoju na drugim piętrze. Pustego, nie licząc samotnej kanapy, stojącej pod ścianą. Dziewczyna zaśmiała się figlarnie, po czym wolnym krokiem podeszła do kanapy, siadając na niej.

Skryty w cieniu, z dala od wścibskich spojrzeń, Jack obserwował scenę. W jego oczach odbijały się światełka, krążące z jednego miejsca do drugiego, niczym świetliki na bagnach. Cały obszar wokół artysty został zaciemniony, więc jedynym oświetlonym miejscem pozostawał bar.

So rise my spirit rise!
Revel in this dead mans' body
Grip his soul, sip the blood
Life is death
A holy carnage.


Szept przeszedł w chrapliwy krzyk, zupełnie jakby człowiek wołał o pomstę… nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo jego słowa trafiały do serca wampira. Obserwował on jak czerwone lampki oświetlały całą kapelę, ich gitary, ich perkusję, ich dusze… Czuł rozdrażnienie, narastający niepokój, jakby jakaś ręka mocno ścisnęła martwe serce.

Ravenous
I will be your god
Carnivorous Jesus
I need your flesh.


Co go tak drażniło? Ta dziewczyna, kolejna istota którą porwał w swe szpony jego kamrat Dieter? Piękno jej ciała powodowało u niego dziką pasję, lecz jej słabość, kruchość umysłu, sprawiały że nienawidził jej, brzydził się na nią patrzeć. Dokładnie wiedział co się teraz dzieje, tam na górze.

Ritual slaughter
Fill up the chalice
With the essence of your life
Liquid strengths
Trapped in your veins
I crave your blood
You must die!



Głośnym krzykiem, jakby w rozpaczy, przepełnionym gniewem, zwieńczonym głośnymi brawami, artysta zakończył utwór. Gdyby ona coś znaczyła dla Jacka, ten zapewnie czułby teraz żal.

Wampir cicho zamknął drzwi… czuł nasycenie. Odwracając się, spotkał wzrokiem Henry’ego, stojącego przy stole do bilarda. Jego oczy wyrażały współczucie, lecz jednocześnie wyglądał na człowieka, który wiedział co należy teraz zrobić.
- Pozbądź się ciała.
Syknął Stier, jednocześnie wycierając pozostałą na wargach krew. Nagle, z głośnym hukiem drzwi z naprzeciwka otworzyły się. Z magazynu wypadł Erwan, wyglądając na jeszcze bardziej bladego niż był. W ręku trzymał książkę.
Seth
Mu! :P (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
Deadmoon
Mat
Mat
Posty: 517
Rejestracja: czwartek, 2 listopada 2006, 00:43
Numer GG: 8174525
Lokalizacja: Świat, w którym baśń ta dzieje się

Post autor: Deadmoon »

Dieter Stier

Zaskoczony jego nagłym *wejściem*, Dieter spojrzał na Erwana.

- Coś nie tak? - zapytał, widząc zaniepokojenie na twarzy wampira. Spojrzał na książkę.
- Co się stało? Co to za książka? - zaczął się dopytywać, czując, że niepokój Erwana zaczyna mu się udzielać.

Czekał z zdenerwowaniu, patrząc towarzyszowi prosto w oczy, starając się wydobyć z ich głębi odpowiedź.
Bóg mi wybaczy. To jego zawód. - Heinrich Heine

Autystyczne Przymierze Mandarynek i Klementynek
Epyon
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 2122
Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
Numer GG: 5438992
Lokalizacja: Mroczna Wieża
Kontakt:

Post autor: Epyon »

Erwan Jones

Spokrewniony przez chwilę jeszcze milczał, próbując zebrać myśli.
-Dieter, idź na górę i zaczekaj na mnie.
Jego palce mocniej zacisnęły się na książce, a przerażenie nie opuszczalo nawet na moment.
"Słyszałem o bardzo dziwnych wydarzeniach... Ale nigdy nie byłem ich świadkiem."
Erwan zbiegł na dół, szukając Jacka.
Obrazek
Seth
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1448
Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
Lokalizacja: dolina muminków

Post autor: Seth »

Roztrzęsiony czarodziej zbiegł po schodach, przeskakując ostatnie stopnie. Tak jak się tego spodziewał, Gangrel stał w najbardziej odosobnionej części klubu. Nie tracąc ani chwili, Jones machnął do niego ręką, nakazując by natychmiast do niego przyszedł. Ten, poruszył się lekko, zaś widząc powagę kompana, ruszył szybkim krokiem w jego kierunku. Mijając barek, posłał uroczy uśmiech córce właściciela, która nie pozostawała dłużna, odwzajemniając go.

- Czego chcieliście?
Jack zwrócił się do was, z nutą zniecierpliwienia i strachu w głosie. Tremere ruchem ręki zaprosił go do leża… Atmosfera napięcia i… czegoś starszego niż oni czy nawet znany im świat, unosiła się w powietrzu, a zwierzęce zmysły wyczuwały to.
Wchodząc przez klapę w magazynie, prowadzącą na poddasze, znaleźliście się w *waszej* części klubu. Nawet Henry nie miał prawa tu wchodzić.
Seth
Mu! :P (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
Deadmoon
Mat
Mat
Posty: 517
Rejestracja: czwartek, 2 listopada 2006, 00:43
Numer GG: 8174525
Lokalizacja: Świat, w którym baśń ta dzieje się

Post autor: Deadmoon »

Dieter Stier

W pierwszej chwili Dieter chciał jeszcze coś powiedzieć, o coś zapytać, lecz tylko przytaknął. Zachmurzył się, podrapał po głowie i skierował na górę. Usiadł na krześle, wyciągnął nóż i zaczął się nim bawić w oczekiwaniu na towarzyszy.

". . ." - zadumał się.
Bóg mi wybaczy. To jego zawód. - Heinrich Heine

Autystyczne Przymierze Mandarynek i Klementynek
Epyon
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 2122
Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
Numer GG: 5438992
Lokalizacja: Mroczna Wieża
Kontakt:

Post autor: Epyon »

Erwan Jones

-Może powiecie, że zwariowałem, albo za bardzo się przejmuję, ale... - zaczął Tremere, jednak urwał. - Zresztą sami zobaczcie.

Erwan otworzył książkę na odpowiedniej stronie i zwrócił ją w stronę kompanów. Palcem wskazał te zdanie, które tak go przeraziło. Te, które spowodowało, że pierwszy raz tak się przeraził.
Obrazek
Sergi
Bombardier
Bombardier
Posty: 836
Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
Lokalizacja: z ziem piekielnych
Kontakt:

Post autor: Sergi »

Jack DeCroy

Gangrel spojrzał na poddenerwowanego Tremera, oczy jego wyrażały zdziwienie i coś co można by nazwać współczuciem dla przemęczonego umysłu kompana. Na twarzy Jacka pojawił się ironiczny uśmiech, po chwili rzekł do Erwana.

- Tak zaprawde to ,że "utożsamili oni swojego boga Hermesa z egipskim Totem wprowadzając do swego światopoglądu mistycyzm." jest niezwykle złowrogim spostrzeżeniem i wyczuwam w tym ręke nieczystych sił...- Gangrel słynął z tego że w każdej sytuacji lubi posługiwać się swoimi ulubionymi zabawkami, ironią i sarkazmem.

- Jeśli po to żeś nas tutaj sprowadził, to możesz sobie tę książkę wsadzić w swoją czarodziejską dup....
Seth
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1448
Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
Lokalizacja: dolina muminków

Post autor: Seth »

Zdziwiony Tremere odwrócił książkę do siebie. Rzeczywiście, w miejscu w którym poprzednio znajdował się tajemniczy tekst, teraz kontynuowana była myśl o starożytnej alchemii. Co tu się do cholery dzieje!? Mężczyzna dopiero teraz czuł przerażenie, czyżby zwariował? Albo może to zmęczenie dawało mu się we znaki? Spojrzał na kompanów, jakby szukając w nich wsparcia.
Seth
Mu! :P (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
Epyon
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 2122
Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
Numer GG: 5438992
Lokalizacja: Mroczna Wieża
Kontakt:

Post autor: Epyon »

Erwan Jones

Wampir z niedowierzaniem spojrzał na książkę.
-"I czas nadejdzie, kiedy głowy trzech Książąt obejrzą palący wschód na kolumnach białych." - powtórzył. - Tak tu pisało... Przecież sobie tego nie uroiłem!
"A może jednak?" - w umyśle Erwana pojawiło się wiele wątpliwości. Nogi ugięły się pod ciężarem naukowca, który usiadł na fotelu przy komputerze i westchnął ciężko.
-Nieważne. Idę spać, jutro to zbadam. - powiedział.
Obrazek
Seth
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1448
Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
Lokalizacja: dolina muminków

Post autor: Seth »

Rozdział II: Echa Przeszłości

Nowy Jork, 3 Stycznia, 2008 rok.

"Słyszałem o bardzo dziwnych wydarzeniach... Ale nigdy nie byłem ich świadkiem."
Ta myśl nie dawała spokoju młodemu wampirowi, zaś jego późniejsze odkrycie w księdze o alchemii, tymbardziej utwierdziło go w przekonaniu… iż Nowy Jork jest przeklętym miejscem. Ale o jakich wydarzeniach słyszał? Spytacie pewnie nękani ciekawością, nie zdając sobie sprawy że odpowiedź nie jest tym, czego się spodziewaliście. Co się stało tutaj kilka lat temu, że jeden z siedmiu klanów –Gangrele- odważył się zaatakować największą fortecę Miecza Kaina w Ameryce Północnej. Odpowiedź jest, jak wszystko w pośmiertnym świecie przepowiedni, tajemnych mocy, oraz nienazwanych lęków… pokrętna. Prawda zaś, podobnie jak wiele innych prawd, została przeinaczona i zatracona, by nikt nigdy nie odkrył umysłu za tymi wydarzeniami. Oficjalnie, to Książe Samuel Scott poprowadził swych agentów do walki z osłabionymi siłami Sabbatu, zyskując sprzymierzeńców w miejscowych wrogach starego ładu. A sam Sabbat? Po śmierci Arcybiskup Anny DeSorye, którą *dosłownie* dorwała sprawiedliwośc, liczebnośc i siła sekty w mieście drastycznie zmalała. To był jedynie szczęśliwy przypadek, że ktoś taki jak nikomu nie znany, samotnik z klanu księżyca, Aleksander Raztargujev, sięgnie po władzę. W całym środku całego tego śmietnika, znaleźli się najbardziej otoczeni, lecz jednocześnie najbardziej zażarci wojownicy. Klan Gangrel, opuszczony przez łasych na potęgę starszych Camarilli, jednocześnie będąc odwiecznym wrogiem Sabbatu, stanął pośrodku dwóch organizacji, walcząc na obydwu frontach.
Lecz coś jeszcze obudziło się na tych terenach… Lupini uciekali przed tym, zaś duchy szeptały, jęcząc w rozpaczy. Nienazwana groza inkarnowała się na ziemi, łypiąc ponurym okiem na niekończącą się wojnę starożytnych…

Blaski świateł, odgłosy klaksonów, a także błyski neonów nie pozwalały oderwać od siebie wzroku. Chodniki były zasypane śniegiem, zaś na domach wciąż widniały pozostałości po Bożym Narodzeniu, a także niedawnej celebracji Nowego Roku. Trójka łowców dojeżdżała do swego celu… Sorye Club.
W radiu właśnie leciała transmisja na żywo, opisująca dramatyczne wydarzenia zakończenia wojny z Białorusią. Kolejne ‘’wyzwolone’’ państewko.

Sygnał twojej komórki rozbudził cię, nie licząc twoich kompanów, już nie raz proszących byś zmienił i *ściszył* melodię. Szybkim ruchem, Erwan chwycił telefon i odebrał rozmowę.
- Klub ‘’Niebo’’, słucham.
Spodziewał się kto był po drugiej stronie. Bo ten numer znało jedynie kilka osób, a większość z nich… nie żyła.
- Jest robota.
Głos po drugiej stronie był zimny, szorstki, zaś jego właściciel wydawał się skakać z podniecenia, mimo że tego nie ukazywał.
- Jeśli wykonacie zadanie, czeka was wielkie uwielbienie a także chwała i miłość w królestwie Ojca Niebieskiego!
W słuchawce rozległ się złośliwy chichot, równie szorstki jak poprzedni półszept…
- Zamieniam się w słuch.
Wampir już wiedział kto jest jego rozmówcą. O tak, to był nikt inny jak przesławny szaleniec oraz morderca- Aleksander. Mężczyzna wyobrażał go sobie teraz, widział jak przykucnięty, siedzi gdzieś w piwnicy swojej fabryki. Oczami umysłu widział jego długie, kręcone czarne włosy, śledził wzrokiem jego orli nos, a także obserwował kanciastą twarz. Nie wiedział czy może się śmiać, gdy spostrzegał go noszącego melonik, oraz dostojny frak do którego zwykł nosić także laskę. Na tym nie koniec… szczególnie lubił, gdy w jego kryjówce non-stop melodię grał jego stary gramofon. Niewielu odważyło się przypuszczać, co by się stało gdyby urządzenie się zepsuło. Tych niewielu śmieje się, mówiąc że będzie oznaczało to koniec świata.

Samochód, czarnego Mercedesa Dietra, zaparkowali po drugiej stronie ulicy. Postanowili nie wychodzić z samochodu… kto wie, jaki pomysł przyszedł do głowy tego opętańca? Jack, siedzący wygodnie na tylnym siedzeniu, spojrzał na zegarek. Było w pół do dwudziestej drugiej… noc była jeszcze młoda. Kilka latarni oświetlało to miejsce, odkrywając naszym bohaterom ponury obraz martwego przybytku. Na małej ławce przed wejściem, która miała zdaje się zielony kolor, spał otulony płaszczem mężczyzna. Okna były zabite, zaś nad parą obdartych, czerwonych drzwi, widniał blady napis- ‘’Sorye Club’’.
Arcybiskup był, jak zwykle bardzo tajemniczy i zaskakujący w swych wypowiedziach. Jeśli ufać jego słowom, w tych okolicach kończyło swe nie-życia, wielu z jego agentów. Wręcz nie wypadało mu wspominać, iż jest to terytorium Camarilli… kasa to kasa, biznes to biznes. Malkavianin wnioskował, iż obecność tego miejsca…

- …koncentruje w sobie zło, samą swoją naturą! Macie wywęszyć… czy głosy mówią prawdę! Musimy wiedzieć czy Anna ma rację! Jeśli ona się myli, to znaczy że coś ze mną nie tak. HAHAHAHAHAHAHA…
Śmiech obłąkanego Kainity był nie do wytrzymania. Tak bardzo, że Jones musiał oddalić słuchawkę od ucha, byle tylko nie musieć go słuchać. W końcu, padło zdanie tak miłe i obiecujące, że nie było wyborem odmówić…
- Stawka taka jak zwykle.
Powiedział głosem dżentelmena Raztargujev.
Seth
Mu! :P (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
Deadmoon
Mat
Mat
Posty: 517
Rejestracja: czwartek, 2 listopada 2006, 00:43
Numer GG: 8174525
Lokalizacja: Świat, w którym baśń ta dzieje się

Post autor: Deadmoon »

Dieter Stier

Wampir wyszczerzył zęby w uśmiechu, słysząc informację o nagrodzie. Podłubał w zębach wykałaczką, pogrzebał w uchu, potem zaczął cicho pogwizdywać. Cała ta sytuacja wywoływała w nim zarówno zdenerwowanie, jak i podniecenie.

- Ciekawe co ten błazen przed nami ukrywa... Jak wiele wie o tym miejscu i ile z tego zechciał w swej wspaniałomyślności nam oszczędzić...

Dieter czujnie przyglądał się okolicy przez szybę samochodu. Upewnił się, że jego colt znajduje się na swoim miejscu. Spod siedzenia wyciągnął "przekonywajkę", ciężką aluminiową pałkę i położył sobie na kolanach.

Czekał.
Bóg mi wybaczy. To jego zawód. - Heinrich Heine

Autystyczne Przymierze Mandarynek i Klementynek
Sergi
Bombardier
Bombardier
Posty: 836
Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
Lokalizacja: z ziem piekielnych
Kontakt:

Post autor: Sergi »

Jack DeCroy

Gangrel siedział znudzony na tylnym siedzieniu samochodu, wpatrując się pustymi oczyma w ponury obraz budynku. Coraz bardziej okolica w której się znaleźli zaczeła mu się podobać, miała w sobie to coś...

- Nasz kochany Raztargujev zapewnie posiada więcej informacji w tym swoim chorym umyśle- powiedział Jack widząc przygotowania Ravnosa- Jednak co to byłaby za zabawa gdybyśmy wiedzieli wszystko...

Wampir wyciągnął z kabur zamocowanych na szelkach pod brązową skórzaną kurtką swojego zasłużonego Ingrama oraz nowy nabytek Beretta model 89, .22LR. Prawdziwe cacko wsród pistoletów.

- No to jak panowie, wchodzimy?
Deadmoon
Mat
Mat
Posty: 517
Rejestracja: czwartek, 2 listopada 2006, 00:43
Numer GG: 8174525
Lokalizacja: Świat, w którym baśń ta dzieje się

Post autor: Deadmoon »

Dieter Stier


Ravnos skinął głową i wysiadł z samochodu. Założył skórzane rękawiczki, postawił kołnierz płaszcza. Upewnił się, że nóż, przypięty do pasa, jest w zasięgu ręki. Staksował wzrokiem ponurą okolicę.

- Lepiej miejmy się na baczności, miejsce jest idealne na zasadzkę.

Dieter zatrzymał wzrok na mężczyźnie leżącym na ławce. Spojrzał na towarzyszy i ruszył w stronę śpiącego. Na wszelki wypadek zważył, czy pałka dobrze leży w dłoni.
Bóg mi wybaczy. To jego zawód. - Heinrich Heine

Autystyczne Przymierze Mandarynek i Klementynek
Seth
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1448
Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
Lokalizacja: dolina muminków

Post autor: Seth »

Dieter wraz z Jackiem zgodnie opuścili samochód, zostawiając w nim jedynie Erwana. Jednooki wampir, wciągając nosem chłodne powietrze, rozejrzał się wokoło. Jego wzrok zatrzymywał się na ostatnich oznakach dawnej świetności tego miejsca… na samotnej kobiecie, idącej pośpiesznym krokiem chodnikiem, trzymając ponętnie wyglądającą torebkę. Stier już teraz wiedział jak ona skończy…
Kawałek dalej, dało się słyszeć jak jakiś szklany przedmiot upada, powodując ujadanie psów, a także niemiłosierny syk kota. Te wszystkie obrazy, dźwięki i zapachy… mieszanka uderzała zmysły DeCroya, sprawiając że jego kompan ustępował mu pola w rekonesansie.
Nie widząc zaniepokojenia na twarzy Jacka, drugi wampir uśmiechnął się. Powolnym krokiem zaczął kierować się do tego nieznajomego, śpiącego na ławce mężczyzny. *Zgadywał* iż jest to mężczyzna, ponieważ tak podpowiadały mu zmysły. Może to była kobieta? A może po prostu kupa szmat, wyglądających z daleka na człowieka?
Delikatny wiatr musnął policzki Ravnosa, gdy ten zbliżał się ostrożnie do ławki. Dostrzegł już, iż była ona niebieskiego koloru, a nie jak wcześniej myślał- zielonego.
Podchodził bliżej… kolejny powiew wiatru. Obejrzał się do tyłu. Gangrel skanował oczami okolicę… nagle, jego wzrok utkwił w wejściu do klubu. Twarz Jacka wykrzywiła się w grymasie zaniepokojenia. Dieter odwrócił się z powrotem, idąc dalej w kierunku ławki. Nogi jego zaczęły ciążyc jak kamienie, zaś skronie zaczęły gwałtownie pulsowac. Nie mógł stwierdzic, co powodowało ten stan. Zdezorientowany ponownie rozejrzał się w obydwu kierunkach. Miał dziwne uczucie… że ktoś go obserwuje.
Seth
Mu! :P (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
Deadmoon
Mat
Mat
Posty: 517
Rejestracja: czwartek, 2 listopada 2006, 00:43
Numer GG: 8174525
Lokalizacja: Świat, w którym baśń ta dzieje się

Post autor: Deadmoon »

Dieter Stier

Świdrujące umysł uczucie zaniepokoiło Dietera. Zacisnął mocniej dłoń na pałce. Starał się przebić wzrokiem czerń nocy, by przekonać się czy istotnie ktoś go obserwuje. Nie przestawał jednak kroczyć w kierunku ławki. Zamierzał podejść na długość kija i odgarnąć łachy, przykrywające leżące *coś*. Wiedział, że mając za plecami czujnego Jacka, może liczyć na jego fizyczne wsparcie...
Bóg mi wybaczy. To jego zawód. - Heinrich Heine

Autystyczne Przymierze Mandarynek i Klementynek
Seth
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1448
Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
Lokalizacja: dolina muminków

Post autor: Seth »

Jones zacisnął ręce mocniej na kierownicy. Samo powietrze, groźba którą rozprzestrzeniało… sprawiało że chciał uciekać. Znaleźć się jak najdalej, by nie musieć znać końca tej historii. Nerwowo poprawił okulary, po sekundzie kierując wzrok ponownie na klub.
Młody wampir widział, jak ostrożnym ruchem ręki Ravnos odrzuca łachmany z ławki. W tym momencie, wiatr uderzył gwałtownie w ich ciała, pozostawiając po sobie dreszcz zimna. Ktoś, albo coś, nie chciał ich obecności w tym miejscu…
Pełny podejrzliwości, Dieter pozbył się zasłony prawdy, szukając wybawienia… stopniowo, gdy płaszcz się osuwał, nieumarły dostrzegał pomarszczone ciało. Był to zwykły bezdomny, śpiący na chłodzie, opatulony w kilka warstw swetrów, rękawiczek, oraz skarpet.
Jack zaśmiał się głośno, zaś Erwan oparł głowę o kierownicę. Nie było o co się martwic, to nie była zasadzka… więc co? Dieter, stojący nad smacznie śpiącym starcem, westchnął lekko, po czym z uśmiechem luzaka odwrócił się do reszty. Zaraz! O cholera.
Powieki wampira zwężyły się w przerażeniu. Strach bił jego zmysły, gdy pośpiesznie odwracał się z powrotem. Przeoczył napis…
‘’Precz’’
Wyryty na czole bezdomnego. Drzwi klubu załomotały złowieszczo, czy to od wiatru czy czegoś innego…
Seth
Mu! :P (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
Zablokowany