: poniedziałek, 9 października 2006, 23:59
Silbern
-Możesz usiąść... To Twe miejsce...- odezwał się głos zza tronu. Darkning stał, opierając się o tył oparcia plecami. Patrzył na gobelin powieszony z tyłu z symbolem Gai po środku i korony powyżej. -Masz władzę... Teraz czas na religię... Masz do tego głowę?- zapytał się, wzdychając. Elfka drgnęła wzbudzona. Podniosła głowę i popatrzyła na Darkninga. Nie od razu zrozumiała, co on do niej mówił. - Nie wiem... - Odparła początkowo niepewnie - Nie znam się na religii. Nie wiem, co bym miała robić... - Powiedziała szczerze podchodząc do tronu, lecz nie usiadła. Odwołała włócznię i wpatrzyła się w ten sam gobelin, któremu przyglądał się Darkning. - Poza tym Gaia jest boginią... I to ona się na tym zna - dodała cicho. -Więc porozmawiaj z nią... Ten tron Ci to ułatwi. To nie jest zwykłe wygodne siedzenie. Usiądź - zrozumiesz...- powiedział czarownik, nie odrywając wzroku od gobelinu. Dziewczyna westchnęła i opadła na tron. Zrobiła to zbyt gwałtownie i syknęła z bólu, gdy uderzyła o coś stłuczonym barkiem. Elfka poczuła jak płynie przez nią siła pochodząca z ziemi. Zobaczyła ludzi śpiących w swych łóżkach. Kilku podróżników powoli docierających do miasta, zwierzęta układające się do snu w swych legowiskach i gniazdach, nocne drapieżniki powoli budzące się i przygotowujące do łowów, matkę uciszającą dziecko, by spało dalej spokojnie... -To twoje łącze- usłyszała szept czarownika. -Widzisz, co się dzieje na całym kontynencie... Widzisz wszystko na raz, ale odbierasz każde... Twój umysł potrafi sobie z tym radzić, nawet, jeśli Ty nie potrafisz...- Powiedział mężczyzna i westchnął. -Zdobyć władzę jest dość łatwo, ale utrzymać ja jest trudniej. Sądzę jednak, ze Ci się uda...- powiedział i pokiwał głową. Dziewczyna była zdziwiona tym, co zobaczyła. Przyglądała się temu, co działo się na kontynencie siedząc tutaj, w sali tronowej... Zająknęła się nie bardzo wiedząc, co chce powiedzieć. Najwyraźniej chciała zadać jakieś pytane, ale jej to nie wyszło. Czarownik obszedł tron i stanął przed nią. -Chciałaś się o coś zapytać. Pytaj... Teraz jest czas!- powiedział. Podsunął jedno z krzeseł i usiadł na nim. - Jaka moje w tym rola? - Spytała nie rozumiejąc tak naprawdę, do czego zmierza czarownik. - No i na jakiej podstawie wysnuwasz takie wnioski? - stwierdziła, że rzetelne pytania więcej jej wyjaśnią. - Co teraz będzie? - Skończyła czekając na odpowiedzi. -Twoją rolą - trwać. Będziesz musiała.. Będziesz miała powinność rozstrzygać spory wewnątrz państwa i decydować o stosunku do innych państw...- westchnął. -Zadania pojawia się same. Domyślanie się pozostawisz Philisteriasowi. Przybędzie tu za kilka tygodni. Stwierdził jednak, że ma dość ludzkiej postaci. Zapewne będzie wyłącznie liszem, co będzie skrywał pod maską. Będzie dodatkową parą oczu i uszu, które będą ci dostarczać zaskakująco dużo informacji i będzie sugerował rozwiązania. Można na nim polegać - sam go stworzyłem!- kiwnął głową. -W przeciwieństwie do większości nieumarłych nie jest manipulantem i ma silne poczucie obowiązku.- Skinęła głową czekając na więcej wyjaśnień. Wstała rozprostowując obolałe kończyny. Siedzenie na tronie sprowadzało na nią obezwładniającą senność, a teraz nie chciała zasypiać. -Cóż więcej powiedzieć... Będę Cię wspomagał do czasu przybycia Philisteriasa. Jeśli tego zapragniesz, to zostanę tutaj nawet po jego przybyciu, ale w takim układzie będę musiał zmienić postać.- westchnął. Popatrzyła na niego zdziwiona zupełnie już nie rozumiejąc, o co mu chodzi. Uniosła brew prosząc tym samym o dalsze wyjaśnienia. – Ale co… Dlaczego mówisz o odejściu? Zmienić postać? – dziewczyna zadała dręczące ją pytanie. „Nikogo nie trzymam ani nie przeganiam… Sami zawsze odchodzą” pomyślała z goryczą. – Iridia się myliła… - „Ja dalej prowadzę wojnę…” – Cholera! Dlaczego on zawsze miał rację?! – krzyknęła dziewczyna myśląc o swym ojcu i chowając głowę w dłoniach jakby słowa te związane były z wielkim bólem. Elfka zagubiła się we własnych myślach. Nie wiedziała już, co powiedziała na głos a co było tylko przelotną myślą. Kręciła się trochę po sali mieszając myśli i słowa, nie zdając sobie sprawy z tego, że w jej wypowiedziach pojawił się totalny chaos. – Dziś rano chciałeś o coś spytać… - przypomniała zapominając tym samym, że zadawała czarownikowi jakieś pytania. Zmęczenie narastało, a Silbern miała tyle pytań, że chcąc uzyskać na nie odpowiedzi jeszcze dziś, na siłę utrzymywała się na nogach. Niestety to samo zmęczenie które sprawiało, że drżała jakby znalazła się na środku lodowej pustyni ograniczało jej zdolności myślenia. Nie zauważyła kiedy zaczęła chodzić w kółko dość szybko ale chwiejnie. Jej słowa zamieniły się też w bełkot, który czarownik z trudem rozumiał. Darkning pokręcił głową. -Widzisz... Te bransolety pozbawiają mnie mocy... Nie dają mi prawa skrzywdzić fizycznie lub mentalnie jakiejkolwiek istoty, a przebywając na tym kontynencie narobiłem sobie nieco wrogów... Jeśli pozostanę pod tą postacią to ci wrogowie zmeinią się również w Twoich wrogów... Ponadto ja będę zagrożony - nie mogę się bronić...- westchnął. -Poczucie bezsilności to coś, o czym dawno już zapomniałem...- dodał i westchnął raz jeszcze - ciężej. Do elfki najwyraźniej nie dotarła całość przekazu. Machnęła ręką starając się przywrócić sobie jasność myślenia. Zdjęła z głowy srebrną obręcz. Zrobiła to po raz pierwszy w obecności Darkninga. Na jej skroni czarownik dostrzegł srebrne pasmo włosów w miejscu gdzie miała bliznę po uderzeniu przez jej 'ukochanego'. Przeczesała palcami włosy i usiadła na ziemi w miejscu, w którym stała. Chwilę bawiła się obręczą, ale nie mogąc się skupić ograniczyła się w końcu do powtórzenia ostatniego pytania. Czarownik westchnął. -Pytanie brzmi "czy chcesz, bym tu pozostał, gdy jesteś władczynią?"- powiedział i złożył ręce za plecami. -tamto... Nieważne...- powiedział. -Już nie umiem... A z resztą...- machnął ręką. -Zapomnij!- Hm? - Odparła nie rozumiejąc, o co chodzi. Machnęła ręką ponownie. - Zostań... - Dodała już prawie przez sen. Czarownik pokiwał głową. -Ale... Nie... W sumie...- zaczął. Zaśmiał się. -Dobrze, potrzebuję Twej świadomości jeszcze na chwilę!- powiedział pstrykając palcami. Dziewczyna zamrugała niepewnie oczami patrząc prosto na czarownika. -mam możliwość ingerencji w Twą pamięć... Mogę usunąć z niej tamten nieprzyjemny incydent.. Oddalić go, złagodzić...- powiedział, poważniejąc zupełnie. Elfka popatrzyła na Darkninga szeroko otwartymi oczami. - O czym ty mówisz? - Spytała zupełnie nie rozumiejąc, o co chodzi. Potrząsnęła głową nie wiedząc czy jej się śni czy nie. Zupełnie nie rozumiała... -Chodzi o ból sprzed lat, moja droga...- westchnął. -O twoje niezbyt przyjemne przeżycie, które kołacze się wewnątrz Twej jaźni...- Elfka roześmiała się nie wierząc w jego słowa. - Przecież... Przecież nie ma nic takiego... - Odparła przyglądając się mężczyźnie uważnie. "O czym on mówi?" -Będę bezpośredni. Chodzi mi o incydent z Twą pierwsza miłością..- powiedział. -Pamiętasz to?- Incydent? - Elfka straciła pewność siebie, ale nadal wyglądało na to, że nie rozumie, o co chodzi czarownikowi. Przeczesała palcami włosy szukając w pamięci jakichś poszlak. Nie znalazła nic oprócz czarnej dziury w dniu, w którym straciła ukochanego. - Tylko to po nim mi zostało... - Odparła dziewczyna dobywając z cholewy buta swojego sztyletu. Darkning poznał tę broń. To od jelca tego sztyletu dziewczyna nosiła pod włosami na skroni głęboką bliznę. -To tym dostałaś w głowę?- zapytał dla pewności. Pomimo osłabienia zdolności powinien podchwycić aurę bijącą od broni, gdyby taka istniała. Elfka popatrzyła na niego nie starając się ukryć zdziwienia. - W głowę? Co?! Darkning, o czym ty mówisz?-Daj mi na chwilę ten sztylet i pozwól mi pomyśleć...- powiedział czarownik. -Nie pamiętasz tamtego zdarzenia, wyparłaś je, ale ono wciąż tam jest. Muszę się zastanowić jak postąpić z tym problemem...- Dziewczyna wstała chwiejnie i podała mu ostrożnie sztylet nie wiedząc o co może czarownikowi chodzić. Usiadła ponownie na podłodze przyglądając się mężczyźnie. Zmęczenie ustąpiło na razie miejsca ciekawości i zdziwieniu, ale mimo to Silbern z trudem przychodziło skupienie uwagi na czymkolwiek. W końcu nie wytrzymała… Nie mogąc sobie niczego przypomnieć, przywołać wspomnienia, o którym niejasno wspominał czarownik Władczyni spytała przerywając mężczyźnie tok myślowy – Darkning, o jakim wspomnieniu mówisz? – jej głos brzmiał bardzo niepewnie. Ten spojrzał na nią, odrywając wzrok od sztyletu. -O tym, do czego doszło niecałą godzinę przed śmiercią Twego ukochanego....- odparł. -Zawsze uważałem gwałt za karygodne przewinienie...- westchnął i powrócił do skupiania uwagi na sztylecie. -Trzy punkty....- mruknął do siebie. Dziewczyna patrzyła na niego z przerażeniem w oczach. Widać było, że przekopuje się przez swoje wspomnienia starając się dotrzeć do takiego wydarzenia. Znowu przejechała palcami po włosach natykając się na bliznę nad skronią. Zatrzymała dłoń w tym miejscu patrząc z przerażeniem na sztylet trzymany przez czarownika. Jak przez mgłę przypominała sobie, co się wtedy zdarzyło... Znieruchomiała nie mogąc nic z siebie wykrztusić. Wstrzymała oddech zagubiona wśród własnych myśli i wspomnień. Nie wierzyła w to, co właśnie wracało do jej świadomości. Nie wierzyła i nie chciała uwierzyć. -To było, ale Ty starasz się uwierzyć, ze nigdy się nie zdarzyło, zamiast stawić temu czoła.- wymamrotał czarownik, kładąc sztylet na stole koło niego. Podszedł do elfki. -Trzy punkty.... Jeden aż nadto widoczny....- westchnął i dotknął jej czoła. -Teraz drugi punkt...- wymamrotał i zaczął lustrować ciało elfki. Dziewczyna nawet nie drgnęła. -Drugi punkt tu... i trzeci tu...- wskazał brzuch i ramię Silbern. -Chcesz to wspomnienie usunąć, czy osłabić jego więź?- zapytał czarownik biorąc w dłoń sztylet, chwytając za czubek ostrza. Dziewczyna nie była w stanie odpowiedzieć. Głos uwiązł jej w gardle. Zbladła nie mogąc nawet zaczerpnąć powietrza. Schowała głowę w dłoniach starając się znaleźć jakiś punkt zaczepienia dla samej siebie. Czarownik westchnął i zdjął kaptur, po czym przykląkł przy niej kładąc jej rękę na ramieniu i lekko przytulił. -Ciii... Czasem trzeba stawić czoła temu, co się stało...- powiedział szeptem. Elfka rozpłakała się nie będąc w stanie poradzić sobie z natłokiem myśli. Jej podświadomość usilnie walczyła o zepchnięcie wspomnienia jak najdalej i jak najgłębiej... Kostki zaciśniętych palców zbielały z wysiłku. Czarownik odstawił sztylet na bok i mocn0o przycisnął dziewczynę do siebie. Przysłonił ja płaszczem i trzymał w objęciach. -Nie możesz tego odepchnąć... Musisz zaakceptować, bo nigdy się go nie pozbędziesz...- mówił. Silbern zaczęła drżeć na całym ciele. Chaos w jej głowie był dla niej nie do wytrzymania. Zawyła jak zranione zwierzę. Nie była zdolna do jasnego myślenia. Widać było, że wybuch ma się końcowi, bo dziewczyna opadała powoli z sił. Elfka w końcu się uspokoiła. Był to chwiejny spokój bardziej wynikający z braku siły niż z czegoś innego. Wtuliła się w ramię Darkninga. Nagle wszystko, w co wierzyła do tej pory okazało się kłamstwem. - Dlaczego? - Szepnęła sama do siebie. Zrobiło jej się zimno i było jej niedobrze. -Bo świat nie jest w porządku...- westchnął czarownik i pocałował elfkę w czoło. -Jeśli masz w ramię wbity kolec, to nie pozbędziesz się bólu nie zwracając na niego uwagi, lub udając, że go tam nie ma. Musisz go wyszarpnąć i zaleczyć ranę...- dodał. -Mogę Ci pomóc... W tym pierwszym tylko pośrednio, bo jestem tylko wsparciem psychicznym, ale jeśli chodzi o zaleczanie rany... Pomogę Ci, jeśli tylko masz dość odwagi podjąć to wyzwanie. Silbern tylko kiwnęła głową przez łzy. Mocniej jeszcze wtuliła się w czarownika szukając u niego oparcia. Słabnącą siłą woli powstrzymywała się od dalszego płaczu. O dziwo udało jej się to. Najchętniej teraz zniknęłaby z tego świata nie pozostawiając po sobie nawet śladu czy wspomnienia. Czuła się źle... Czarownik powoli ją podniósł. -Potrzebujesz snu... A ja upewnię się, by był spokojny!{/i]- powiedział i zaczął iść w kierunku sypialni Silbern. Gdy Darkning kładł ją do łóżka dziewczyna w ostatnim przebłysku świadomości chwyciła go za przód koszuli i delikatnie pociągnęła go ku sobie szepcząc sennie – Dark… Zostań… - zmusiła go tym samym do położenia się koło niej. Wtuliła się w niego i zasnęła głęboko wciąż nie wypuszczając jego ubrania z uścisku. Zbudziła się późno. Było już dobrze po południowym górowaniu słońca. Dziewczyna na początku nie otwierając jeszcze oczu dość mętnie pomyślała, że znów spała w butach i z mieczem u pasa. Prawy bark pulsował tępym bólem. Był zwichnięty po potyczce z bóstwem i dodatkowo nadwyrężony pływaniem. Poza tym czuła się źle po wczorajszym wybuchu płaczu. Źle jej było z tą dziwną świadomością własnego życia... Otwierając oczy spojrzała wprost na Darkninga. Nim mężczyzna zdołał coś powiedzieć Silbern z wyrazem bezgranicznego zaskoczenia na twarzy cofnęła się gwałtownie spadając z łóżka i… ciągnąc za sobą czarownika, gdyż w dalszym ciągu trzymała go za ubranie. Lecąc w dół zahaczyła głową o szafkę nocna a lewym łokciem o brzeg łóżka. Potem w zetknięciu z podłogą ucierpiała znowu głowa i nieszczęsny prawy bark. Na sam koniec zwalił się na nią czarownik. – P… Przepraszam… - wystękała krzywiąc się z bólu i puszczając mężczyznę. Nie mogła się ruszyć z powodu bólu w ramieniu i leżącego na niej czarownika. – Gaja nie mogła lepiej trafić… Wybrała Władczynię, która nie potrafi zadbać nawet o samą siebie... - Jęknęła sarkastycznie, uśmiechając się smutno przez łzy i rozmasowując stłuczoną głowę. Czarownik powoli się podniósł i pomógł wstać elfce. Pokręcił głową. Przyłożył ręce najpierw do jej głowy, potem zajął się prawym barkiem "naprawiając" jak to określił uszkodzone ciało. -Gdzieś jeszcze boli?- zapytał. - Łokieć i kostka - zamarudziła dziewczyna - Ale tego buta to ty dziś już nie zdejmiesz... Kostkę skręciłam walcząc z Bogiem Agonii - wskazała na prawą nogę siadając na łóżku z nieszczęśliwym wyrazem na twarzy. "No i żebra" dodała w myślach wspominając uderzenie jej własnych łańcuchów. Czarownik przyłożył dłoń do kostki. Skupił się przez chwilę. Materia buta strąciła spoistość i rozpłynęła się się w powietrzu niczym syrop w wodzie. Dotknął kostki i zaleczył "uszkodzenia", po czym zespolił but na nowo. Potem w dłonie wziął łokieć. Ból ustał. -Jeszcze coś?- zapytał. -Nie miałem jak śledzić Twej potyczki z Ezehialem, miałem trochę na głowie w tamtym momencie...- zaśmiał się. - Nieważne - machnęła ręką i wzruszyła ramionami. Żebra nie dokuczały jej bardzo. Były po prostu obite. Wedle jej oceny nie było sensu się nimi przejmować. Chociaż ból żeber objawiał się u niej pewną sztywnością ruchów to dziewczyna tego nawet nie zauważyła. Czarownik skinął głową. -Więc... Jesteś gotowa powrócić do tematu ze wczoraj?- zapytał trochę niepewnie. Silbern posłała mu udręczone spojrzenie - Nie mam chyba wyjścia... - Szepnęła i po plecach przebiegł jej lodowaty dreszcz. -A więc słuchaj.. Mogę to wspomnienie usunąć całkowicie... Ale wtedy zapomnisz o nim całkowicie. Nie będziesz pamiętała, żeby taka istota jak on w ogóle istniała. Mogę też osłabić moc tego wspomnienia... Będziesz wiec i jego i zdarzenia tamtej nocy pamiętać, ale straci to na znaczeniu... Znacznie. Nie będzie wywoływało tak silnych emocji...- zakończył.- Człowiek, elf, wszystkie żywe istoty żyją po to by zbierać doświadczenia. By się na nich uczyć i doskonalić się na ich podstawie. Całkowite zapomnienie byłoby, więc tylko powtórzeniem tego, co robiłam do tej pory... Uciekaniem przed prawdą. - Stwierdziła a jej głos był pozbawiony wyrazu. W jej oczach było jednak widać, że cała sprawa bardzo ją gnębi.-Mądra decyzja...- kiwnął głową czarownik. Założył kaptur i uniósł ręce. Zza jego paska wystawał sztylet Silbern -Gotowa?- zapytał. Skinęła powoli głową sztywniejąc nieco. Nie wiedziała, co się teraz stanie... Czarownik wytworzył niewielkie ładunki energii na opuszkach palców. Dotknął wskazującym jednej ręki skroni Silbern. Drugim - rękojeści sztyletu. Oba punkty połączyła półprzezroczysta, pulsująca nić z fioletowej energii. Potem połączył sztylet z bokiem i brzuchem elfki w ten sam sposób. Zacisnął pięść i uderzył nią w drugą, po czym złożył otwarte dłonie i powoli je oddalał od siebie. Nici słabły coraz bardziej, aż wreszcie, gdy były niemal zupełnie niewidoczne Darkning przerwał ruch, zacisnął pieści i uderzył nimi o siebie ponownie. Szum.. Tyle elfka pamiętała. Głośny szum.Obudziła się chwilę po tym czarownik siedział koło niej na łóżku, w którym leżała. -Załatwione!- powiedział. -Udało mi się niemal zobojętnić tamto zdarzenie. Myślenie o tym teraz przyniesie najwyżej niesmak...- dodał i zdjął kaptur. -Jak się czujesz/- zapytał. - Dziwnie - odparła dziewczyna zgodnie z prawdą. Zaczęła się nad czymś zastanawiać. Prawą ręką dotknęła blizny nad skronią rozwichrzając włosy. Srebrne kosmyki wymieszały się z jej płomiennorudą czupryną tworząc zabawny efekt. Po chwili chwyciła dłoń czarownika i przyłożyła ją do tego miejsca. Mężczyzna wyczuł pod palcami szorstką nieprzyjemną pamiątkę. Kości były kiedyś pęknięte w tym miejscu - Odebrał mi większość wspomnień... - Stwierdziła sucho na zimno analizując sytuację. Wyglądała jakby wiele dręczących ją kwestii nagle wyszło na światło dzienne i znalazła wiele odpowiedz na dręczące ją pytania. - Dziękuje - powiedziała nieco zmęczonym głosem. -Jestem tu po to by Cię wspomagać- czarownik mrugnął do elfki. -A teraz powiem trzy magiczne słowa...- uśmiechnął się, wstał i podał jej rękę. -Idziemy Na Śniadanie!- Szeroki, radosny uśmiech, który pojawił się na twarzy dziewczyny nie mógł być źle odczytany. - Czytasz w moich myślach - powiedziała dwuznacznie. Czarownik zaśmiał się. -Chodźmy nim ostygnie!- Silbern wstała wspierając się na ręce Darkninga i podążyła za nim głodna jak stado wilków w zimie. Śniadanie było pokaźnych rozmiarów i brali w nim udział nie tylko Silbern i Darkning. Elfka poznała bez problemu Mrocznych Rycerzy, rudowłosą kobietę, wielkiego szkieleta ze zwierzęcą czaszka z rogami. Przy stole siedział również kobieta w czerni i sukkub oraz pomniejsi dowódcy oddziałów. na widok Silbern wszyscy unieśli puchary. -Za Władczynię!- krzyknęli i wychylili duszkiem zawartość. -Siadamy!- zaśmiał się czarownik. -Tam przy szczycie stołu.- wskazał miejsce Silbern. -A je tuż obok!- wskazał siedzenie po prawej stronie od miejsca Władczyni. -Nie było okazji świętować zwycięstwa, więc...- czarownik rozłożył ręce i znów się zaśmiał. Elfka popatrzyła po zgromadzonych śmiejąc się i podążyła w stronę wskazaną przez Darkninga. Bawiła ją ta sytuacja. Gdy zasiadła do stołu odgarniając zawadiacką grzywkę znad czoła zdała sobie sprawę, że nie ma na głowie obręczy. Zamyśliła się gdzie też mogła ją zostawić... Od czasu, gdy po raz pierwszy zauważyła srebrny kosmyk włosów nie ściągała obręczy w towarzystwie. Niektóre pamiątki powinno się chować przed postronnymi obserwatorami... Wielki szkielet bez ustanku śmiał się a to puszczając kłęby dymu z nozdrzy, które układały się w różne kształty, a to zagadując, do kogo popadnie. Ruda kobieta w czerwieni uśmiechała się tylko i popijała czerwony płyn z kieliszka, przysłuchując się rozmowom. Xanthus ryknął głośno zakończenie jakiejś anegdoty z pola bitwy i cały stół ryknął śmiechem. Wszyscy jedni, pili i bawili się aż do późnej nocy. -Trochę przedłużyło się to śniadanie, co?- zachichotał czarownik, prowadząc Silbern do jej pokoju, podczas gdy salę sprzątały gargulce. Dziewczyna była w szampańskim nastroju. Wbrew swoim obawom podobało jej się. Nie była przyzwyczajona do takich biesiad i początkowo myślała, że nie będzie się umiała znaleźć w towarzystwie. Tymczasem przysłuchiwanie się opowieściom i śmiechom oraz obserwowanie współbiesiadników dało jej wiele radości... Zakropionej alkoholem. Nie była pijana, bo po ostatniej przygodzie z butelką i trunkiem pilnowała się by nie pić za dużo. Pierwszy lepszy współbiesiadnik wyśmiałby ją gdyby podała faktyczną liczbę wypitych kieliszków wina (dwa:P). Wreszcie dotarli do komnat Silbern. -Lepiej wskakuj do łazienki!- zaśmiał się czarownik. -Czekam aż wyjdziesz i się grzecznie położysz w łóżku.. Zagram Ci coś!- mrugnął do niej. Elfka od razu poszła za radą czarownika i... Hmm... Darkning pewnie szybko pożałował swych słów. Kilka brzdęknięć i parę "Upsów" później elfka cała mokra była już z powrotem. - Posprzątałam po sobie - uspokoiła mężczyznę siadając na brzegu łóżka. Z mokrych włosów kapało na podłogę a ręcznik, którym się owinęła był na najlepszej drodze do opuszczenia swojego obecnego stanowiska... Czarownik usiadł obok niej i pocałował ja lekko w usta. -No, wytrzyj się, chyba nie potrzebujesz pomocy, co?- uśmiechnął się. Uśmiechnęła się ciągnąc w swoją stronę i całując... Długo... Objął ją i przejechał dłonią po jej mokrych plecach Przycisnął lekko do siebie i pocałował raz jeszcze. Przesunął ręką w górę aż do jej karku, zaś drugą objął ją w talii i przyciągnął do siebie. Dziewczyna się nie opierała. Ręcznik opadł na ziemię przestając spełniać swoje pierwotne zadanie. Nie przerwała całowania. Poddała mu się całą swoją osobą. Ubranie czarownika rozpłynęło się w powietrzu. Przylgnął do niej mocno, gładził po ramionach i biodrze. Pocałował po raz kolejny. Spojrzał jej pytająco w oczy. -Chcesz tego?- Dziewczyna przerwała mu w pół słowa przykładając palec do jego ust i zamykając mu je kolejnym pocałunkiem. Uśmiechnął się tylko i nie przerywał pocałunku. Objął ją i przycisnął do siebie. Poczucie jej ciepła wyraźnie sprawiało jemu przyjemność. Jego prawa ręka błądziła gdzieś koło jej łopatek i karku. Czarownik czuł przez skórę bicie serca elfki. Biło mocno i szybko. Dziewczyna zanurzyła jedną rękę we włosach czarownika a drugą powiodła wzdłuż jego boku. Odruchowo uniosła prawą brew gubiąc się w doznaniach. Pocałował ja wpierw w szyje potem między obojczyki. Wtulił się na chwilę w miękkie ciało, po czym powrócił do całowania jej ust. Westchnął cicho. Lewa ręka lekko rozluźniła się, a prawa przewędrowała z pleców na brzuch elfki. Dziewczyna zadrżała zaskoczona reakcją swojego ciała. Nigdy wcześniej nie czuła czegoś takiego. Chciała coś powiedzieć, ale... Skończyło się westchnięciem. Spojrzała zdziwiona w oczy czarownikowi. Ten tylko mrugnął. Przejechał dłonią po linii jej czoła, nosa, bródki, potem po szyi. Zatrzymał się i dotarł do ramienia. Objął ją oburącz i przytulił. -Umiałaś mnie w sobie rozkochać...- szepnął Elfka popatrzyła na niego nieco spłoszona. Zarumieniła się i lewą dłonią dotknęła jego klatki piersiowej. Łaskocząc go delikatnie spytała bardzo cicho nie patrząc mu w oczy - Dark, zostaniesz? - Nie mogła się powstrzymać by nie zdrobnić jego imienia... -Zostanę... Tak długo jak będziesz tego chciała...- odparł i położył dłoń na jej dłoni. Elfka popatrzyła mu w oczy szczerze uszczęśliwiona. Przejechała mu delikatnie palcami drugiej ręki w dół, wzdłuż kręgosłupa uśmiechając się promiennie i całując go znowu. Poczynała sobie bardzo nieśmiało nie wiedząc, na co może sobie pozwolić a na co nie. Zadrżała znowu pod wpływem bliskości czarownika dając mu znak, że zdaje się na niego. Niech on ją poprowadzi... Przełożył wiec obie jej ręce tak, by splotły się za jego karkiem. Delikatnie pogładził jej piersi i pocałował głęboko. On w sumie też nie wiedział, na ile ona mu pozwoli.. Na ile che mu pozwolić. Wykonywał każdy następny ruch powoli... Elfka stłumiła westchnięcie. Darkning wyczuł, że elfka poddała mu się całkowicie. Chyba nie ma rzeczy, na którą by mu teraz nie pozwoliła. Nieśmiało odwzajemniała pieszczoty, niepewna każdego następnego kroku. Mężczyzna przejechał ręką w dół do jej uda, ujął delikatnie pod kolano i założył sobie jej udo na biodro -Nie tylko rękami da się objąć- powiedział miedzy jednym a drugim pocałunkiem. Przesunął ręką wyżej i powoli zaczął masować jej pierś nie przerywając pocałunku. Dziewczyna przestraszyła się nieco swojej reakcji. Przycisnęła się mocniej do niego drżąc na całym ciele. Jakieś słowo ugrzęzło jej w gardle nie mogąc się wydostać między pocałunkami. Zrezygnowała... I pocałowała go po raz kolejny. Jęknęła cicho, trochę rozpaczliwie, mrużąc oczy i nie przerywając pocałunku... Czarownik przerwał. -Coś nie tak?- zapytał, zbliżając usta do jej ucha. Dziewczyna przesunęła jego głowę delikatnie dłonią tak by wygodniej jej było spojrzeć mu w oczy. Nie była w stanie wykrztusić z siebie słowa, ale jej spojrzenie mówiło wszystko o uczuciu, jakim go obdarzyła. Było trochę zabarwione strachem czy nie powtórzy się czarny scenariusz z jej przeszłości, ale było jak najbardziej szczere. Miała łzy w oczach... Wiele sprzecznych uczuć walczyło w tej chwili o dominacje. Dziewczyna zamaskowała je nieumiejętnie całując delikatnie czarownika w usta. -Nie za dużo na jeden raz...- powiedział do niej i przytulił delikatnie. -Śpij teraz.... Potrzebny Ci sen- wyszeptał i pocałował ją raz jeszcze. Objęła go delikatnie, ostrożnie jakby bojąc się, ze ja opuści. - Zostań ze mną - szepnęła nie dając czarownikowi zostawić jej dzisiejszej nocy samej w nagrzanym łóżku. -Nigdzie nie idę...- szepnął. -Wczoraj Cię nie opuściłem i dziś też zostanę tu całą noc...- powiedział. Skinęła głową wtulona w jego pierś. Westchnęła zmęczona uspokajając się powoli. Przymknęła oczy nie zauważając nawet, gdy zapadła w lekką drzemkę. Gdy otworzyła ponownie oczy była już ciemna, późna noc a dziewczyna była na wpółprzytomna. Wsłuchana w bicie serca czarownika zasnęła na dobre. Gdy elfka się obudziła był już poranek.. Niewiele czasu musiało upłynąć od wschodu słońca. Dalej leżała w objęciach czarownika. Ich oczy spotkały się. Darkning uśmiechnął się lekko. Dziewczyna tylko westchnęła cicho leżąc tak jeszcze chwilkę. Dobrze jej było... Zapragnęła leżeć tak w nieskończoność. Delikatnie połaskotała Darkninga po żebrach. Skrzywiła się lekko na myśl o swoich własnych i ponownie wtuliła w ramiona czarownika. Na szczęście obrażenia wszelkiego typu goiły się na niej jak na psie, więc i wielki wczoraj jeszcze siniak w miejscu uderzenia zniknął prawie. Kombinezon uchronił ją przed połamaniem. Zaśmiała się cicho, nieco ironicznie. Powoli podniosła się na łóżku przeciągając się jak kotka i patrząc uważnie, pytająco na czarownika. - Tym razem cię nie zwaliłam - szepnęła żartobliwie mrugając do niego rozbawiona. Czarownik uniósł brew, chwycił ja za ramiona i pociągnął spadając z łóżka. -Nie, - ja Ciebie zwaliłem!- powiedział z szerokim uśmiechem. Dziewczyna roześmiała się spadając na czarownika. Przycisnęła go do podłogi leżąc na nim, przytrzymując go za ręce i splatając razem ich palce. - Za to teraz jesteś moim więźniem - powiedziała całując go. Czarownik uśmiechał się dalej. -Czego wiec żądasz za ma uwolnienie?- zapytał. - Niczego, bo nie mam zamiaru cię wypuszczać - roześmiała się robiąc śmieszną minę. -Ojej... Czeka mnie niewola?- zapytał. - Mhm... - Elfka przytuliła się do niego mocno. - Ciężka długa niewola - mruknęła wichrząc mu włosy. -U pięknej pani żadna niewola nie jest ciężka... Ani długa... Nawet, jeśli trwa dwieście lat- szepnął i pocałował ją w szyję. Dziewczyna pozwoliła czarownikowi na to by po chwili pocałować go w usta na koniec przygryzając delikatnie jego dolną wargę. - Bardzo długa i bardzo okrutna niewola... - Szepnęła jeszcze zanim straciła na dobre watek. Czarownik zaśmiał się. -Och, co a niedola...[/i[- powiedział i objął elfkę w pasie. -Oby trwała jak najdłużej...- westchnął. Silbern zamknęła mu usta pocałunkiem nie pozwalając skończyć zdania. Jak niewola to niewola... Oczy błyszczały jej rozbawione. -Jakie więc masz dla mnie rozkazy, Pani?- zapytał mężczyzna. - Siedź przez chwilę cicho - szepnęła. Całując czarownika obróciła go tak, że to on znalazł się na górze. Objęła go mocno nie zwracając uwagi na twardą podłogę... Mężczyzna posłusznie siedział cicho. Spojrzał tylko pytająco w oczy elfki. - Chcesz o coś spytać? - Szepnęła mu do ucha. -O dalsze rozkazy...- odparł czarownik. Elfka roześmiała się. Śmiała się z czarownika i z siebie ze wszystkiego. Po chwili ocierała już z twarzy łzy. - Marudzisz... I nie mów do mnie: "Pani" - dziewczyna spoważniała wypowiadając ostatnie słowa. Czarownik zwiesił głowę. -To, co to za niewola?- zapytał, śmiejąc się i pocałował Władczynię w usta. - Oryginalna - odparła łaskocząc znienacka Darkninga po bokach. Ten zaśmiał się i opadł na elfkę. Wsparł się na łokciu i lekko podniósł, po czym przejechał palcami od szyi po brzuch, po czym skręcił w bok by objąć ja w pasie. -Ty... łaskotek się zachciało?- zapytał i połaskotał ja pod pachą drugą ręką. - Ożeż ty! - Dziewczyna zwijała się ze śmiechu. -Błagaj o przebaczenie!- zaśmiał się czarownik. -A może okażę łaskę..- dodał i przestał, sam zakrztusiwszy się śmiechem. Elfka opadła z sił leżąc chwilę nieruchomo rozbawiona. - Pokonałeś mnie - zaśmiała się nie mogąc się ruszyć po takiej porcji śmiechu na raz. -Dobrze... Wstańmy już może... Bo tu poumieramy ze śmiechu!- powiedział czarownik powoli podnosząc się i przy okazji elfkę. Elfka westchnęła wstając - Ale cóż by to była za wspaniała śmierć... Mało chwalebna, ale nie można mieć wszystkiego - mruknęła szczerząc zęby w uśmiechu i odpoczywając trochę. Opadła na łóżko pozwalając sobie odetchnąć Czarownik kiwnął głową potakująco. -Po dniu znów będzie noc- pokiwał głową z uśmiechem. Wyprostował ręce i całe jego ciało zasłonił kombinezon i płaszcz. Spojrzał na nagą Silbern leżącą na łóżku. -Jak odpoczniesz to się ubieraj i chodź... Mamy dziś trochę pracy...- westchnął. Kiwnęła głową mając zamknięte oczy Po chwili pozbierała się przywołując swój kombinezon i po zmoczeniu włosów w łazience była gotowa do pracy. Cały dzień pochłonęło Silbern zapoznanie się z miastami i terenami wokół nich. Latali na kościanym smoku i czarownik opowiadał o możliwościach rozwoju tychże miast. Mówił też o mocy ulokowanej pod górami. -Była tu jakaś cywilizacja przed nami. Sądzę, ze możemy zbadać źródło tej energii...- powiedział na koniec. Skinęła głową zainteresowana tą kwestią. - Zdecydowanie należałoby to zbadać. - Stwierdziła. -Ale dzień juz się kończy... Wracajmy na kolację. Jutro się tym zajmiemy, co?- zapytał. -Chyba ze nie masz nic przeciwko zarezerwowaniu nocy właśnie w tym celu...- Mówisz wiec o wyprawie bez planu zabezpieczenia i przygotowania. Wyprawie być może bardzo niebezpiecznej szczególnie uwzględniwszy TO - elfka wypowiadając ostatnie słowo zabębniła paznokciem o gładką powierzchnie jednej z bransolet znajdujących się na przegubach czarownika. - Dodatkowo należy wspomnieć ze jesteśmy... No dobra... Ja jestem... Zmęczona po całym dniu... - Elfka zamyśliła się opierając się o pierś Darkninga. Podniosła w pewnej chwili głowę prawie rozbijając czarownikowi brodę czołem. W oczach błyszczał jej diabelski ognik - He he !! Wyprawa pełna smaczków! - Mrugnęła żartobliwie - Podoba mi się to! - Wykrzyknęła prawie zwalając się ze smoczego grzbietu na ziemie. - Oj! - Chwyciła czarownika za ramie odzyskując równowagę. -Spokojnie... Wezmę ze sobą Kenner... Bronić się dalej potrafię...- zaśmiał się i przytulił jedna ręka elfkę, drugą trzymając wodze smoczego szkieletu. Ten zrobił szeroki łuk i zakręcił z powrotem do zamku. -Patrz, tam słońce zachodzi.. Jakby świat tam płonął...- powiedział i zamilkł, wpatrując się w zachód. - Ślicznie jest - mruknęła elfka również wpatrując się w zachód słońca. - Dlaczego nie możesz wchodzić do wody? - Spytała nagle sama dziwiąc się ze jej takie pytanie przyszło do głowy. Czarownik westchnął. -Z trudem wynegocjowałem osłonę przed światłem. Luviona nie zgodziła się, bym był odporny na żywioł jej siostry - Thirel, wiec woda pali mnie jak kwas...- pokręcił głową. -Przynajmniej w większej ilości. W mniejszej tylko trochę drapie... Zresztą, nawet nie zauważyłaś tamtego wieczora, by wilgoć Twego ciała cokolwiek mi robiła, prawda?- zapytał. Elfka zorientowała się, ze nie patrzy na zachód słońca, tylko na nią. Dziewczyna bez słowa wtuliła się w mężczyznę. Westchnęła. Po chwili spytała - Z czego to jest zrobione? I do czego tak na prawdę służy? - Jej glos miał dziwny wyraz. Mężczyzna chwilę milczał. -Z duszy...- powiedział po dłuższym czasie. -Cirklet, pas, cztery obręcze. Sześć tchniętych boską mocą dusz.- powiedział. Jego głos był spokojny, ale elfka miała wrażenie, ze załamał się przed chwilą. -Bóstwa zdecydowały, że skoro nie jestem Władcą, to nie mogę się mieszać w "rozgrywkę".- powiedział i zamilkł. - Rozgrywkę! - elfka zawrzała nagłym gniewem. Gdyby nie to, że byli w powietrzu prawdopodobnie jej wybuch nie skończyłby się tylko na przeklinaniu.... Uspokajając się rozczochrała sobie włosy krzycząc jeszcze - Cholera to nie pionki na planszy by się tak bawić cudzym życiem!!! -Jeśli żyjesz wieki i widzisz jak przemija tysiąc i jeszcze tysiąc pokoleń to istoty tracą na wartości. Dla nich jesteśmy niewiele więcej warci niż komary... No może nie dla wszystkich...- powiedział czarownik. -Dla niektórych z nich to właśnie jest gra, od której zależy wszystko.. Ale wciąż gra... Nic więcej....- powiedział i zamilkł na chwilę. -I dlatego toczę z nimi wojnę...- Elfka zamyśliła się chwile. - Nieśmiertelni maja najgorszy los ze wszystkich żyjących istot... Najżałośniejszy... -Mruknęła niechętnie. -No nie wiem... Ja nie umieram...- powiedział czarownik i uśmiechnął się. Dźgnęła go lekko łokciem pod zebra. Wybąkała cos pod nosem niezrozumiałego, po czym zastanawiając się dodała - Zwykle przestają doceniać życie. Ktoś, kto w dowolnej chwili może je stracić bardziej je szanuje. Nie szasta nim tak łatwo... Są pewne wyjątki... - Mruknęła krzywiąc się do swoich wspomnień... Szczególnie tych tuz po opuszczeniu domu, kiedy przekonanie o własnej sile wpakowało ja w niejedne tarapaty... -Wiesz... Jeśli chcesz porozmawiać na ten temat, to moja zarimowa połowa się do tego lepiej nadaje...- powiedział i zachichotał. Spojrzała na niego nieco zdziwiona. Miała zabawny wyraz twarzy. Ten pokręcił głową. -Widzisz... Pod postacią Zarima moim celem jest moc. Potęga, która wynosi mnie ponad poziom, która daje mi siłę, by sprzeciwiać się temu, co uważam za niesłuszne i wspieraniu tego, co uważam za właściwe, ale ponad wszystko nie jestem w stanie znieść prób upodlenia mnie. Bezradności i niemożności powiedzenia lub zrobienia czegoś w jakiejś sprawie. Dlatego bogowie załatwili mnie tak. Wiedzieli, ze boleśniej mnie załatwić nie mogą... A teraz mieli mnie na talerzu, bo potrzebowałem coś załatwić właśnie z nimi- czarownik westchnął. -Gdy odejdziesz moc będzie jedynym celem mego życia, wiesz...- dodał po chwili. Elfka skończyła temat. Potrząsnęła głową pozwalając by opuściły ja ponure myśli. Martwic się będzie, gdy nadejdzie na to czas. - To, co teraz? - Spytała starając się zamaskować resztki troski i lekkiej irytacji w glosie. -Życie trwa dalej...- powiedział czarownik i podciągnął lejce w górę. Smok miękko osiadł na płycie przed stołpem i położył się, by było wygodnie zejść jeźdźcom. -Iridia... Odstawisz go? Tylko nie szalej za długo!- powiedział czarownik, kiwając ręką na dziewczynę. Tej oczy zalśniły i po chwili juz leciała na smoku gdzieś koło zamku. -Kolacja i spać, co?- zapytał czarownik elfki Dziewczyna wzruszyła ramionami zmieniając całkowicie postawę. Teraz obeszła Darkninga krokiem defiladowym i popchnęła go przed sobą do wnętrza zamku. – Nie jestem już dzieckiem od kilku ładnych lat to po pierwsze – odezwała się zza pleców mężczyzny – po drugie mam gorącą nadzieje ze już nigdy w życiu nie wyjdzie ci ta sztuczka z pozbawieniem mnie możliwości zaprotestowania – mruknęła myśląc o tych kilku razach, gdy Darkning ja uśpił. – Po trzecie owszem przyda się odpoczynek, bo choć wyprawa zapowiada się fascynująca to jednak wole się wyspać – kolejny raz pchnęła delikatnie mężczyznę przed sobą. – I kolejna rzecz to musze z kimś porozmawiać… - nagle popychanie się skończyło a elfki nie było już za plecami czarownika. Zostawiła go w jednym z korytarzy. Sama udała się do sali tronowej. Miała zamiar przetestować ile warte jest to łącze, o którym mówił jej czarownik. W sali tronowej dziewczyna podeszła do tronu i na nim usiadła. Przez chwilę przyglądała się obrazom pojawiającym się w jej umyśle. Przejrzała dzikie ostępy i zebrała myśli. Po chwili pewna juz tego, co chce zrobić postarała się nawiązać kontakt z Gaja. Bogini stanęła przed nią w rozmiarze człowieka. -Wystarczy ze pomyślisz... I już się pojawię... O co chodzi?- zapytała z ciepłym uśmiechem. - Chodzi o Darkninga... Chce poznać motywy bogów kierujące ich do tego, co zrobili - powiedziała z naciskiem. - Nazywają mnie Władczynią a tymczasem nie dysponuje nawet niezbędnym minimum wiedzy na temat tego, co dzieje się wokół mnie - dodała zdenerwowana. - Sytuacja jest trochę bardziej skomplikowana... A więc..- zaczęła bogini siadając na stole. -Darkning potrzebował jakiejś przysługi od Luviony. Rozmawiali sami i Luviona miała milczeć na ten temat... Wiesz, ze ten czarownik ma trzy postaci, które równolegle krocza po świecie?- zapytała. -Te obręcze to zbędny manewr, ale dwa bóstwa wymogły go na nim. Nie chcą, by mieszał się do spraw Władców w sposób... Fizyczny. Prawda jest taka, że Harmonia, Ezehial, Azariel i Luviona obawiają się go i chcą unieszkodliwić w jakiś sposób. Te obręcze dadzą im czas na wymyślenie czegoś... Skuteczniejszego, jak to określili..- powiedziała z poważną miną. Najwyraźniej dobrze wiedziała, co czuje elfka. Dziewczyna zaśmiała się gorzko. - Wiec jednak gierki... Brudne gierki istot, które powinny prowadzić ludzi - pochyliła się gwałtownie do przodu kładąc głowę na rekach wspartych o kolana i przeczesując palcami włosy po to by natychmiast odchylić się do tylu z ciężkim westchnięciem. - Jaki rodzaj zagrożenia oni w nim widza? -Dar Hai, moc, ambicję i złość.- powiedziała bogini. Elfka wyczula, że sama też lęka się kilku tych czynników, ale nie byłą pewna, których. Dziewczyna zamyśliła się. - Czyli tego obawiają się bogowie... - Szepnęła nawiązując do swych rozmyślań tuz przed walka z Ezehialem. - Sztylet daje władzę nad innymi bogami temu, który go nosi.... Poza tym jest takim narzędziem jak każda inna bron... Człowiek może zginąć od zwykłego sztyletu a bogowie nie wiedza, czym jest prawdziwy strach przed śmiercią... - Mruknęła myśląc na glos - Wiedza, czym jest lek przed zniknięciem... Gaia pokiwała głową. -Dobrze wnioskujesz. Wola przetrwania to cos, co posiada każda istota żywa... Czy robak, czy człowiek, czy elf, czy bóg...- dodała i westchnęła. - Dlaczego nie został zniszczony? Po co go w ogóle stworzono? I kto tego dokonał? - Bogini przełknęła ślinę. -Nie jestem w stanie Ci odpowiedzieć... Azariel wie... Tylko ona z obecnej Valhalli zna szczegóły... Możesz również zapytać Mrozu... On też pamięta... Ale strącony bóg może nie powiedzieć Ci prawdy...- mówiła Gaia. -Ale z drugiej strony Azariel może być dla Ciebie niebezpieczna... Może, nie musi... Możliwe, ze Ci opowie całą historię... Ale będzie czegoś chcieć w zamian.. Bardziej prawdopodobne...- powiedziała myśląc nad innymi możliwościami. -Możesz też zapytać innego strąconego boga... Boga Wojny!- dodała. - Azariel... - Dziewczyna zastanawiała się chwile. - Mróz raczej mnie nie pokochał.. - Mruknęła. - Kim jest ten Bóg wojny? -Został pokonany przez Nefrytę.. Pomógł jej Darkning...- powiedziała Gaia i pokręciła głową. -Poprzez związek z tym mężczyzną masz więcej wrogów, niż sądzisz.. Uważaj!- powiedziała i westchnęła. - Zdaje sobie z tego sprawę - odparła szczerze. - Ja... Ech... Zastanawiam się... - Dziewczyna zmarszczyła czoło - Nie chce ci zaszkodzić... - Nie zauważyła nawet ze zwraca się do bogini na 'ty' - A jednocześnie chce cos z tym wszystkim zrobić... - Westchnęła ciężko. -Spełniłaś swą rolę... Drizzt postawił świątynię,która dalej funkcjonuje i zdobywa wiernych... Jeśli chcesz możesz odrzucić pozycję władczyni... Ale jeszcze nie teraz... Sądzę, ze ucierpiałabym na zmianie mojej wybrańczyni... Silbern... Lubię Cię i mam nadzieję, że kiedyś przejdziemy się ulicą miasta, wdychając woń kwiatów i ciepłe powietrze, napijemy się wina i zaśpiewamy jakąś sprośną piosenkę!- zaśmiała się głośno. Silbern spojrzała prosto na boginie szeroko otwartymi oczami. Cos błysnęło w jej spojrzeniu i dziewczyna roześmiała sie tak serdecznie ze az jej lzy poplynely z oczu. Dlugo nie mogla sie uspokoic po tym wybuchu. Bogini uśmiechała się długo, aż nagle drgnęła. -Dużo życia zostało zmarnowane... nie tutaj, ale... tak... czuję to....- zadrżałą na całości... po chwili drgnęła, a z jej oczu popłynęły łzy. Postać zamazała sie i zniknęła powoli. Elfka błyskawicznie spoważniała. Wykorzystujac moc tronu i swoje wlasne starala sie rozeznac co sie stalo. Tron nie siegał tak daleko, ale.. jakieś dziecko stało nad brzegiem morza i obserwowało łunę zza horyzontu... to był ogień i elfka nie miała co do tego wątpliwości... jakieś miasto płonęło. Łuna falowała natężeniem światła... eksplozje... i śmierć... elfka to czuła. Tam daleko umierały tysiace... Zaklela wsciekla i starala sie odszukac Darkninga. Dziewczyna przeniosła się do niego. Czarownik stał na balkonie w komnatach Silbern. Zaciskał pięści, patrząc na wschód, skąd widać było łunę.. -Lichtrang.... cholera... Lichtrang...- mamrotał. - Darkning co sie dzieje? - spytala dziewczyna dotykajac jego ramienia. - Dzieje sie cos niedobrego ale tak daleko nie siegam... - dodala. -Masakra... masakra w Lichtrang...- warknął czarownik. -marnotrastwo życia którego można było uniknąć... ale Wij jest złośliwy.. nie da się rozdeptać... pokąsa wszystkich, których moze... zniszczy wszystko, by zwycięzca zyskał jak najmniej...- wymruczał. Gdyby nie to, że był w postaci Zarima zapewne byłby wściekły. Mówił jednak opanowanym głosem... coraz mocniej zaciskajac pięści... - Wij - elfka uniosla brew. Byla zdenerwowana. -Stare bóstwo... wie, ze umiera, wiec niszczy wszystko, co może... rzuca do walki wszsytko co ma... sześćdziesiat tysiecy ludzi... to tyle, co trzy czwarte wszystkich ludzi tutaj...- warknął czarownik. -Wkrótce skona kolejny Stary Bóg... Ale wpierw skona połowa jego wyznawców...- Trzeba to zatrzymac! - dziewczyna zbladla slyszac slowa czarownika. Nie mogla zrozumiec takiego postepowania. -Fanatyzm... nie zrobimy nic... nawet jak każę wycofać się Sotorowi, to ta fala ruszy na armię Pavcioo i Nadira... będzie jeszcze więcej strat... ponad sto dziesięć tysięcy umrze, jeśli każę mu przestać... nie mam mocy, by oczyscić ich umysły...- powiedział, podnoszac dłonie z obręczami na przegubach. -To jest najwieksza masakra w dziejach... masakra w Lichtrang...- mruknął z pogardą. Dziewczyna ze łzami w oczach uderzyła gołą pięścią z całej siły w ścianę. Naturalnie pięść nie wytrzymała... Dziewczyna nie zwróciła uwagi na ból. Teraz jej największym bólem była bezsilność... Krwawiącą dłoń nadal przyciskała do ściany. - Dar Hai... Czy on nadal jest potrzebny? - spytala cicho. -Zapomnij o sztylecie...- powiedział Darkning. -Pozostanie moją własnością... nie mogę pozwolić, by dopadł go ktokolwiek inny...- powiedział. -Nawet sobie nie wyobrażasz ile problemów przysporzył bóstwom... niech myslą, ze jest zniszczony... To da mi dodatkowy atut jeśli znów dojdzie do konfliktu, a ja bede miał coś do powiedzenia!- Dziewczyna odepchnela sie od sciany rozmazujac na niej krew z dłoni. Wyszła z pokoju. Błąkała się po korytarzach idąc szybkim krokiem, mijając kolejnych ludzi i nieludzi. Była wściekła do granic możliwości. Wściekła, bezsilna i zrozpaczona. Darkning miał tylko po części rację... Nie potrafiła jednak określić w którym miejscu... Wyszła na zewnatrz odcinając się od wszystkiego. Szła tam gdzie nie było nikogo kto mógłby się teraz do niej odezwać. Szła w leśna głuszę. Po stokroć pożałowała, że nie ma tu z nią jej ukochanego, wiernego wierzchowca... -Znów uciekasz...- powiedział zimny głos pochodzący gdzieś z góry. - Zostaw mnie - mruknęła. Wiedziała że głos miał rację. w odpowiedzi usłyszała tylko pogardliwy syk. -Gdzie uciekasz? Przed czym? Przed własną bezsilnościa? Przed nia nie uciekniesz, dopadnie cie nawet na koncu świata w leśnej dziczy.. wszedzie... albo będziesz z tym żyć, albo będziesz uciekać całe życie!- warknął. -Masz coś do dodania?- Tak! - warknęła zła w odpowiedzi. - Uciekam bo chce wiele spraw przemyslec! Chce znalezc odpowiedzi na pytania ktore sobie stawiam!!! - wrzasnela odwracajac sie w strone z ktorej dobiegal glos. Głos jednak dobiegł z innej strony. -Sama?- zadrwił. -Zaprawdę dziwną sobie Gaia wybrała władczynię! Równie spontaniczną, ale też i niedorzeczna. Odpowiedzi szukaj tam, gdzie mozesz je znaleźć! U kogoś kto wie, lub w przeszłości. Nie licz, ze to, do czego dotrzesz sama Cię usatysfakcjonuje! - zakończył. -Wracaj... tu nie znajdziesz czego szukasz!- Silbern poczestowala najblizsze drzewo ciosem zranionej piesci. Zgiela sie w pol z bolu klnac na glos z calych sil. Klnac na siebie i na caly swiat. - Wiec kto wie dlaczego czuje sie besilna? Kto wie co moge zrobic? Bo ja nie wiem!!! Nie wiem... - elfka była rozdrazniona. -Jesteś bezsilna, bo inni są potężniejsi. Nie mozesz zrobic nic - jesteś bezsilna. Nic dla tych, którzy dzis skonali nie zrobisz. Pogrzebem zajma się inni.- odparł chłodno głos. Dziewczyna opadła na kolana pochylając sie do przodu i opierając czolo o pień drzewa. Ból zranionej dłoni przyjemnie otepiał wszelkie inne bóle. Dziewczyna mogąc skupić się na dłoni oddaliła od siebie ogarniającą ją rozpacz. - Nie trzeba byc poteznym by chociaz sprobowac cos zrobic... Bezczynnosc jest najgorsza... A bezczynnosc z koniecznosci to jedno z najbardziej okrutnych usprawiedliwien... - powiedziala przez łzy. - Zreszta kim ty jestes by mi mowic takie rzeczy? - spytala. - Doskonala nigdy nie bede. Nie spelnie wszystkich oczekiwan... - "dziwie sie ze w ogole ktos kiedykolwiek mogl byc ze mnie zadowolony" pomyslala odruchowo. Gdy zdala sobie z tego sprawe zawyla wsciekla. Cale zycie ucieka przed tym co zostawil jej ojciec... - Zamknij sie i juz nie odzywaj jesli nie masz konkretnej rady! - wrzasnela wstajac. Starajac sie uspokoic przeszukala kieszenie w poszukiwaniu chusty. Gdy ja znalazla mocno owinela dlon po czym schowawszy ja w faldach plaszcza tak by nikt nie mogł tego zauwazyc ruszyla powoli przez las w kierunku zamku. Najgorszym z dreczacych ja pytan bylo: Co zrobic by zakonczyc te bezsensowne podchody Darkninga i bostw? Wedle jej oceny to tu tkwil caly problem. Gdy w pewnym momencie tknela ja mysl na jakiej podstawie wysnula takie wnioski przestraszyla sie nieco nie umiejac znalezc odpowiedzi. Głos westchnął. -Czy Ty mnei w ogóle słuchasz?- burknął niezadowolony. -Mówiłem wyraźnie - możesz tylko to zaakceptować... jak się z tym nie pogodzisz, to zawsze bedziesz uciekać...- dodał. -A jestem kimś, kogo można nienawidzić, ze to, ze wytyka błędy bez żadnych ogródek.... chociaż nie wiem, czy to powinno być powodem do nienawiści.- syknął. -Pogódź sie z tym, że są silniejsi, przeciw którym czasem nic nie można zdziałać... pogódź sie z tym, bo nie masz dość mocy ani dosć argumentów, by zrobic cokolwiek.... Oto, jak brzmi rada, której sama domyśleć sie nie byłaś w stanie!- mruknął głos. -Wracaj do zamku... Wojny o Valhallę jeszcze sie nie skończyły!- Dziewczyna szła przez las wolno w strone zamku. Noc juz dawno zapadla. Elfka była zirytowana. - Zostaw mnie - mruknela. Po drodze zerwala sobie gałąź i po drodze juz ja nieco obrobila tak ze gdy doszla do zamku ta drewienko mialo ze 30 cm dlugosci i grube bylo na niecale 1,5 cm. Silbern w zamku zgarnela gdzies skorzane rekawice i kawalki metalu. Znalazla sobie wygodne ciche miejsce ignorujac wszystko co sie dzialo naokolo niej wylaczajac tylko najwazniejesze najpilniejsze rzeczy wymagajace jej uwagi po czym zaczela swoja moca i sila woli laczyc rekawice z metalem. Gdy skonczyla bylo dobrze po polnocy. Rekawice byly toporne i ciezkie, z obcietymi palcami, usztywnione plytkami z metalu. O to elfce chodzilo. Załozyla je sprawdzajc czy da sie w ogole tym poslugiwac. O dziwo nie bylo zle. Prawa rekawica doskonale spelnila jedno ze swych zadan polegajace na usztywnieniu potluczonych kosci i stawow zmniejszajac nieco bol. Dziewczyna zadowolona ruszyla powoli do zamku przyzwyczajajac sie do rekawic. Bedzie musiala je jutro poprawic nieco... Poszla do swej komnaty wydbywajac z kieszeni drewienko. Gdy dotarla na miejsce usiadla w fotelu przed kominkiem i dobytym z cholewy buta sztyletem zaczela strugac patyk. Ten stopniowo nabieral porzadanego ksztaltu. Godziny mijaly w skupieniu. W koncu Silbern w swietle ognia z kominka i powoli pojawiajacego sie na niebie slonca obejrzala swoje dzielo. Byl to niewielki surowo wygladajacy flecik. Nie wiedziala czy bedzie dzialal ale wiedziala ze mogla z niego zobic male dzielo sztuki juz teraz ozdabiajac go i poprawiajac. Cisnela instrument w plomienie nie zastanawiajac sie nad tym dluzej. Schowala sztylet i opierajac glowe na lewej rece wspartej o porecz fotela przysnela. Drzemka byla lekka i nieco nerwowa. Rownie dobrze mogloby jej nie byc gdyz nie przyniosla odpoczynku, a byle co bylo w stanie dziewczyne obudzic. Byla po prostu zmeczona po calej nieprzespanej nocy... Usłyszała westchnienie. Czarownik wyszedł powoli z cienia i zdjął kaptur. -Nie położysz sie?- zapytał. Elfka nie otwierajac oczu odparla tylko ponuro - Zaraz swit, obowiazki czekaja. Nie ma sensu sie klasc... - Nie skonczyła mówić, gdy poczuła, że mężczyzna ją podnoisi i przyciska do siebie. -Musisz się wyspać... jeszcze nie masz poważnych obowiązków... prześpij się!- powiedział i połozył ją. Przyklęknął przy łóżku. -mam z Tobą zostać?- Drgnela gdy mezczyzna ja podnosil. Nie byla przygotowana na to. Gdy polozyl ja na lozko westchnela tylko ciezko. - Nerwy nie dalyby mi zasnac i tak... - mruknela zmeczonym glosem. Widac bylo ze ma zamiar sie podniesc. Męzczyzna pogładził ja po czole. -Zaśniesz... rozluźnij się....- powiedział i zaczłą delikatnie uciskać na jej kark. -Obróć się... nie mogę Cię uśpić magią, wiec użyje dłoni....- powiedział i uśmiechnął się lekko. Westchnela ciezko ale posluchala czarownika. Oparla glowe na dloniach po raz kolejny cieszac sie z pomyslu z rekawicami. Wygodniej bylo oprzec glowe o cos pewniejszego niz obolala reka... Mężczyzna zajął się masażem i wprawił szybko elfkę w stan przyjemnego otępienia. Pogładził ja ręka po włosach i nakrył kołdrą. -Zaśniesz... teraz zaśniesz...- powiedziął szeptem. Dziewczyna nawet nie odpowiedziala na wpol przytomna ze zmeczenia i otepiala. Nie byla juz w stanie nawet oka otworzyc zapadajac powoli w sen... Silbern obudziła sie około południa. Dziewczyna przekrecila sie na bok przygladajac sie temu co czytal czarownik siedzacy obok niej na lozku. Lezala w milczeniu. Spojrzał na nią i uśmiechnłą się. -Jak samopoczucie?- zapytał, odkładajac książkę. Elfka westchnela ciezko. - Zle sie czuje ogolnie - szepnela podnoszac sie i szukajac czegos do picia. Siegnela po naczynie stracajac cos po drodze na podloge. Nie zwrocila uwagi na to co to bylo. Czarownik sięgnąl i podniósł niewielki metalowy obiekt. Skrzywił się, patrząc na zbity klosz. -Lampka...- westchnął i odstawił na bok. -Zaciążyła Ci wiedza o Lichtrang?- zpytał. Elfka odstawila szklanke od ust przygladajac sie zawartosci. - Tak podejrzewam - stwierdzila rozmyslajac o dniu poprzednim. Westchnela ciezko wracajac do przerwanej czynnosci. Czarownik pokiwał głową. -Zło było, jest i będzie... Czasem je zwalczymy, a czasem nic nie da sie zrobic...- westchnął. -Nie powinnaś o tym za długo pamietać, ani o tym myśleć. To wytworzy poczucie winy...- powiedział z przekonaniem i pogładził elfkę po włosach. - To mozna sie gorzej czuc? - syknela niezadowolona. Wstrzasnal nia dreszcz gdy zdala sobie sprawe ze odzywa sie niegrzecznie i agresywnie. - Przepraszam. Marudze - Opadla na poduszke pozwalajac sobie na odetchniecie. Czarownik westchnął. -Można, wierz mi... to co przeżywasz to na prawdę nic...- powiedział i połozył jej rękena ramieniu. -W tym na pewno mozesz mi wierzyć... to co stało się wczoraj nie umywa się do tego, przez co przeszedł chociażby Philisterias, czy Defergentes... albo ja....- westchnął znów. - Przepraszam - szepnela jeszcze raz elfka wtulajac sie w szeroka piers czarownika. Lezala tak przez chwile przyciskajac do piersi Darkninga swoja drobna piastke... teraz uzbrojona w ciezka rekawice. Spod metalowych plytek i grubej skory wystawal skarj chusty - rudobrazowej od zeschnietaj krwi - ktora dziewczyna owinela sobie dlon. Mężczyzna delikatnie wziąl jej pięść w dłonie. Zdjął rękawicę elfki, po czym gdy jego obie rekawice rozpłynęły się w powietrzu Silbern poczuła ciepło w dłoni. -Już...- powiedział odejmując ręce od zaleczonej rany i przytulajac kobietę do siebie. -Życie nas doswiadcza... kiedyś dostaniemy zapłatę za to, ze przetrwalismy to, co na nas zesłano...- powiedział. Dziewczyna westchnela przeciagle nadal nieco zmeczona... O swicie zasnela a teraz bylo niedaleko po gorowaniu slonca. Ziewnela zaslaniajac usta reka po czy zdjela druga rekawice i wstala rzucajac ja na podloge. Ta spadla z glosnym brzekiem metalowych czesci. Elfka podazyla do lazienki z zamiarem wykapania sie. Chciala sie rozbudzic. Robota czeka... Gdy Silbern weszła w końcu do wanny pstryknęła palcami i uderzyła dłonia w powierzchnie wody ogrzewajac ja. Warknela cos nieprzychylnego bo woda okazala sie nieco za goraca ale elfka nie opuscila wygodnego stanowiska. Dziewczyna długo nie wychodziła z łazienki. Bardzo długo. Zagadka szybko sie wyjasnila... Zasnela w wodzie... Czarownik westchnął, wchodząc do łazienki. I tu pojawił sie pierwszy problem. Jak wypuscic wodę? Darkning burknął coś nieprzychylnego i cofnął sie do pokoju z łózkiem. Skóra nie powinna przepuscic wody. Sięgnął szybko i wyszarpnął korek. Potem wziął ręcznik i podniósł przezeń nagą włądczynię, po czym zaniósł ją do łóżka, i delikatnie wytarł. Wreszcie położył ją pod poscielą i nakrył po szyję. Pogładził po włosach. Stał przez chwilę i opierał się pokusie położenia się obok. Co innego, gdyby elfka go zaprosiła. Westchnął i usiadł koło niej, kładąc rekę na jej czole. Silbern obudziła sie juz poznym popoludniem. W sumie to zerwala sie chwytajac zaskoczona za glowe gdy zauwazyla ze cos jest nie tak. Wymamrotala jakies przeklenstwo pod swoim prywatnym adresem. Czarownik siedziął obok niej i coś czytał. -Spokojnie... widac potrzebowałaś jeszcze snu...- zaśmiał sie. -No jak tam teraz?- zapytał, gładząc ramię i szyję elfki. - Cały dzien praktycznie przespalam - zamrugala oczami. Burknela cos do siebie posylajac Darkningowi zabawny usmiech pelen samokrytyki. Ten zaśmiał się znów i przytulił elfkę. -Jesteś usprawiedliwiona.... W koncu niedawno stanęłaś do walki z bogiem, prawda? Poza tym wiedza o niektórych rzeczach też jest ciężkim brzmieniem- kiwnął głową - Marne to usprawiedliwienie - mruknela przytulajac sie do czarownika. - Czy właściwie zostalo nam dzisiaj jeszcze na cos czas? - spytala zerkajac w strone okna. Slonce powoli chylilo sie ku zachodowi. -Na co tylko chcesz...- odparł czarownik i oparł głowę an jej ramieniu. - Znow wszystko odkladam - widac bylo ze cos jej ciazy na sercu ale dziewczyna szybko zmienila tor myslenia i postepowania. Pocalowala czarownika. Podniósł głowę i pocałował ja w usta. -Jeszcze mozesz sobie pozwolic.. doceń ten czas.- powiedział w przerwie miedzy jednym, a drugim pocałunkiem. Przycisnął do siebie elfkę. Dziewczyna pociagnela czarownika ku sobie na łózko. Strój czarownika rozpłynął się szybko i już przylegał do elfki całym ciałem, obejmując ją w paise i na wysokości łopatek. Całował namietnie, nie odrywajac ust od jej ust. Wreszcie nastapiła chwila przerwy. -Chciałbym, żebyśmy zawsze mieli dla siebie czas....- westchnął. - Co jest przeszkoda? - spytala dziewczyna nie myslac teraz tak na prawde o niczym. Czarownik usmiechnął sie. -Teraz nic... i oby tak pozostało!- odparł z uśmiechem i powrócił do całowania. Lewą ręką przytulał ją do siebie, zaś prawej pozwolił swobodnie wędrować przez plecy, kark i uda elfki. Elfka westchnela zamykajac oczy i odwzajemniajac pocalunek. W pewnym momencie przerwala usmiechajac sie. Usmiech byl promienny i cieply. Dziewczyna przylozyla dlon do piersi czarownika po czym popchnela go odwracajac sytuacje. Teraz czarownik byl na dole. Pochylajac sie nad nim z tym samym usmiechem pocalowala go w usta. Ten objął ją w pasie. Nie miał nic przeciw tej sytuacji i widocznie bawiła go ona. Był ciekaw kolejnego kroku elfki. Przekazał jej inicjatywę, skoro ona chciała ją przejąć. Usiadła mu na wysokości bioder, chwytajac za dlonie i podnoszac do gory. Gdy czarownik juz siedzial dziewczyna przytulila sie tylko do niego mocno otaczajac go w pasie kolanami. Pocalowala go w bark i wtulila glowe w jego ramie. Mężczyzna przesunął rekami w górę, i rozkładajac je na łopatkach kobiety przyciagnął ją do siebie by po raz kolejny pocałować. Cała sytuacja podobała mu sie coraz bardziej i nie miał pojecia, co elfka zrobi za chwilę. Elfka pocałowała czarownika w ucho po to tylko by po chwili je przygryzc delikatnie. Pozwolila swoim dloniom bladzic po ciele Darkninga. Obie dlonie zatrzymaly sie w pewnym momencie na udach czarownika. Silbern odchylila sie delikatnie do tylu czekajac na czarownika. Ten był lekko zaskoczony takim obrotem sytuacji. podniósł się i nachylił nad elfką, kładąc dłonie na jej biodrach. Spojrzał jej w oczy i usmiechnłą się. zdawał sie pytać "Czego teraz pragniesz?" ale bez uzycia słów. Elfka odpowiedziala spojrzeniem. Była w nim jakas iskra... Zaborczosci? Dziewczyna chciala miec czarownika tylko dla siebie... Na cala wiecznosc... Patrzyla mu gleboko w oczy jak zakleta. Przysunął się do niej blizej, na tyle, by mogła czuć jego ciepło, ale by nie stykali się skórą. Pogładz
-Możesz usiąść... To Twe miejsce...- odezwał się głos zza tronu. Darkning stał, opierając się o tył oparcia plecami. Patrzył na gobelin powieszony z tyłu z symbolem Gai po środku i korony powyżej. -Masz władzę... Teraz czas na religię... Masz do tego głowę?- zapytał się, wzdychając. Elfka drgnęła wzbudzona. Podniosła głowę i popatrzyła na Darkninga. Nie od razu zrozumiała, co on do niej mówił. - Nie wiem... - Odparła początkowo niepewnie - Nie znam się na religii. Nie wiem, co bym miała robić... - Powiedziała szczerze podchodząc do tronu, lecz nie usiadła. Odwołała włócznię i wpatrzyła się w ten sam gobelin, któremu przyglądał się Darkning. - Poza tym Gaia jest boginią... I to ona się na tym zna - dodała cicho. -Więc porozmawiaj z nią... Ten tron Ci to ułatwi. To nie jest zwykłe wygodne siedzenie. Usiądź - zrozumiesz...- powiedział czarownik, nie odrywając wzroku od gobelinu. Dziewczyna westchnęła i opadła na tron. Zrobiła to zbyt gwałtownie i syknęła z bólu, gdy uderzyła o coś stłuczonym barkiem. Elfka poczuła jak płynie przez nią siła pochodząca z ziemi. Zobaczyła ludzi śpiących w swych łóżkach. Kilku podróżników powoli docierających do miasta, zwierzęta układające się do snu w swych legowiskach i gniazdach, nocne drapieżniki powoli budzące się i przygotowujące do łowów, matkę uciszającą dziecko, by spało dalej spokojnie... -To twoje łącze- usłyszała szept czarownika. -Widzisz, co się dzieje na całym kontynencie... Widzisz wszystko na raz, ale odbierasz każde... Twój umysł potrafi sobie z tym radzić, nawet, jeśli Ty nie potrafisz...- Powiedział mężczyzna i westchnął. -Zdobyć władzę jest dość łatwo, ale utrzymać ja jest trudniej. Sądzę jednak, ze Ci się uda...- powiedział i pokiwał głową. Dziewczyna była zdziwiona tym, co zobaczyła. Przyglądała się temu, co działo się na kontynencie siedząc tutaj, w sali tronowej... Zająknęła się nie bardzo wiedząc, co chce powiedzieć. Najwyraźniej chciała zadać jakieś pytane, ale jej to nie wyszło. Czarownik obszedł tron i stanął przed nią. -Chciałaś się o coś zapytać. Pytaj... Teraz jest czas!- powiedział. Podsunął jedno z krzeseł i usiadł na nim. - Jaka moje w tym rola? - Spytała nie rozumiejąc tak naprawdę, do czego zmierza czarownik. - No i na jakiej podstawie wysnuwasz takie wnioski? - stwierdziła, że rzetelne pytania więcej jej wyjaśnią. - Co teraz będzie? - Skończyła czekając na odpowiedzi. -Twoją rolą - trwać. Będziesz musiała.. Będziesz miała powinność rozstrzygać spory wewnątrz państwa i decydować o stosunku do innych państw...- westchnął. -Zadania pojawia się same. Domyślanie się pozostawisz Philisteriasowi. Przybędzie tu za kilka tygodni. Stwierdził jednak, że ma dość ludzkiej postaci. Zapewne będzie wyłącznie liszem, co będzie skrywał pod maską. Będzie dodatkową parą oczu i uszu, które będą ci dostarczać zaskakująco dużo informacji i będzie sugerował rozwiązania. Można na nim polegać - sam go stworzyłem!- kiwnął głową. -W przeciwieństwie do większości nieumarłych nie jest manipulantem i ma silne poczucie obowiązku.- Skinęła głową czekając na więcej wyjaśnień. Wstała rozprostowując obolałe kończyny. Siedzenie na tronie sprowadzało na nią obezwładniającą senność, a teraz nie chciała zasypiać. -Cóż więcej powiedzieć... Będę Cię wspomagał do czasu przybycia Philisteriasa. Jeśli tego zapragniesz, to zostanę tutaj nawet po jego przybyciu, ale w takim układzie będę musiał zmienić postać.- westchnął. Popatrzyła na niego zdziwiona zupełnie już nie rozumiejąc, o co mu chodzi. Uniosła brew prosząc tym samym o dalsze wyjaśnienia. – Ale co… Dlaczego mówisz o odejściu? Zmienić postać? – dziewczyna zadała dręczące ją pytanie. „Nikogo nie trzymam ani nie przeganiam… Sami zawsze odchodzą” pomyślała z goryczą. – Iridia się myliła… - „Ja dalej prowadzę wojnę…” – Cholera! Dlaczego on zawsze miał rację?! – krzyknęła dziewczyna myśląc o swym ojcu i chowając głowę w dłoniach jakby słowa te związane były z wielkim bólem. Elfka zagubiła się we własnych myślach. Nie wiedziała już, co powiedziała na głos a co było tylko przelotną myślą. Kręciła się trochę po sali mieszając myśli i słowa, nie zdając sobie sprawy z tego, że w jej wypowiedziach pojawił się totalny chaos. – Dziś rano chciałeś o coś spytać… - przypomniała zapominając tym samym, że zadawała czarownikowi jakieś pytania. Zmęczenie narastało, a Silbern miała tyle pytań, że chcąc uzyskać na nie odpowiedzi jeszcze dziś, na siłę utrzymywała się na nogach. Niestety to samo zmęczenie które sprawiało, że drżała jakby znalazła się na środku lodowej pustyni ograniczało jej zdolności myślenia. Nie zauważyła kiedy zaczęła chodzić w kółko dość szybko ale chwiejnie. Jej słowa zamieniły się też w bełkot, który czarownik z trudem rozumiał. Darkning pokręcił głową. -Widzisz... Te bransolety pozbawiają mnie mocy... Nie dają mi prawa skrzywdzić fizycznie lub mentalnie jakiejkolwiek istoty, a przebywając na tym kontynencie narobiłem sobie nieco wrogów... Jeśli pozostanę pod tą postacią to ci wrogowie zmeinią się również w Twoich wrogów... Ponadto ja będę zagrożony - nie mogę się bronić...- westchnął. -Poczucie bezsilności to coś, o czym dawno już zapomniałem...- dodał i westchnął raz jeszcze - ciężej. Do elfki najwyraźniej nie dotarła całość przekazu. Machnęła ręką starając się przywrócić sobie jasność myślenia. Zdjęła z głowy srebrną obręcz. Zrobiła to po raz pierwszy w obecności Darkninga. Na jej skroni czarownik dostrzegł srebrne pasmo włosów w miejscu gdzie miała bliznę po uderzeniu przez jej 'ukochanego'. Przeczesała palcami włosy i usiadła na ziemi w miejscu, w którym stała. Chwilę bawiła się obręczą, ale nie mogąc się skupić ograniczyła się w końcu do powtórzenia ostatniego pytania. Czarownik westchnął. -Pytanie brzmi "czy chcesz, bym tu pozostał, gdy jesteś władczynią?"- powiedział i złożył ręce za plecami. -tamto... Nieważne...- powiedział. -Już nie umiem... A z resztą...- machnął ręką. -Zapomnij!- Hm? - Odparła nie rozumiejąc, o co chodzi. Machnęła ręką ponownie. - Zostań... - Dodała już prawie przez sen. Czarownik pokiwał głową. -Ale... Nie... W sumie...- zaczął. Zaśmiał się. -Dobrze, potrzebuję Twej świadomości jeszcze na chwilę!- powiedział pstrykając palcami. Dziewczyna zamrugała niepewnie oczami patrząc prosto na czarownika. -mam możliwość ingerencji w Twą pamięć... Mogę usunąć z niej tamten nieprzyjemny incydent.. Oddalić go, złagodzić...- powiedział, poważniejąc zupełnie. Elfka popatrzyła na Darkninga szeroko otwartymi oczami. - O czym ty mówisz? - Spytała zupełnie nie rozumiejąc, o co chodzi. Potrząsnęła głową nie wiedząc czy jej się śni czy nie. Zupełnie nie rozumiała... -Chodzi o ból sprzed lat, moja droga...- westchnął. -O twoje niezbyt przyjemne przeżycie, które kołacze się wewnątrz Twej jaźni...- Elfka roześmiała się nie wierząc w jego słowa. - Przecież... Przecież nie ma nic takiego... - Odparła przyglądając się mężczyźnie uważnie. "O czym on mówi?" -Będę bezpośredni. Chodzi mi o incydent z Twą pierwsza miłością..- powiedział. -Pamiętasz to?- Incydent? - Elfka straciła pewność siebie, ale nadal wyglądało na to, że nie rozumie, o co chodzi czarownikowi. Przeczesała palcami włosy szukając w pamięci jakichś poszlak. Nie znalazła nic oprócz czarnej dziury w dniu, w którym straciła ukochanego. - Tylko to po nim mi zostało... - Odparła dziewczyna dobywając z cholewy buta swojego sztyletu. Darkning poznał tę broń. To od jelca tego sztyletu dziewczyna nosiła pod włosami na skroni głęboką bliznę. -To tym dostałaś w głowę?- zapytał dla pewności. Pomimo osłabienia zdolności powinien podchwycić aurę bijącą od broni, gdyby taka istniała. Elfka popatrzyła na niego nie starając się ukryć zdziwienia. - W głowę? Co?! Darkning, o czym ty mówisz?-Daj mi na chwilę ten sztylet i pozwól mi pomyśleć...- powiedział czarownik. -Nie pamiętasz tamtego zdarzenia, wyparłaś je, ale ono wciąż tam jest. Muszę się zastanowić jak postąpić z tym problemem...- Dziewczyna wstała chwiejnie i podała mu ostrożnie sztylet nie wiedząc o co może czarownikowi chodzić. Usiadła ponownie na podłodze przyglądając się mężczyźnie. Zmęczenie ustąpiło na razie miejsca ciekawości i zdziwieniu, ale mimo to Silbern z trudem przychodziło skupienie uwagi na czymkolwiek. W końcu nie wytrzymała… Nie mogąc sobie niczego przypomnieć, przywołać wspomnienia, o którym niejasno wspominał czarownik Władczyni spytała przerywając mężczyźnie tok myślowy – Darkning, o jakim wspomnieniu mówisz? – jej głos brzmiał bardzo niepewnie. Ten spojrzał na nią, odrywając wzrok od sztyletu. -O tym, do czego doszło niecałą godzinę przed śmiercią Twego ukochanego....- odparł. -Zawsze uważałem gwałt za karygodne przewinienie...- westchnął i powrócił do skupiania uwagi na sztylecie. -Trzy punkty....- mruknął do siebie. Dziewczyna patrzyła na niego z przerażeniem w oczach. Widać było, że przekopuje się przez swoje wspomnienia starając się dotrzeć do takiego wydarzenia. Znowu przejechała palcami po włosach natykając się na bliznę nad skronią. Zatrzymała dłoń w tym miejscu patrząc z przerażeniem na sztylet trzymany przez czarownika. Jak przez mgłę przypominała sobie, co się wtedy zdarzyło... Znieruchomiała nie mogąc nic z siebie wykrztusić. Wstrzymała oddech zagubiona wśród własnych myśli i wspomnień. Nie wierzyła w to, co właśnie wracało do jej świadomości. Nie wierzyła i nie chciała uwierzyć. -To było, ale Ty starasz się uwierzyć, ze nigdy się nie zdarzyło, zamiast stawić temu czoła.- wymamrotał czarownik, kładąc sztylet na stole koło niego. Podszedł do elfki. -Trzy punkty.... Jeden aż nadto widoczny....- westchnął i dotknął jej czoła. -Teraz drugi punkt...- wymamrotał i zaczął lustrować ciało elfki. Dziewczyna nawet nie drgnęła. -Drugi punkt tu... i trzeci tu...- wskazał brzuch i ramię Silbern. -Chcesz to wspomnienie usunąć, czy osłabić jego więź?- zapytał czarownik biorąc w dłoń sztylet, chwytając za czubek ostrza. Dziewczyna nie była w stanie odpowiedzieć. Głos uwiązł jej w gardle. Zbladła nie mogąc nawet zaczerpnąć powietrza. Schowała głowę w dłoniach starając się znaleźć jakiś punkt zaczepienia dla samej siebie. Czarownik westchnął i zdjął kaptur, po czym przykląkł przy niej kładąc jej rękę na ramieniu i lekko przytulił. -Ciii... Czasem trzeba stawić czoła temu, co się stało...- powiedział szeptem. Elfka rozpłakała się nie będąc w stanie poradzić sobie z natłokiem myśli. Jej podświadomość usilnie walczyła o zepchnięcie wspomnienia jak najdalej i jak najgłębiej... Kostki zaciśniętych palców zbielały z wysiłku. Czarownik odstawił sztylet na bok i mocn0o przycisnął dziewczynę do siebie. Przysłonił ja płaszczem i trzymał w objęciach. -Nie możesz tego odepchnąć... Musisz zaakceptować, bo nigdy się go nie pozbędziesz...- mówił. Silbern zaczęła drżeć na całym ciele. Chaos w jej głowie był dla niej nie do wytrzymania. Zawyła jak zranione zwierzę. Nie była zdolna do jasnego myślenia. Widać było, że wybuch ma się końcowi, bo dziewczyna opadała powoli z sił. Elfka w końcu się uspokoiła. Był to chwiejny spokój bardziej wynikający z braku siły niż z czegoś innego. Wtuliła się w ramię Darkninga. Nagle wszystko, w co wierzyła do tej pory okazało się kłamstwem. - Dlaczego? - Szepnęła sama do siebie. Zrobiło jej się zimno i było jej niedobrze. -Bo świat nie jest w porządku...- westchnął czarownik i pocałował elfkę w czoło. -Jeśli masz w ramię wbity kolec, to nie pozbędziesz się bólu nie zwracając na niego uwagi, lub udając, że go tam nie ma. Musisz go wyszarpnąć i zaleczyć ranę...- dodał. -Mogę Ci pomóc... W tym pierwszym tylko pośrednio, bo jestem tylko wsparciem psychicznym, ale jeśli chodzi o zaleczanie rany... Pomogę Ci, jeśli tylko masz dość odwagi podjąć to wyzwanie. Silbern tylko kiwnęła głową przez łzy. Mocniej jeszcze wtuliła się w czarownika szukając u niego oparcia. Słabnącą siłą woli powstrzymywała się od dalszego płaczu. O dziwo udało jej się to. Najchętniej teraz zniknęłaby z tego świata nie pozostawiając po sobie nawet śladu czy wspomnienia. Czuła się źle... Czarownik powoli ją podniósł. -Potrzebujesz snu... A ja upewnię się, by był spokojny!{/i]- powiedział i zaczął iść w kierunku sypialni Silbern. Gdy Darkning kładł ją do łóżka dziewczyna w ostatnim przebłysku świadomości chwyciła go za przód koszuli i delikatnie pociągnęła go ku sobie szepcząc sennie – Dark… Zostań… - zmusiła go tym samym do położenia się koło niej. Wtuliła się w niego i zasnęła głęboko wciąż nie wypuszczając jego ubrania z uścisku. Zbudziła się późno. Było już dobrze po południowym górowaniu słońca. Dziewczyna na początku nie otwierając jeszcze oczu dość mętnie pomyślała, że znów spała w butach i z mieczem u pasa. Prawy bark pulsował tępym bólem. Był zwichnięty po potyczce z bóstwem i dodatkowo nadwyrężony pływaniem. Poza tym czuła się źle po wczorajszym wybuchu płaczu. Źle jej było z tą dziwną świadomością własnego życia... Otwierając oczy spojrzała wprost na Darkninga. Nim mężczyzna zdołał coś powiedzieć Silbern z wyrazem bezgranicznego zaskoczenia na twarzy cofnęła się gwałtownie spadając z łóżka i… ciągnąc za sobą czarownika, gdyż w dalszym ciągu trzymała go za ubranie. Lecąc w dół zahaczyła głową o szafkę nocna a lewym łokciem o brzeg łóżka. Potem w zetknięciu z podłogą ucierpiała znowu głowa i nieszczęsny prawy bark. Na sam koniec zwalił się na nią czarownik. – P… Przepraszam… - wystękała krzywiąc się z bólu i puszczając mężczyznę. Nie mogła się ruszyć z powodu bólu w ramieniu i leżącego na niej czarownika. – Gaja nie mogła lepiej trafić… Wybrała Władczynię, która nie potrafi zadbać nawet o samą siebie... - Jęknęła sarkastycznie, uśmiechając się smutno przez łzy i rozmasowując stłuczoną głowę. Czarownik powoli się podniósł i pomógł wstać elfce. Pokręcił głową. Przyłożył ręce najpierw do jej głowy, potem zajął się prawym barkiem "naprawiając" jak to określił uszkodzone ciało. -Gdzieś jeszcze boli?- zapytał. - Łokieć i kostka - zamarudziła dziewczyna - Ale tego buta to ty dziś już nie zdejmiesz... Kostkę skręciłam walcząc z Bogiem Agonii - wskazała na prawą nogę siadając na łóżku z nieszczęśliwym wyrazem na twarzy. "No i żebra" dodała w myślach wspominając uderzenie jej własnych łańcuchów. Czarownik przyłożył dłoń do kostki. Skupił się przez chwilę. Materia buta strąciła spoistość i rozpłynęła się się w powietrzu niczym syrop w wodzie. Dotknął kostki i zaleczył "uszkodzenia", po czym zespolił but na nowo. Potem w dłonie wziął łokieć. Ból ustał. -Jeszcze coś?- zapytał. -Nie miałem jak śledzić Twej potyczki z Ezehialem, miałem trochę na głowie w tamtym momencie...- zaśmiał się. - Nieważne - machnęła ręką i wzruszyła ramionami. Żebra nie dokuczały jej bardzo. Były po prostu obite. Wedle jej oceny nie było sensu się nimi przejmować. Chociaż ból żeber objawiał się u niej pewną sztywnością ruchów to dziewczyna tego nawet nie zauważyła. Czarownik skinął głową. -Więc... Jesteś gotowa powrócić do tematu ze wczoraj?- zapytał trochę niepewnie. Silbern posłała mu udręczone spojrzenie - Nie mam chyba wyjścia... - Szepnęła i po plecach przebiegł jej lodowaty dreszcz. -A więc słuchaj.. Mogę to wspomnienie usunąć całkowicie... Ale wtedy zapomnisz o nim całkowicie. Nie będziesz pamiętała, żeby taka istota jak on w ogóle istniała. Mogę też osłabić moc tego wspomnienia... Będziesz wiec i jego i zdarzenia tamtej nocy pamiętać, ale straci to na znaczeniu... Znacznie. Nie będzie wywoływało tak silnych emocji...- zakończył.- Człowiek, elf, wszystkie żywe istoty żyją po to by zbierać doświadczenia. By się na nich uczyć i doskonalić się na ich podstawie. Całkowite zapomnienie byłoby, więc tylko powtórzeniem tego, co robiłam do tej pory... Uciekaniem przed prawdą. - Stwierdziła a jej głos był pozbawiony wyrazu. W jej oczach było jednak widać, że cała sprawa bardzo ją gnębi.-Mądra decyzja...- kiwnął głową czarownik. Założył kaptur i uniósł ręce. Zza jego paska wystawał sztylet Silbern -Gotowa?- zapytał. Skinęła powoli głową sztywniejąc nieco. Nie wiedziała, co się teraz stanie... Czarownik wytworzył niewielkie ładunki energii na opuszkach palców. Dotknął wskazującym jednej ręki skroni Silbern. Drugim - rękojeści sztyletu. Oba punkty połączyła półprzezroczysta, pulsująca nić z fioletowej energii. Potem połączył sztylet z bokiem i brzuchem elfki w ten sam sposób. Zacisnął pięść i uderzył nią w drugą, po czym złożył otwarte dłonie i powoli je oddalał od siebie. Nici słabły coraz bardziej, aż wreszcie, gdy były niemal zupełnie niewidoczne Darkning przerwał ruch, zacisnął pieści i uderzył nimi o siebie ponownie. Szum.. Tyle elfka pamiętała. Głośny szum.Obudziła się chwilę po tym czarownik siedział koło niej na łóżku, w którym leżała. -Załatwione!- powiedział. -Udało mi się niemal zobojętnić tamto zdarzenie. Myślenie o tym teraz przyniesie najwyżej niesmak...- dodał i zdjął kaptur. -Jak się czujesz/- zapytał. - Dziwnie - odparła dziewczyna zgodnie z prawdą. Zaczęła się nad czymś zastanawiać. Prawą ręką dotknęła blizny nad skronią rozwichrzając włosy. Srebrne kosmyki wymieszały się z jej płomiennorudą czupryną tworząc zabawny efekt. Po chwili chwyciła dłoń czarownika i przyłożyła ją do tego miejsca. Mężczyzna wyczuł pod palcami szorstką nieprzyjemną pamiątkę. Kości były kiedyś pęknięte w tym miejscu - Odebrał mi większość wspomnień... - Stwierdziła sucho na zimno analizując sytuację. Wyglądała jakby wiele dręczących ją kwestii nagle wyszło na światło dzienne i znalazła wiele odpowiedz na dręczące ją pytania. - Dziękuje - powiedziała nieco zmęczonym głosem. -Jestem tu po to by Cię wspomagać- czarownik mrugnął do elfki. -A teraz powiem trzy magiczne słowa...- uśmiechnął się, wstał i podał jej rękę. -Idziemy Na Śniadanie!- Szeroki, radosny uśmiech, który pojawił się na twarzy dziewczyny nie mógł być źle odczytany. - Czytasz w moich myślach - powiedziała dwuznacznie. Czarownik zaśmiał się. -Chodźmy nim ostygnie!- Silbern wstała wspierając się na ręce Darkninga i podążyła za nim głodna jak stado wilków w zimie. Śniadanie było pokaźnych rozmiarów i brali w nim udział nie tylko Silbern i Darkning. Elfka poznała bez problemu Mrocznych Rycerzy, rudowłosą kobietę, wielkiego szkieleta ze zwierzęcą czaszka z rogami. Przy stole siedział również kobieta w czerni i sukkub oraz pomniejsi dowódcy oddziałów. na widok Silbern wszyscy unieśli puchary. -Za Władczynię!- krzyknęli i wychylili duszkiem zawartość. -Siadamy!- zaśmiał się czarownik. -Tam przy szczycie stołu.- wskazał miejsce Silbern. -A je tuż obok!- wskazał siedzenie po prawej stronie od miejsca Władczyni. -Nie było okazji świętować zwycięstwa, więc...- czarownik rozłożył ręce i znów się zaśmiał. Elfka popatrzyła po zgromadzonych śmiejąc się i podążyła w stronę wskazaną przez Darkninga. Bawiła ją ta sytuacja. Gdy zasiadła do stołu odgarniając zawadiacką grzywkę znad czoła zdała sobie sprawę, że nie ma na głowie obręczy. Zamyśliła się gdzie też mogła ją zostawić... Od czasu, gdy po raz pierwszy zauważyła srebrny kosmyk włosów nie ściągała obręczy w towarzystwie. Niektóre pamiątki powinno się chować przed postronnymi obserwatorami... Wielki szkielet bez ustanku śmiał się a to puszczając kłęby dymu z nozdrzy, które układały się w różne kształty, a to zagadując, do kogo popadnie. Ruda kobieta w czerwieni uśmiechała się tylko i popijała czerwony płyn z kieliszka, przysłuchując się rozmowom. Xanthus ryknął głośno zakończenie jakiejś anegdoty z pola bitwy i cały stół ryknął śmiechem. Wszyscy jedni, pili i bawili się aż do późnej nocy. -Trochę przedłużyło się to śniadanie, co?- zachichotał czarownik, prowadząc Silbern do jej pokoju, podczas gdy salę sprzątały gargulce. Dziewczyna była w szampańskim nastroju. Wbrew swoim obawom podobało jej się. Nie była przyzwyczajona do takich biesiad i początkowo myślała, że nie będzie się umiała znaleźć w towarzystwie. Tymczasem przysłuchiwanie się opowieściom i śmiechom oraz obserwowanie współbiesiadników dało jej wiele radości... Zakropionej alkoholem. Nie była pijana, bo po ostatniej przygodzie z butelką i trunkiem pilnowała się by nie pić za dużo. Pierwszy lepszy współbiesiadnik wyśmiałby ją gdyby podała faktyczną liczbę wypitych kieliszków wina (dwa:P). Wreszcie dotarli do komnat Silbern. -Lepiej wskakuj do łazienki!- zaśmiał się czarownik. -Czekam aż wyjdziesz i się grzecznie położysz w łóżku.. Zagram Ci coś!- mrugnął do niej. Elfka od razu poszła za radą czarownika i... Hmm... Darkning pewnie szybko pożałował swych słów. Kilka brzdęknięć i parę "Upsów" później elfka cała mokra była już z powrotem. - Posprzątałam po sobie - uspokoiła mężczyznę siadając na brzegu łóżka. Z mokrych włosów kapało na podłogę a ręcznik, którym się owinęła był na najlepszej drodze do opuszczenia swojego obecnego stanowiska... Czarownik usiadł obok niej i pocałował ja lekko w usta. -No, wytrzyj się, chyba nie potrzebujesz pomocy, co?- uśmiechnął się. Uśmiechnęła się ciągnąc w swoją stronę i całując... Długo... Objął ją i przejechał dłonią po jej mokrych plecach Przycisnął lekko do siebie i pocałował raz jeszcze. Przesunął ręką w górę aż do jej karku, zaś drugą objął ją w talii i przyciągnął do siebie. Dziewczyna się nie opierała. Ręcznik opadł na ziemię przestając spełniać swoje pierwotne zadanie. Nie przerwała całowania. Poddała mu się całą swoją osobą. Ubranie czarownika rozpłynęło się w powietrzu. Przylgnął do niej mocno, gładził po ramionach i biodrze. Pocałował po raz kolejny. Spojrzał jej pytająco w oczy. -Chcesz tego?- Dziewczyna przerwała mu w pół słowa przykładając palec do jego ust i zamykając mu je kolejnym pocałunkiem. Uśmiechnął się tylko i nie przerywał pocałunku. Objął ją i przycisnął do siebie. Poczucie jej ciepła wyraźnie sprawiało jemu przyjemność. Jego prawa ręka błądziła gdzieś koło jej łopatek i karku. Czarownik czuł przez skórę bicie serca elfki. Biło mocno i szybko. Dziewczyna zanurzyła jedną rękę we włosach czarownika a drugą powiodła wzdłuż jego boku. Odruchowo uniosła prawą brew gubiąc się w doznaniach. Pocałował ja wpierw w szyje potem między obojczyki. Wtulił się na chwilę w miękkie ciało, po czym powrócił do całowania jej ust. Westchnął cicho. Lewa ręka lekko rozluźniła się, a prawa przewędrowała z pleców na brzuch elfki. Dziewczyna zadrżała zaskoczona reakcją swojego ciała. Nigdy wcześniej nie czuła czegoś takiego. Chciała coś powiedzieć, ale... Skończyło się westchnięciem. Spojrzała zdziwiona w oczy czarownikowi. Ten tylko mrugnął. Przejechał dłonią po linii jej czoła, nosa, bródki, potem po szyi. Zatrzymał się i dotarł do ramienia. Objął ją oburącz i przytulił. -Umiałaś mnie w sobie rozkochać...- szepnął Elfka popatrzyła na niego nieco spłoszona. Zarumieniła się i lewą dłonią dotknęła jego klatki piersiowej. Łaskocząc go delikatnie spytała bardzo cicho nie patrząc mu w oczy - Dark, zostaniesz? - Nie mogła się powstrzymać by nie zdrobnić jego imienia... -Zostanę... Tak długo jak będziesz tego chciała...- odparł i położył dłoń na jej dłoni. Elfka popatrzyła mu w oczy szczerze uszczęśliwiona. Przejechała mu delikatnie palcami drugiej ręki w dół, wzdłuż kręgosłupa uśmiechając się promiennie i całując go znowu. Poczynała sobie bardzo nieśmiało nie wiedząc, na co może sobie pozwolić a na co nie. Zadrżała znowu pod wpływem bliskości czarownika dając mu znak, że zdaje się na niego. Niech on ją poprowadzi... Przełożył wiec obie jej ręce tak, by splotły się za jego karkiem. Delikatnie pogładził jej piersi i pocałował głęboko. On w sumie też nie wiedział, na ile ona mu pozwoli.. Na ile che mu pozwolić. Wykonywał każdy następny ruch powoli... Elfka stłumiła westchnięcie. Darkning wyczuł, że elfka poddała mu się całkowicie. Chyba nie ma rzeczy, na którą by mu teraz nie pozwoliła. Nieśmiało odwzajemniała pieszczoty, niepewna każdego następnego kroku. Mężczyzna przejechał ręką w dół do jej uda, ujął delikatnie pod kolano i założył sobie jej udo na biodro -Nie tylko rękami da się objąć- powiedział miedzy jednym a drugim pocałunkiem. Przesunął ręką wyżej i powoli zaczął masować jej pierś nie przerywając pocałunku. Dziewczyna przestraszyła się nieco swojej reakcji. Przycisnęła się mocniej do niego drżąc na całym ciele. Jakieś słowo ugrzęzło jej w gardle nie mogąc się wydostać między pocałunkami. Zrezygnowała... I pocałowała go po raz kolejny. Jęknęła cicho, trochę rozpaczliwie, mrużąc oczy i nie przerywając pocałunku... Czarownik przerwał. -Coś nie tak?- zapytał, zbliżając usta do jej ucha. Dziewczyna przesunęła jego głowę delikatnie dłonią tak by wygodniej jej było spojrzeć mu w oczy. Nie była w stanie wykrztusić z siebie słowa, ale jej spojrzenie mówiło wszystko o uczuciu, jakim go obdarzyła. Było trochę zabarwione strachem czy nie powtórzy się czarny scenariusz z jej przeszłości, ale było jak najbardziej szczere. Miała łzy w oczach... Wiele sprzecznych uczuć walczyło w tej chwili o dominacje. Dziewczyna zamaskowała je nieumiejętnie całując delikatnie czarownika w usta. -Nie za dużo na jeden raz...- powiedział do niej i przytulił delikatnie. -Śpij teraz.... Potrzebny Ci sen- wyszeptał i pocałował ją raz jeszcze. Objęła go delikatnie, ostrożnie jakby bojąc się, ze ja opuści. - Zostań ze mną - szepnęła nie dając czarownikowi zostawić jej dzisiejszej nocy samej w nagrzanym łóżku. -Nigdzie nie idę...- szepnął. -Wczoraj Cię nie opuściłem i dziś też zostanę tu całą noc...- powiedział. Skinęła głową wtulona w jego pierś. Westchnęła zmęczona uspokajając się powoli. Przymknęła oczy nie zauważając nawet, gdy zapadła w lekką drzemkę. Gdy otworzyła ponownie oczy była już ciemna, późna noc a dziewczyna była na wpółprzytomna. Wsłuchana w bicie serca czarownika zasnęła na dobre. Gdy elfka się obudziła był już poranek.. Niewiele czasu musiało upłynąć od wschodu słońca. Dalej leżała w objęciach czarownika. Ich oczy spotkały się. Darkning uśmiechnął się lekko. Dziewczyna tylko westchnęła cicho leżąc tak jeszcze chwilkę. Dobrze jej było... Zapragnęła leżeć tak w nieskończoność. Delikatnie połaskotała Darkninga po żebrach. Skrzywiła się lekko na myśl o swoich własnych i ponownie wtuliła w ramiona czarownika. Na szczęście obrażenia wszelkiego typu goiły się na niej jak na psie, więc i wielki wczoraj jeszcze siniak w miejscu uderzenia zniknął prawie. Kombinezon uchronił ją przed połamaniem. Zaśmiała się cicho, nieco ironicznie. Powoli podniosła się na łóżku przeciągając się jak kotka i patrząc uważnie, pytająco na czarownika. - Tym razem cię nie zwaliłam - szepnęła żartobliwie mrugając do niego rozbawiona. Czarownik uniósł brew, chwycił ja za ramiona i pociągnął spadając z łóżka. -Nie, - ja Ciebie zwaliłem!- powiedział z szerokim uśmiechem. Dziewczyna roześmiała się spadając na czarownika. Przycisnęła go do podłogi leżąc na nim, przytrzymując go za ręce i splatając razem ich palce. - Za to teraz jesteś moim więźniem - powiedziała całując go. Czarownik uśmiechał się dalej. -Czego wiec żądasz za ma uwolnienie?- zapytał. - Niczego, bo nie mam zamiaru cię wypuszczać - roześmiała się robiąc śmieszną minę. -Ojej... Czeka mnie niewola?- zapytał. - Mhm... - Elfka przytuliła się do niego mocno. - Ciężka długa niewola - mruknęła wichrząc mu włosy. -U pięknej pani żadna niewola nie jest ciężka... Ani długa... Nawet, jeśli trwa dwieście lat- szepnął i pocałował ją w szyję. Dziewczyna pozwoliła czarownikowi na to by po chwili pocałować go w usta na koniec przygryzając delikatnie jego dolną wargę. - Bardzo długa i bardzo okrutna niewola... - Szepnęła jeszcze zanim straciła na dobre watek. Czarownik zaśmiał się. -Och, co a niedola...[/i[- powiedział i objął elfkę w pasie. -Oby trwała jak najdłużej...- westchnął. Silbern zamknęła mu usta pocałunkiem nie pozwalając skończyć zdania. Jak niewola to niewola... Oczy błyszczały jej rozbawione. -Jakie więc masz dla mnie rozkazy, Pani?- zapytał mężczyzna. - Siedź przez chwilę cicho - szepnęła. Całując czarownika obróciła go tak, że to on znalazł się na górze. Objęła go mocno nie zwracając uwagi na twardą podłogę... Mężczyzna posłusznie siedział cicho. Spojrzał tylko pytająco w oczy elfki. - Chcesz o coś spytać? - Szepnęła mu do ucha. -O dalsze rozkazy...- odparł czarownik. Elfka roześmiała się. Śmiała się z czarownika i z siebie ze wszystkiego. Po chwili ocierała już z twarzy łzy. - Marudzisz... I nie mów do mnie: "Pani" - dziewczyna spoważniała wypowiadając ostatnie słowa. Czarownik zwiesił głowę. -To, co to za niewola?- zapytał, śmiejąc się i pocałował Władczynię w usta. - Oryginalna - odparła łaskocząc znienacka Darkninga po bokach. Ten zaśmiał się i opadł na elfkę. Wsparł się na łokciu i lekko podniósł, po czym przejechał palcami od szyi po brzuch, po czym skręcił w bok by objąć ja w pasie. -Ty... łaskotek się zachciało?- zapytał i połaskotał ja pod pachą drugą ręką. - Ożeż ty! - Dziewczyna zwijała się ze śmiechu. -Błagaj o przebaczenie!- zaśmiał się czarownik. -A może okażę łaskę..- dodał i przestał, sam zakrztusiwszy się śmiechem. Elfka opadła z sił leżąc chwilę nieruchomo rozbawiona. - Pokonałeś mnie - zaśmiała się nie mogąc się ruszyć po takiej porcji śmiechu na raz. -Dobrze... Wstańmy już może... Bo tu poumieramy ze śmiechu!- powiedział czarownik powoli podnosząc się i przy okazji elfkę. Elfka westchnęła wstając - Ale cóż by to była za wspaniała śmierć... Mało chwalebna, ale nie można mieć wszystkiego - mruknęła szczerząc zęby w uśmiechu i odpoczywając trochę. Opadła na łóżko pozwalając sobie odetchnąć Czarownik kiwnął głową potakująco. -Po dniu znów będzie noc- pokiwał głową z uśmiechem. Wyprostował ręce i całe jego ciało zasłonił kombinezon i płaszcz. Spojrzał na nagą Silbern leżącą na łóżku. -Jak odpoczniesz to się ubieraj i chodź... Mamy dziś trochę pracy...- westchnął. Kiwnęła głową mając zamknięte oczy Po chwili pozbierała się przywołując swój kombinezon i po zmoczeniu włosów w łazience była gotowa do pracy. Cały dzień pochłonęło Silbern zapoznanie się z miastami i terenami wokół nich. Latali na kościanym smoku i czarownik opowiadał o możliwościach rozwoju tychże miast. Mówił też o mocy ulokowanej pod górami. -Była tu jakaś cywilizacja przed nami. Sądzę, ze możemy zbadać źródło tej energii...- powiedział na koniec. Skinęła głową zainteresowana tą kwestią. - Zdecydowanie należałoby to zbadać. - Stwierdziła. -Ale dzień juz się kończy... Wracajmy na kolację. Jutro się tym zajmiemy, co?- zapytał. -Chyba ze nie masz nic przeciwko zarezerwowaniu nocy właśnie w tym celu...- Mówisz wiec o wyprawie bez planu zabezpieczenia i przygotowania. Wyprawie być może bardzo niebezpiecznej szczególnie uwzględniwszy TO - elfka wypowiadając ostatnie słowo zabębniła paznokciem o gładką powierzchnie jednej z bransolet znajdujących się na przegubach czarownika. - Dodatkowo należy wspomnieć ze jesteśmy... No dobra... Ja jestem... Zmęczona po całym dniu... - Elfka zamyśliła się opierając się o pierś Darkninga. Podniosła w pewnej chwili głowę prawie rozbijając czarownikowi brodę czołem. W oczach błyszczał jej diabelski ognik - He he !! Wyprawa pełna smaczków! - Mrugnęła żartobliwie - Podoba mi się to! - Wykrzyknęła prawie zwalając się ze smoczego grzbietu na ziemie. - Oj! - Chwyciła czarownika za ramie odzyskując równowagę. -Spokojnie... Wezmę ze sobą Kenner... Bronić się dalej potrafię...- zaśmiał się i przytulił jedna ręka elfkę, drugą trzymając wodze smoczego szkieletu. Ten zrobił szeroki łuk i zakręcił z powrotem do zamku. -Patrz, tam słońce zachodzi.. Jakby świat tam płonął...- powiedział i zamilkł, wpatrując się w zachód. - Ślicznie jest - mruknęła elfka również wpatrując się w zachód słońca. - Dlaczego nie możesz wchodzić do wody? - Spytała nagle sama dziwiąc się ze jej takie pytanie przyszło do głowy. Czarownik westchnął. -Z trudem wynegocjowałem osłonę przed światłem. Luviona nie zgodziła się, bym był odporny na żywioł jej siostry - Thirel, wiec woda pali mnie jak kwas...- pokręcił głową. -Przynajmniej w większej ilości. W mniejszej tylko trochę drapie... Zresztą, nawet nie zauważyłaś tamtego wieczora, by wilgoć Twego ciała cokolwiek mi robiła, prawda?- zapytał. Elfka zorientowała się, ze nie patrzy na zachód słońca, tylko na nią. Dziewczyna bez słowa wtuliła się w mężczyznę. Westchnęła. Po chwili spytała - Z czego to jest zrobione? I do czego tak na prawdę służy? - Jej glos miał dziwny wyraz. Mężczyzna chwilę milczał. -Z duszy...- powiedział po dłuższym czasie. -Cirklet, pas, cztery obręcze. Sześć tchniętych boską mocą dusz.- powiedział. Jego głos był spokojny, ale elfka miała wrażenie, ze załamał się przed chwilą. -Bóstwa zdecydowały, że skoro nie jestem Władcą, to nie mogę się mieszać w "rozgrywkę".- powiedział i zamilkł. - Rozgrywkę! - elfka zawrzała nagłym gniewem. Gdyby nie to, że byli w powietrzu prawdopodobnie jej wybuch nie skończyłby się tylko na przeklinaniu.... Uspokajając się rozczochrała sobie włosy krzycząc jeszcze - Cholera to nie pionki na planszy by się tak bawić cudzym życiem!!! -Jeśli żyjesz wieki i widzisz jak przemija tysiąc i jeszcze tysiąc pokoleń to istoty tracą na wartości. Dla nich jesteśmy niewiele więcej warci niż komary... No może nie dla wszystkich...- powiedział czarownik. -Dla niektórych z nich to właśnie jest gra, od której zależy wszystko.. Ale wciąż gra... Nic więcej....- powiedział i zamilkł na chwilę. -I dlatego toczę z nimi wojnę...- Elfka zamyśliła się chwile. - Nieśmiertelni maja najgorszy los ze wszystkich żyjących istot... Najżałośniejszy... -Mruknęła niechętnie. -No nie wiem... Ja nie umieram...- powiedział czarownik i uśmiechnął się. Dźgnęła go lekko łokciem pod zebra. Wybąkała cos pod nosem niezrozumiałego, po czym zastanawiając się dodała - Zwykle przestają doceniać życie. Ktoś, kto w dowolnej chwili może je stracić bardziej je szanuje. Nie szasta nim tak łatwo... Są pewne wyjątki... - Mruknęła krzywiąc się do swoich wspomnień... Szczególnie tych tuz po opuszczeniu domu, kiedy przekonanie o własnej sile wpakowało ja w niejedne tarapaty... -Wiesz... Jeśli chcesz porozmawiać na ten temat, to moja zarimowa połowa się do tego lepiej nadaje...- powiedział i zachichotał. Spojrzała na niego nieco zdziwiona. Miała zabawny wyraz twarzy. Ten pokręcił głową. -Widzisz... Pod postacią Zarima moim celem jest moc. Potęga, która wynosi mnie ponad poziom, która daje mi siłę, by sprzeciwiać się temu, co uważam za niesłuszne i wspieraniu tego, co uważam za właściwe, ale ponad wszystko nie jestem w stanie znieść prób upodlenia mnie. Bezradności i niemożności powiedzenia lub zrobienia czegoś w jakiejś sprawie. Dlatego bogowie załatwili mnie tak. Wiedzieli, ze boleśniej mnie załatwić nie mogą... A teraz mieli mnie na talerzu, bo potrzebowałem coś załatwić właśnie z nimi- czarownik westchnął. -Gdy odejdziesz moc będzie jedynym celem mego życia, wiesz...- dodał po chwili. Elfka skończyła temat. Potrząsnęła głową pozwalając by opuściły ja ponure myśli. Martwic się będzie, gdy nadejdzie na to czas. - To, co teraz? - Spytała starając się zamaskować resztki troski i lekkiej irytacji w glosie. -Życie trwa dalej...- powiedział czarownik i podciągnął lejce w górę. Smok miękko osiadł na płycie przed stołpem i położył się, by było wygodnie zejść jeźdźcom. -Iridia... Odstawisz go? Tylko nie szalej za długo!- powiedział czarownik, kiwając ręką na dziewczynę. Tej oczy zalśniły i po chwili juz leciała na smoku gdzieś koło zamku. -Kolacja i spać, co?- zapytał czarownik elfki Dziewczyna wzruszyła ramionami zmieniając całkowicie postawę. Teraz obeszła Darkninga krokiem defiladowym i popchnęła go przed sobą do wnętrza zamku. – Nie jestem już dzieckiem od kilku ładnych lat to po pierwsze – odezwała się zza pleców mężczyzny – po drugie mam gorącą nadzieje ze już nigdy w życiu nie wyjdzie ci ta sztuczka z pozbawieniem mnie możliwości zaprotestowania – mruknęła myśląc o tych kilku razach, gdy Darkning ja uśpił. – Po trzecie owszem przyda się odpoczynek, bo choć wyprawa zapowiada się fascynująca to jednak wole się wyspać – kolejny raz pchnęła delikatnie mężczyznę przed sobą. – I kolejna rzecz to musze z kimś porozmawiać… - nagle popychanie się skończyło a elfki nie było już za plecami czarownika. Zostawiła go w jednym z korytarzy. Sama udała się do sali tronowej. Miała zamiar przetestować ile warte jest to łącze, o którym mówił jej czarownik. W sali tronowej dziewczyna podeszła do tronu i na nim usiadła. Przez chwilę przyglądała się obrazom pojawiającym się w jej umyśle. Przejrzała dzikie ostępy i zebrała myśli. Po chwili pewna juz tego, co chce zrobić postarała się nawiązać kontakt z Gaja. Bogini stanęła przed nią w rozmiarze człowieka. -Wystarczy ze pomyślisz... I już się pojawię... O co chodzi?- zapytała z ciepłym uśmiechem. - Chodzi o Darkninga... Chce poznać motywy bogów kierujące ich do tego, co zrobili - powiedziała z naciskiem. - Nazywają mnie Władczynią a tymczasem nie dysponuje nawet niezbędnym minimum wiedzy na temat tego, co dzieje się wokół mnie - dodała zdenerwowana. - Sytuacja jest trochę bardziej skomplikowana... A więc..- zaczęła bogini siadając na stole. -Darkning potrzebował jakiejś przysługi od Luviony. Rozmawiali sami i Luviona miała milczeć na ten temat... Wiesz, ze ten czarownik ma trzy postaci, które równolegle krocza po świecie?- zapytała. -Te obręcze to zbędny manewr, ale dwa bóstwa wymogły go na nim. Nie chcą, by mieszał się do spraw Władców w sposób... Fizyczny. Prawda jest taka, że Harmonia, Ezehial, Azariel i Luviona obawiają się go i chcą unieszkodliwić w jakiś sposób. Te obręcze dadzą im czas na wymyślenie czegoś... Skuteczniejszego, jak to określili..- powiedziała z poważną miną. Najwyraźniej dobrze wiedziała, co czuje elfka. Dziewczyna zaśmiała się gorzko. - Wiec jednak gierki... Brudne gierki istot, które powinny prowadzić ludzi - pochyliła się gwałtownie do przodu kładąc głowę na rekach wspartych o kolana i przeczesując palcami włosy po to by natychmiast odchylić się do tylu z ciężkim westchnięciem. - Jaki rodzaj zagrożenia oni w nim widza? -Dar Hai, moc, ambicję i złość.- powiedziała bogini. Elfka wyczula, że sama też lęka się kilku tych czynników, ale nie byłą pewna, których. Dziewczyna zamyśliła się. - Czyli tego obawiają się bogowie... - Szepnęła nawiązując do swych rozmyślań tuz przed walka z Ezehialem. - Sztylet daje władzę nad innymi bogami temu, który go nosi.... Poza tym jest takim narzędziem jak każda inna bron... Człowiek może zginąć od zwykłego sztyletu a bogowie nie wiedza, czym jest prawdziwy strach przed śmiercią... - Mruknęła myśląc na glos - Wiedza, czym jest lek przed zniknięciem... Gaia pokiwała głową. -Dobrze wnioskujesz. Wola przetrwania to cos, co posiada każda istota żywa... Czy robak, czy człowiek, czy elf, czy bóg...- dodała i westchnęła. - Dlaczego nie został zniszczony? Po co go w ogóle stworzono? I kto tego dokonał? - Bogini przełknęła ślinę. -Nie jestem w stanie Ci odpowiedzieć... Azariel wie... Tylko ona z obecnej Valhalli zna szczegóły... Możesz również zapytać Mrozu... On też pamięta... Ale strącony bóg może nie powiedzieć Ci prawdy...- mówiła Gaia. -Ale z drugiej strony Azariel może być dla Ciebie niebezpieczna... Może, nie musi... Możliwe, ze Ci opowie całą historię... Ale będzie czegoś chcieć w zamian.. Bardziej prawdopodobne...- powiedziała myśląc nad innymi możliwościami. -Możesz też zapytać innego strąconego boga... Boga Wojny!- dodała. - Azariel... - Dziewczyna zastanawiała się chwile. - Mróz raczej mnie nie pokochał.. - Mruknęła. - Kim jest ten Bóg wojny? -Został pokonany przez Nefrytę.. Pomógł jej Darkning...- powiedziała Gaia i pokręciła głową. -Poprzez związek z tym mężczyzną masz więcej wrogów, niż sądzisz.. Uważaj!- powiedziała i westchnęła. - Zdaje sobie z tego sprawę - odparła szczerze. - Ja... Ech... Zastanawiam się... - Dziewczyna zmarszczyła czoło - Nie chce ci zaszkodzić... - Nie zauważyła nawet ze zwraca się do bogini na 'ty' - A jednocześnie chce cos z tym wszystkim zrobić... - Westchnęła ciężko. -Spełniłaś swą rolę... Drizzt postawił świątynię,która dalej funkcjonuje i zdobywa wiernych... Jeśli chcesz możesz odrzucić pozycję władczyni... Ale jeszcze nie teraz... Sądzę, ze ucierpiałabym na zmianie mojej wybrańczyni... Silbern... Lubię Cię i mam nadzieję, że kiedyś przejdziemy się ulicą miasta, wdychając woń kwiatów i ciepłe powietrze, napijemy się wina i zaśpiewamy jakąś sprośną piosenkę!- zaśmiała się głośno. Silbern spojrzała prosto na boginie szeroko otwartymi oczami. Cos błysnęło w jej spojrzeniu i dziewczyna roześmiała sie tak serdecznie ze az jej lzy poplynely z oczu. Dlugo nie mogla sie uspokoic po tym wybuchu. Bogini uśmiechała się długo, aż nagle drgnęła. -Dużo życia zostało zmarnowane... nie tutaj, ale... tak... czuję to....- zadrżałą na całości... po chwili drgnęła, a z jej oczu popłynęły łzy. Postać zamazała sie i zniknęła powoli. Elfka błyskawicznie spoważniała. Wykorzystujac moc tronu i swoje wlasne starala sie rozeznac co sie stalo. Tron nie siegał tak daleko, ale.. jakieś dziecko stało nad brzegiem morza i obserwowało łunę zza horyzontu... to był ogień i elfka nie miała co do tego wątpliwości... jakieś miasto płonęło. Łuna falowała natężeniem światła... eksplozje... i śmierć... elfka to czuła. Tam daleko umierały tysiace... Zaklela wsciekla i starala sie odszukac Darkninga. Dziewczyna przeniosła się do niego. Czarownik stał na balkonie w komnatach Silbern. Zaciskał pięści, patrząc na wschód, skąd widać było łunę.. -Lichtrang.... cholera... Lichtrang...- mamrotał. - Darkning co sie dzieje? - spytala dziewczyna dotykajac jego ramienia. - Dzieje sie cos niedobrego ale tak daleko nie siegam... - dodala. -Masakra... masakra w Lichtrang...- warknął czarownik. -marnotrastwo życia którego można było uniknąć... ale Wij jest złośliwy.. nie da się rozdeptać... pokąsa wszystkich, których moze... zniszczy wszystko, by zwycięzca zyskał jak najmniej...- wymruczał. Gdyby nie to, że był w postaci Zarima zapewne byłby wściekły. Mówił jednak opanowanym głosem... coraz mocniej zaciskajac pięści... - Wij - elfka uniosla brew. Byla zdenerwowana. -Stare bóstwo... wie, ze umiera, wiec niszczy wszystko, co może... rzuca do walki wszsytko co ma... sześćdziesiat tysiecy ludzi... to tyle, co trzy czwarte wszystkich ludzi tutaj...- warknął czarownik. -Wkrótce skona kolejny Stary Bóg... Ale wpierw skona połowa jego wyznawców...- Trzeba to zatrzymac! - dziewczyna zbladla slyszac slowa czarownika. Nie mogla zrozumiec takiego postepowania. -Fanatyzm... nie zrobimy nic... nawet jak każę wycofać się Sotorowi, to ta fala ruszy na armię Pavcioo i Nadira... będzie jeszcze więcej strat... ponad sto dziesięć tysięcy umrze, jeśli każę mu przestać... nie mam mocy, by oczyscić ich umysły...- powiedział, podnoszac dłonie z obręczami na przegubach. -To jest najwieksza masakra w dziejach... masakra w Lichtrang...- mruknął z pogardą. Dziewczyna ze łzami w oczach uderzyła gołą pięścią z całej siły w ścianę. Naturalnie pięść nie wytrzymała... Dziewczyna nie zwróciła uwagi na ból. Teraz jej największym bólem była bezsilność... Krwawiącą dłoń nadal przyciskała do ściany. - Dar Hai... Czy on nadal jest potrzebny? - spytala cicho. -Zapomnij o sztylecie...- powiedział Darkning. -Pozostanie moją własnością... nie mogę pozwolić, by dopadł go ktokolwiek inny...- powiedział. -Nawet sobie nie wyobrażasz ile problemów przysporzył bóstwom... niech myslą, ze jest zniszczony... To da mi dodatkowy atut jeśli znów dojdzie do konfliktu, a ja bede miał coś do powiedzenia!- Dziewczyna odepchnela sie od sciany rozmazujac na niej krew z dłoni. Wyszła z pokoju. Błąkała się po korytarzach idąc szybkim krokiem, mijając kolejnych ludzi i nieludzi. Była wściekła do granic możliwości. Wściekła, bezsilna i zrozpaczona. Darkning miał tylko po części rację... Nie potrafiła jednak określić w którym miejscu... Wyszła na zewnatrz odcinając się od wszystkiego. Szła tam gdzie nie było nikogo kto mógłby się teraz do niej odezwać. Szła w leśna głuszę. Po stokroć pożałowała, że nie ma tu z nią jej ukochanego, wiernego wierzchowca... -Znów uciekasz...- powiedział zimny głos pochodzący gdzieś z góry. - Zostaw mnie - mruknęła. Wiedziała że głos miał rację. w odpowiedzi usłyszała tylko pogardliwy syk. -Gdzie uciekasz? Przed czym? Przed własną bezsilnościa? Przed nia nie uciekniesz, dopadnie cie nawet na koncu świata w leśnej dziczy.. wszedzie... albo będziesz z tym żyć, albo będziesz uciekać całe życie!- warknął. -Masz coś do dodania?- Tak! - warknęła zła w odpowiedzi. - Uciekam bo chce wiele spraw przemyslec! Chce znalezc odpowiedzi na pytania ktore sobie stawiam!!! - wrzasnela odwracajac sie w strone z ktorej dobiegal glos. Głos jednak dobiegł z innej strony. -Sama?- zadrwił. -Zaprawdę dziwną sobie Gaia wybrała władczynię! Równie spontaniczną, ale też i niedorzeczna. Odpowiedzi szukaj tam, gdzie mozesz je znaleźć! U kogoś kto wie, lub w przeszłości. Nie licz, ze to, do czego dotrzesz sama Cię usatysfakcjonuje! - zakończył. -Wracaj... tu nie znajdziesz czego szukasz!- Silbern poczestowala najblizsze drzewo ciosem zranionej piesci. Zgiela sie w pol z bolu klnac na glos z calych sil. Klnac na siebie i na caly swiat. - Wiec kto wie dlaczego czuje sie besilna? Kto wie co moge zrobic? Bo ja nie wiem!!! Nie wiem... - elfka była rozdrazniona. -Jesteś bezsilna, bo inni są potężniejsi. Nie mozesz zrobic nic - jesteś bezsilna. Nic dla tych, którzy dzis skonali nie zrobisz. Pogrzebem zajma się inni.- odparł chłodno głos. Dziewczyna opadła na kolana pochylając sie do przodu i opierając czolo o pień drzewa. Ból zranionej dłoni przyjemnie otepiał wszelkie inne bóle. Dziewczyna mogąc skupić się na dłoni oddaliła od siebie ogarniającą ją rozpacz. - Nie trzeba byc poteznym by chociaz sprobowac cos zrobic... Bezczynnosc jest najgorsza... A bezczynnosc z koniecznosci to jedno z najbardziej okrutnych usprawiedliwien... - powiedziala przez łzy. - Zreszta kim ty jestes by mi mowic takie rzeczy? - spytala. - Doskonala nigdy nie bede. Nie spelnie wszystkich oczekiwan... - "dziwie sie ze w ogole ktos kiedykolwiek mogl byc ze mnie zadowolony" pomyslala odruchowo. Gdy zdala sobie z tego sprawe zawyla wsciekla. Cale zycie ucieka przed tym co zostawil jej ojciec... - Zamknij sie i juz nie odzywaj jesli nie masz konkretnej rady! - wrzasnela wstajac. Starajac sie uspokoic przeszukala kieszenie w poszukiwaniu chusty. Gdy ja znalazla mocno owinela dlon po czym schowawszy ja w faldach plaszcza tak by nikt nie mogł tego zauwazyc ruszyla powoli przez las w kierunku zamku. Najgorszym z dreczacych ja pytan bylo: Co zrobic by zakonczyc te bezsensowne podchody Darkninga i bostw? Wedle jej oceny to tu tkwil caly problem. Gdy w pewnym momencie tknela ja mysl na jakiej podstawie wysnula takie wnioski przestraszyla sie nieco nie umiejac znalezc odpowiedzi. Głos westchnął. -Czy Ty mnei w ogóle słuchasz?- burknął niezadowolony. -Mówiłem wyraźnie - możesz tylko to zaakceptować... jak się z tym nie pogodzisz, to zawsze bedziesz uciekać...- dodał. -A jestem kimś, kogo można nienawidzić, ze to, ze wytyka błędy bez żadnych ogródek.... chociaż nie wiem, czy to powinno być powodem do nienawiści.- syknął. -Pogódź sie z tym, że są silniejsi, przeciw którym czasem nic nie można zdziałać... pogódź sie z tym, bo nie masz dość mocy ani dosć argumentów, by zrobic cokolwiek.... Oto, jak brzmi rada, której sama domyśleć sie nie byłaś w stanie!- mruknął głos. -Wracaj do zamku... Wojny o Valhallę jeszcze sie nie skończyły!- Dziewczyna szła przez las wolno w strone zamku. Noc juz dawno zapadla. Elfka była zirytowana. - Zostaw mnie - mruknela. Po drodze zerwala sobie gałąź i po drodze juz ja nieco obrobila tak ze gdy doszla do zamku ta drewienko mialo ze 30 cm dlugosci i grube bylo na niecale 1,5 cm. Silbern w zamku zgarnela gdzies skorzane rekawice i kawalki metalu. Znalazla sobie wygodne ciche miejsce ignorujac wszystko co sie dzialo naokolo niej wylaczajac tylko najwazniejesze najpilniejsze rzeczy wymagajace jej uwagi po czym zaczela swoja moca i sila woli laczyc rekawice z metalem. Gdy skonczyla bylo dobrze po polnocy. Rekawice byly toporne i ciezkie, z obcietymi palcami, usztywnione plytkami z metalu. O to elfce chodzilo. Załozyla je sprawdzajc czy da sie w ogole tym poslugiwac. O dziwo nie bylo zle. Prawa rekawica doskonale spelnila jedno ze swych zadan polegajace na usztywnieniu potluczonych kosci i stawow zmniejszajac nieco bol. Dziewczyna zadowolona ruszyla powoli do zamku przyzwyczajajac sie do rekawic. Bedzie musiala je jutro poprawic nieco... Poszla do swej komnaty wydbywajac z kieszeni drewienko. Gdy dotarla na miejsce usiadla w fotelu przed kominkiem i dobytym z cholewy buta sztyletem zaczela strugac patyk. Ten stopniowo nabieral porzadanego ksztaltu. Godziny mijaly w skupieniu. W koncu Silbern w swietle ognia z kominka i powoli pojawiajacego sie na niebie slonca obejrzala swoje dzielo. Byl to niewielki surowo wygladajacy flecik. Nie wiedziala czy bedzie dzialal ale wiedziala ze mogla z niego zobic male dzielo sztuki juz teraz ozdabiajac go i poprawiajac. Cisnela instrument w plomienie nie zastanawiajac sie nad tym dluzej. Schowala sztylet i opierajac glowe na lewej rece wspartej o porecz fotela przysnela. Drzemka byla lekka i nieco nerwowa. Rownie dobrze mogloby jej nie byc gdyz nie przyniosla odpoczynku, a byle co bylo w stanie dziewczyne obudzic. Byla po prostu zmeczona po calej nieprzespanej nocy... Usłyszała westchnienie. Czarownik wyszedł powoli z cienia i zdjął kaptur. -Nie położysz sie?- zapytał. Elfka nie otwierajac oczu odparla tylko ponuro - Zaraz swit, obowiazki czekaja. Nie ma sensu sie klasc... - Nie skonczyła mówić, gdy poczuła, że mężczyzna ją podnoisi i przyciska do siebie. -Musisz się wyspać... jeszcze nie masz poważnych obowiązków... prześpij się!- powiedział i połozył ją. Przyklęknął przy łóżku. -mam z Tobą zostać?- Drgnela gdy mezczyzna ja podnosil. Nie byla przygotowana na to. Gdy polozyl ja na lozko westchnela tylko ciezko. - Nerwy nie dalyby mi zasnac i tak... - mruknela zmeczonym glosem. Widac bylo ze ma zamiar sie podniesc. Męzczyzna pogładził ja po czole. -Zaśniesz... rozluźnij się....- powiedział i zaczłą delikatnie uciskać na jej kark. -Obróć się... nie mogę Cię uśpić magią, wiec użyje dłoni....- powiedział i uśmiechnął się lekko. Westchnela ciezko ale posluchala czarownika. Oparla glowe na dloniach po raz kolejny cieszac sie z pomyslu z rekawicami. Wygodniej bylo oprzec glowe o cos pewniejszego niz obolala reka... Mężczyzna zajął się masażem i wprawił szybko elfkę w stan przyjemnego otępienia. Pogładził ja ręka po włosach i nakrył kołdrą. -Zaśniesz... teraz zaśniesz...- powiedziął szeptem. Dziewczyna nawet nie odpowiedziala na wpol przytomna ze zmeczenia i otepiala. Nie byla juz w stanie nawet oka otworzyc zapadajac powoli w sen... Silbern obudziła sie około południa. Dziewczyna przekrecila sie na bok przygladajac sie temu co czytal czarownik siedzacy obok niej na lozku. Lezala w milczeniu. Spojrzał na nią i uśmiechnłą się. -Jak samopoczucie?- zapytał, odkładajac książkę. Elfka westchnela ciezko. - Zle sie czuje ogolnie - szepnela podnoszac sie i szukajac czegos do picia. Siegnela po naczynie stracajac cos po drodze na podloge. Nie zwrocila uwagi na to co to bylo. Czarownik sięgnąl i podniósł niewielki metalowy obiekt. Skrzywił się, patrząc na zbity klosz. -Lampka...- westchnął i odstawił na bok. -Zaciążyła Ci wiedza o Lichtrang?- zpytał. Elfka odstawila szklanke od ust przygladajac sie zawartosci. - Tak podejrzewam - stwierdzila rozmyslajac o dniu poprzednim. Westchnela ciezko wracajac do przerwanej czynnosci. Czarownik pokiwał głową. -Zło było, jest i będzie... Czasem je zwalczymy, a czasem nic nie da sie zrobic...- westchnął. -Nie powinnaś o tym za długo pamietać, ani o tym myśleć. To wytworzy poczucie winy...- powiedział z przekonaniem i pogładził elfkę po włosach. - To mozna sie gorzej czuc? - syknela niezadowolona. Wstrzasnal nia dreszcz gdy zdala sobie sprawe ze odzywa sie niegrzecznie i agresywnie. - Przepraszam. Marudze - Opadla na poduszke pozwalajac sobie na odetchniecie. Czarownik westchnął. -Można, wierz mi... to co przeżywasz to na prawdę nic...- powiedział i połozył jej rękena ramieniu. -W tym na pewno mozesz mi wierzyć... to co stało się wczoraj nie umywa się do tego, przez co przeszedł chociażby Philisterias, czy Defergentes... albo ja....- westchnął znów. - Przepraszam - szepnela jeszcze raz elfka wtulajac sie w szeroka piers czarownika. Lezala tak przez chwile przyciskajac do piersi Darkninga swoja drobna piastke... teraz uzbrojona w ciezka rekawice. Spod metalowych plytek i grubej skory wystawal skarj chusty - rudobrazowej od zeschnietaj krwi - ktora dziewczyna owinela sobie dlon. Mężczyzna delikatnie wziąl jej pięść w dłonie. Zdjął rękawicę elfki, po czym gdy jego obie rekawice rozpłynęły się w powietrzu Silbern poczuła ciepło w dłoni. -Już...- powiedział odejmując ręce od zaleczonej rany i przytulajac kobietę do siebie. -Życie nas doswiadcza... kiedyś dostaniemy zapłatę za to, ze przetrwalismy to, co na nas zesłano...- powiedział. Dziewczyna westchnela przeciagle nadal nieco zmeczona... O swicie zasnela a teraz bylo niedaleko po gorowaniu slonca. Ziewnela zaslaniajac usta reka po czy zdjela druga rekawice i wstala rzucajac ja na podloge. Ta spadla z glosnym brzekiem metalowych czesci. Elfka podazyla do lazienki z zamiarem wykapania sie. Chciala sie rozbudzic. Robota czeka... Gdy Silbern weszła w końcu do wanny pstryknęła palcami i uderzyła dłonia w powierzchnie wody ogrzewajac ja. Warknela cos nieprzychylnego bo woda okazala sie nieco za goraca ale elfka nie opuscila wygodnego stanowiska. Dziewczyna długo nie wychodziła z łazienki. Bardzo długo. Zagadka szybko sie wyjasnila... Zasnela w wodzie... Czarownik westchnął, wchodząc do łazienki. I tu pojawił sie pierwszy problem. Jak wypuscic wodę? Darkning burknął coś nieprzychylnego i cofnął sie do pokoju z łózkiem. Skóra nie powinna przepuscic wody. Sięgnął szybko i wyszarpnął korek. Potem wziął ręcznik i podniósł przezeń nagą włądczynię, po czym zaniósł ją do łóżka, i delikatnie wytarł. Wreszcie położył ją pod poscielą i nakrył po szyję. Pogładził po włosach. Stał przez chwilę i opierał się pokusie położenia się obok. Co innego, gdyby elfka go zaprosiła. Westchnął i usiadł koło niej, kładąc rekę na jej czole. Silbern obudziła sie juz poznym popoludniem. W sumie to zerwala sie chwytajac zaskoczona za glowe gdy zauwazyla ze cos jest nie tak. Wymamrotala jakies przeklenstwo pod swoim prywatnym adresem. Czarownik siedziął obok niej i coś czytał. -Spokojnie... widac potrzebowałaś jeszcze snu...- zaśmiał sie. -No jak tam teraz?- zapytał, gładząc ramię i szyję elfki. - Cały dzien praktycznie przespalam - zamrugala oczami. Burknela cos do siebie posylajac Darkningowi zabawny usmiech pelen samokrytyki. Ten zaśmiał się znów i przytulił elfkę. -Jesteś usprawiedliwiona.... W koncu niedawno stanęłaś do walki z bogiem, prawda? Poza tym wiedza o niektórych rzeczach też jest ciężkim brzmieniem- kiwnął głową - Marne to usprawiedliwienie - mruknela przytulajac sie do czarownika. - Czy właściwie zostalo nam dzisiaj jeszcze na cos czas? - spytala zerkajac w strone okna. Slonce powoli chylilo sie ku zachodowi. -Na co tylko chcesz...- odparł czarownik i oparł głowę an jej ramieniu. - Znow wszystko odkladam - widac bylo ze cos jej ciazy na sercu ale dziewczyna szybko zmienila tor myslenia i postepowania. Pocalowala czarownika. Podniósł głowę i pocałował ja w usta. -Jeszcze mozesz sobie pozwolic.. doceń ten czas.- powiedział w przerwie miedzy jednym, a drugim pocałunkiem. Przycisnął do siebie elfkę. Dziewczyna pociagnela czarownika ku sobie na łózko. Strój czarownika rozpłynął się szybko i już przylegał do elfki całym ciałem, obejmując ją w paise i na wysokości łopatek. Całował namietnie, nie odrywajac ust od jej ust. Wreszcie nastapiła chwila przerwy. -Chciałbym, żebyśmy zawsze mieli dla siebie czas....- westchnął. - Co jest przeszkoda? - spytala dziewczyna nie myslac teraz tak na prawde o niczym. Czarownik usmiechnął sie. -Teraz nic... i oby tak pozostało!- odparł z uśmiechem i powrócił do całowania. Lewą ręką przytulał ją do siebie, zaś prawej pozwolił swobodnie wędrować przez plecy, kark i uda elfki. Elfka westchnela zamykajac oczy i odwzajemniajac pocalunek. W pewnym momencie przerwala usmiechajac sie. Usmiech byl promienny i cieply. Dziewczyna przylozyla dlon do piersi czarownika po czym popchnela go odwracajac sytuacje. Teraz czarownik byl na dole. Pochylajac sie nad nim z tym samym usmiechem pocalowala go w usta. Ten objął ją w pasie. Nie miał nic przeciw tej sytuacji i widocznie bawiła go ona. Był ciekaw kolejnego kroku elfki. Przekazał jej inicjatywę, skoro ona chciała ją przejąć. Usiadła mu na wysokości bioder, chwytajac za dlonie i podnoszac do gory. Gdy czarownik juz siedzial dziewczyna przytulila sie tylko do niego mocno otaczajac go w pasie kolanami. Pocalowala go w bark i wtulila glowe w jego ramie. Mężczyzna przesunął rekami w górę, i rozkładajac je na łopatkach kobiety przyciagnął ją do siebie by po raz kolejny pocałować. Cała sytuacja podobała mu sie coraz bardziej i nie miał pojecia, co elfka zrobi za chwilę. Elfka pocałowała czarownika w ucho po to tylko by po chwili je przygryzc delikatnie. Pozwolila swoim dloniom bladzic po ciele Darkninga. Obie dlonie zatrzymaly sie w pewnym momencie na udach czarownika. Silbern odchylila sie delikatnie do tylu czekajac na czarownika. Ten był lekko zaskoczony takim obrotem sytuacji. podniósł się i nachylił nad elfką, kładąc dłonie na jej biodrach. Spojrzał jej w oczy i usmiechnłą się. zdawał sie pytać "Czego teraz pragniesz?" ale bez uzycia słów. Elfka odpowiedziala spojrzeniem. Była w nim jakas iskra... Zaborczosci? Dziewczyna chciala miec czarownika tylko dla siebie... Na cala wiecznosc... Patrzyla mu gleboko w oczy jak zakleta. Przysunął się do niej blizej, na tyle, by mogła czuć jego ciepło, ale by nie stykali się skórą. Pogładz