[Świat Pasem] Pradawni Władcy

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Lidien
Majtek
Majtek
Posty: 146
Rejestracja: czwartek, 6 lipca 2006, 15:25
Lokalizacja: Toruń
Kontakt:

Post autor: Lidien »

Eillis i Findor Tasartir
-Mam na imię Eillis. Kim jesteś i co ja tu robię? Pamiętam tylko że ktoś powiedział że będe potrzebna i że ON będzie władał moim życiem. Możesz mi powiedzieć o co w tym wszystkim chodzi? Walczyłam z cieniami i ten kobiecy powiedział to... Dziewczyna była przerażona. Nadal czuła się jakby ktoś ją cały czas walił w głowę. Powoli wstała. Zachwiała się ale utrzymała równowagę. -Wiesz może co się stało z moim plecakiem i Krotem, a tak pozatym to tak na prawdę kim wy jesteście?
-Jestem Findor Władca harmonii, głos który słyszałaś należy do boginii harmonii a osobą o której Ci mówiła chyba mam być. Co tu robisz sam chciałbym wiedzieć. Prawdopodobnie zostałaś zaatakowana przez cienie, ale spokojnie już ich tu nie ma. Ten tu wyglądający może strasznie osobnik<wskazuje Defergentesa> -jest moim pryjacielem -Powiedział drow spokojnym głosem. *Więc to jednak ona, ma byc tą o której mówiła boginii* -myślał
-No cóż miło mi Cię poznać po czym skłoniła się przed wybawicielem. -Mam nadzieję, że można wam zaufać. Jestem łowcą... Uśmiechnęła się drapieżnie. -Wiedz, że posiadłam również inne zdolności, o których dowiesz się w swoim czasie. Nie mogę powierzyć jeszcze Wam swoich sekretów. Przecież tak dobrze was nie znam. - Po tych słowach wyszła z celi i zaczęła się rozglądać po tym zimnym pomieszczeniu.-Wiesz może gdzie jest mój cały dobytek? Spytała z uśmiechem *On jest moim wybawicielem a ja mam być jego pomocnikiem. Na szczęście jeszcze nie wie ze jestem czymś więcej niż łowcą.* Uśmiechnęła się do swoich myśli.
Kiedy elfka wspomniała o jej ekwipunku Defergentes podszedł do konta pomieszczenia i otworzył pięścioł mała skrzynkę w której znajdował się ekwipunek. -To chyba twoje -Powiedział achnot bezbarwnym głosem.
-Bardzo dziękuję. Więc możemy ruszać tylko nie bardzo wiem gdzie... może mógłbyś mi pomóc? Po czym czekała na odpowiedź "przyjaciela". Drow wskazał jej wyjście. Ruszyła za nim wąskim korytarzem ku drzwiom.
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 4 września 2006, 16:08 przez Lidien, łącznie zmieniany 1 raz.
Czyż czas jest obracającym się kołem, czy też koleina, która po nim pozostaje...
Pavciooo
Kok
Kok
Posty: 1245
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
Lokalizacja: Legionowo
Kontakt:

Post autor: Pavciooo »

Pavciooo:
Chyba tak, zresztą nie jestem przekonany co do stabilności tych innych wymiarów, wolałbym jak najszybciej opuścić to miejsce. Musimy dopaść to coś, co nam uciekło, czymkolwiek by to nie było. Prowadź Sotorze. - powiedział po czym szybkim krokiem podszedł do Sotora.
I tak nikt tego nie czyta...
Trocinka
Marynarz
Marynarz
Posty: 175
Rejestracja: niedziela, 26 lutego 2006, 10:50
Lokalizacja: Elbląg
Kontakt:

Post autor: Trocinka »

Merenwen
Władczyni omal nie rzuciła się w pogoń za zakapturzaoną postacią
-Stój, zaczekaj! Powiedz mi trochę więcej!- krzyknęła zza rogu
Stanęła, zwiesiła smutno glowę
-Tak mało rozumiem, tak samotna się czuję. Bez sensu to wszystko
Siłą woli chwycila najbliższy kamień i roztrzaskała o mury pobliskiego domu, chociaż tyle miała frajdy w tym wszystkim.
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Post autor: WinterWolf »

Silbern

-Dysponuję mocą lodu- odparła krótko dziewczyna. -Potrafię tworzyć lodowe obiekty, zamrażać, rzucać lodową mocą i inne temu podobne sztuczki!- powiedziała.-Ponadto wzmocniłam ciało i umysł mocą lodu. Umożliwia mi to wykonywanie wyższych skoków, zadawanie ciosów obojgu umysłowi i ciału zarazem... W zasadzie tyle!- zakończyła, ocierając usta chustą.
- Dobrze radzisz sobie ze swoimi mocami - elfka uśmiechnęła się promiennie. - Ja mam z nimi niemałe problemy. Ciągle pojawia się coś nowego i mnie zaskakuje... Niektórych przeznaczenia nie rozumiem i nawet nie wiem czy to moja umiejętność czy przypadkiem nie jest to jakiś wpływ...
Zamyśliła się przerywając wypowiedź, a Iridia czekała cierpliwie na ciąg dalszy. Elfka machnęła ręką odpędzając natrętne myśli, po czym spytała: - Jak myślisz, jakie błędy popełniam? Chcę wiedzieć to od ciebie, nie, od Darkninga... - dodała. - Zastanawiam się nad tym jak powinnam się dalej szkolić i co robić...
Iridia uniosła brwi.-Ode mnie? Ja nie mam pojęcia, co robisz źle! Zawsze poprawiał mnie Darkning i...- zamilkła słysząc, że mówi szybko, jakby się usprawiedliwiając. -To nauczyciel wyłapuje błędy.. uczeń może, ale nie musi tego umieć...- wzruszyła ramionami. -Poprawianie to powinność i obowiązek właśnie nauczyciela, a ze mnie marny nauczyciel... Możemy za to powalczyć, jak chcesz!- uśmiechnęła się szeroko.
Silbern odwzajemniła uśmiech - Z przyjemnością. Ale wiesz co? Nie doceniasz się - klepnęła Iridię lekko w ramię, po czym wstała i postarała się przypomnieć sobie drogę do sali, w której wczoraj trenowały. Orientacja w terenie nie zawiodła. Krótka podróż i znów byli na starym kręgu solarnym, starszym niż całe Anskram. Między obalonymi kolumnami i tuzinami portyków panowała dogodna atmosfera do nauki i pojedynków. Na środku stała para kapłanów Gai z pobliskiej szkoły, zamkniętej na czas odbudowy. Kapłani miotali w siebie płomieniami i blokowali swe ataki, doskonaląc styl. Władczyni przez chwilę im się przyglądała, po czym spytała - Będziemy trenować walkę na miecze? Bo nie wiem czy powinnam używać tego miecza od Darkninga. Nie znam jeszcze jego właściwości i nie wiem czy twa ochrona wytrzyma, a ostatnią rzeczą, którą chcę zrobić to skrzywdzenie kogoś, kogo uważam za przyjaciela... - mówiła to odwrócona tyłem do Iridii i wpatrzona w poczynania kapłanów.
-Ooo, lepiej nie używaj!- powiedziała Iridia, oganiając się rękami od niewidzialnego przeciwnika. -Możemy potrenować jakimś normalnym mieczem, tylko załatw sobie takowy, bo tamten się połamał...- zaśmiała się. Nagle szturchnęła Władczynię i wskazała dwie postaci za kręgiem. Ktoś najwyraźniej brał ostre razy... Elfka przyjrzała się uważnie starając się rozeznać, o co chodzi. Zaczęła podchodzić bliżej. - Co się dzieje? - spytała Iridię.
-Nie wiem...- odparła dziewczyna i pobiegła w kierunku walczących. Elfka pognała za nią. -Za dużo siły, za mało myślenia!- warknął Darkning unikając kolejnego ciosu. -Może pozostań przy mieczach?- zapytał. Potężna postać w czarnym pancerzu sapała ciężko aż wreszcie westchnęła głośno. -Dobra...- wydusił z siebie Mroczny Rycerz. To był jeden z Rady. Najwyraźniej próbował walki wręcz z Darkningiem. Sądząc po zachowaniu - niezbyt mu wyszło. -O! Nasza Władczyni! Może zechcesz Ty spróbować?- zapytał elfki rozbawiony sytuacja Darkning. Elfka spojrzała na Zarima. Skrzywiła się nieco mówiąc - Mogę spróbować, lecz nie licz na fajerwerki. Tobie do pięt nie dorastam, jeśli idzie o walkę...
Czarownik zaśmiał się. -Dobrze, dobrze... Czym chcesz walczyć?- zapytał spokojnie.
- Walczę mieczem. To moja broń. Nie lubię innych - skrzywiła się na wspomnienie ojca drącego się na nią, że zawężając sobie zasób broni, którymi walczy czyni siebie słabszą. Może słabszą, ale dzięki temu mogła się skupić na ukochanym mieczu... Ostrze trzasnęło głośno, gdy elfka go dobyła. -O! to doda walce odrobiny rumieńca!- powiedział Darkning i skrzyżował ręce za plecami. -Garda jest tu nie na miejscu - zaczynaj!- powiedział do elfki i skupił się na jej postawie jako całości. Elfka skupiła się na swoich ruchach. Starała się wyczuć broń. Poczuć to, co ta do niej mówi samą sobą. Skupiła się na zaklęciu i wyprowadziła wpierw Tąpnięcie starając się wybić Darkninga z równowagi, po czym rzucając na siebie Kamienną Powłokę wyrwała się do ataku. Po drodze rzuciła jeszcze kulę ognia w Darkninga.
-Myślałem,ze walczymy bez użycia magii...- powiedział Zarim wstając z posadzki. Otrząsnął płaszcz z pyłu, którym pokryła go kula ognia. -Może by zrobić tak, że Ty możesz korzystać z magii, a ja nie.. Ale to trzeba było na początku...
- Ups! - elfka się zarumieniła. - Widać zwalczanie odruchów poszło mi za dobrze. - Roześmiała się przepraszająco. - Już nie będę. Walczymy tylko na miecze. - odwołała wszystkie zaklęcia i stanęła w gotowości. - Wolę byś to ty natarł.
Mężczyzna ruszył naprzód i zatrzymał się o metr przed Silbern, po czym nagle zadał cios zza pleców pięścią na jej brzuch. Elfka odskoczyła zasłaniając się mieczem skupiona na broni. Umknęła w dół starając się uderzyć go po nogach. Cios na dolne partie ciała spowodował, że Darkning zrobił salto wstecz, muskając nogą brodę elfki. -No przecież cię nie uderzę...- powiedział czarownik stając na nogi kilkanaście kroków do elfki. -Nie to, że nie traktuje Cię poważnie... Ale jeśli zabiję cię, to utracisz trochę swej mocy, co jest nam wszystkim nie na rękę, prawda?- zapytał. -No teraz Ty atakuj!- Elfka zdawała sobie doskonale sprawę z tego ze Darkningowi nie dorasta do pięt. Tym bardziej starała się dać z siebie wszystko. Gdy ten robił salto ruszyła w przód zamachując się mieczem na jego tors. W tym czasie zerwała z ramion płaszcz owijając go sobie wokół ręki i przesłaniając Darkningowi widok tak, by sobie nie utrudniać zadania, po czym zmieniła tor lotu ostrza i natarła w jego bark. Darkning chwycił płaszcz i odskoczył wstecz, przy czym pociągnął elfkę za sobą. Podskoczył w górę i opadł plecami na plecy przeciwniczki, powalając ją tym samym na posadzkę. Szybko odturlał się wstecz. -Dobry manewr, ale na niewłaściwą osobę. Nieumarli, żywiołaki, doświadczeni mnisi i niektórzy zwykli śmiertelnicy nie musza widzieć, by wyczuć czyjś ruch, lub "widzą" wykorzystując umysł. Jedna uwaga - nie próbuj zadawać pchnięć i pamiętaj, ze miecz tworzy na krótki czas tnącą barierę. Nie tniesz tylko ostrzem, ale i torem ruchu ostrza - możesz tak odgrodzić się od przeciwników!- powiedział. -Później nauczę Cię utrzymywać barierę dłużej... mam atakować?
Dziewczyna kiwnęła głową zbierając się z posadzki. Uważnie przyjrzała się Darkningowi, po czym jeszcze raz skinęła głową prosząc, by atakował. Starała się wyciągnąć z tej lekcji jak najwięcej. Darkning ruszył naprzód i wybił się z czterech metrów przed przeciwniczką, by przykucnąć tuz pod jej nogami... Elfka wymierzyła mu kopniaka w nos z kolana osłaniając się mieczem i po sekundzie wyprowadziła drugi atak mieczem. Darkning chwycił nogę elfki za kostkę lewą ręką, a dziewczyna w odpowiedzi przerzuciła miecz do lewej dłoni i uderzyła głowicą w jego głowę prawą ręką osłaniając się by jej miecza nie wytrącił. Drugą nogą wymierzyła kopniaka opierając się na jego ręce. Darkning uniknął ciosu kładąc się na plecach, po czym wymierzył cios nogą w brzuch elfki, i szybko poprawił chwytem za kolano wraz z wygięciem do ziemi - usiłował przewrócić elfkę. Ostrze jednak wyszarpnęło kawałek kaptura, przy czym Darkning gwizdnął z uznaniem. Elfka chwyciła miecz oburącz pozwalając Darkningowi by ja przewrócił. Zamachnęła się na niego mieczem wykorzystując siłę upadku i swoja własną. Darkning wyprostował nogi tym samym odpychając elfkę na znaczna odległość.. Prosto w kamienny filar... -To było... Ciekawe... Ale dalej masz kłopoty z ruchami... Spróbuj cały dzień nie chować miecza - musisz się przyzwyczaić do jego właściwości!- powiedział, wstając i otrzepując się. Puściła miecz lewa ręką rozkładając ramiona starając się wyhamować. Nogami zaparła się o ziemie starając się nie upaść i nie rąbnąć w filar. Przed uderzeniem uratowała elfkę dłoń Sorage’a - mrocznego rycerza, który wyhamował sunącą po posadzce kobietę. - Jak w pełni wykorzystać moc miecza? - spytała.
-Wpierw musisz się do niego przyzwyczaić. Jak to zrobisz to będziesz w stanie ingerować w pole wokół niego, wykrzywiając je i wydłużając - od tego radziłbym zacząć.- odparł czarownik. -Masz dość, czy chcesz jeszcze raz spróbować?
Elfka uśmiechnęła się szeroko. Jej mina wyraźnie mówiła, że nie zrezygnuje tak łatwo. - Do miecza mogę się przyzwyczaić tylko go używając - jej uśmiech jeszcze się poszerzył. Dyszała zmęczona, ale w każdym oddechu przemawiała przez nią determinacja. Nie chciała tak łatwo dać za wygraną. W końcu wiele lat ćwiczyła walkę mieczem. To musi kiedyś dać plony.
-Teraz Twoja kolej!- powiedział Darkning, uśmiechając się. -Ale czekaj!- dodał szybko i naciągnął kaptur na oczy. -Teraz będzie ciekawiej!- powiedział, gdy z cienia błysnęła para białych oczu.
Elfka przymknęła na chwilę oczy uspokajając oddech i starając się wyczuć broń. Skupiła się na poznaniu jego możliwości. Zważyła go jeszcze raz w dłoni starając się znaleźć punkt, który ułatwiłby jej posługiwanie się bronią. Rzuciła okiem na Darkninga spoglądając mu prosto w oczy. Zamachnęła się pusto w powietrzu zastanawiając się i zaatakowała: parę szybkich kroków w przód z ostrzem przy ziemi obrót i cios z całej siły. Przy okazji starała się podhaczyć Darkninga uderzając go w kolana nogą. Darkning odskoczył mocno wstecz odbił się od filaru, uderzając na Władczynię, jak pocisk - obiema pięściami. Znów ślizg po posadzce, znów chwyt Sorage’a... tym razem jeszcze śmiech Iridii -Deja vu! Nie zwracajcie uwagi!- zachichotała. Darkning pokręcił głową i westchnął. -Dobrze.. może zacznij używać magii i potrenujemy walkę z przeciwnikiem o wielu kończynach, dobrze?- zapytał. -Będzie Ci to potrzebne, gdy będziesz walczyć z istotami na kolejnym zamku..--
Elfka zdziwiona przekrzywiła głowę. - Hm? - nie bardzo rozumiała, co Darkning miał na myśli. Rozprostowała ręce. Wygięła kręgosłup. Rozległo się ciche trzaśnięcie. Czas pokazać, na co ja stać. W kocu uchodziła w swojej rodzinie za bardzo zwinna a jeszcze nie pokazała, co potrafi. Skinęła głową - Czyli co teraz? - spytała.
-Możemy dalej walczyć wręcz, jeśli chcesz...- odparł Darkning. -Ale za pozwoleniem - wykorzystam substytut broni...- dodał. W jego rękach pojawiła się zwała metalu o kształcie kosy - byłą jednak absolutnie tępa i miała okrągłe krawędzie.
Silbern skinęła głową - Wolę na razie samą broń. Bez magii. Możemy zaczynać - powiedziała wykonując szeroki zamach i wykorzystując cala swoja zwinność. Skoncentrowała się na unikaniu kosy. Natarła na Darkninga wykonując skok Odbiła się od przewróconej kolumny i wykonując salto w powietrzu natarła od góry. Darkning spróbował zblokować kosą... Był to błąd - ostrze przeszło przez stal… i przez całą długość ciała mężczyzny – rozleciał się na dwoje. Iridia wybuchła śmiechem, a Sorage uderzył się otwartą dłonią w czoło. Elfka opadła na kolana zaskoczona. Nie mogła się połapać, co się stało. Czekała starając się połapać w sytuacji. Nie była pewna czy to było specjalne zagranie czy może właśnie stała się przyczyną śmierci Darkninga. Zbladła na twarzy i omal nie wymiotowała na tę myśl. Z ciał powoli zaczął ulatniać się czarny dym, który po chwili przybrał postać czarownika. Widziadło zgęstniało. -Iridia..- zaczął czarownik. -To NIE było zabawne... dodałaś swoją moc do jej ostrza!- warknął. Dziewczyna zbladła. -Tak - zorientowałem się!- dodał juz spokojniej. -Od dziś serwujesz Władczyni śniadanie do łóżka! - patrz jak zbladła!- dodał. Iridia wybąkała tylko -Ja nie chciałam... nie myślałam, że...- ale Darkning uciszył ją ruchem ręki. Podszedł do Silbern. -No cóż... to było trochę.. niespodziewane...- skrzywił się, zdejmując z głowy kaptur. W oczach odbijało się trochę poczucia winy i niesmaku, które prawie maskowały troskę. Elfka patrzyła dalej niepewnie nie wiedząc, co o tym myśleć. Patrzyła dalej na Darkninga z dołu nie mogąc się podnieść z klęczek. - Wody... - powiedziała schrypniętym głosem. Po chwili wstrząsnął nią nieprzyjemny dreszcz. Wyglądała wyjątkowo żałośnie nie mogąc nawet wykrztusić czegoś bardziej artykułowanego niż prośba o wodę. Darkning skinął na Iridię, a ta utworzyła sopel. Darkning szybko wytworzył z mroku niewielkie naczynie i podgrzał w nim lód, by ten rozpuścił się. Przyklęknął koło elfki i napoił ją. -Lepiej? Pomóc Ci wstać?- zapytał. Elfka duszkiem wypiła wodę siadając na posadzce. Pokręciła głową nadal blada, ale juz nieco pewniejsza. Po chwili chwyciła się ręki Darkninga i wspierając się na niej wstała. Chwyciła pewniej miecz w dłoni i mówiąc bezbarwnym tonem spytała - Czy możemy kontynuować?
Nadal nieco drżała zszokowana tym, co zobaczyła.
-Powinniśmy zrobić krótką przerwę...- powiedział czarownik. – Odruch nakaże mi nacisnąć cię lekko za pomocą umysłu - padłabyś jak długa - uśpiona.- westchnął. Odchylił na moment głowę, Iridia uciekła z kolumny pod wpływem jego spojrzenia. Sorage odchrząknął. -Będę w sali obrad...- mruknął. -Na pewno chcesz ćwiczyć dalej teraz?- zapytał czarownik, trzymając elfkę za ramiona. Silbern opadła z sił. - Nie wiem. - odparła szczerze. Nie miała teraz siły na dalszy trening a jednocześnie chciała go mimo wszystko zakończyć dopiero w odpowiedniejszym czasie. Westchnęła uginając się pod własnym ciężarem podtrzymywana przez Darkninga. Psychicznie ja wyczerpał ten "pokaz". Coś, co nie mogło jej przejść nigdy przez myśl - skrzywdzenie przyjaciela, kogoś jej życzliwego - właśnie mogło stać się jawą. To był jej największy koszmar a teraz posmakowała go na własnej skórze. Darkning bezceremonialnie wziął omdlałą kobietę na ręce. -Musisz się wyspać... mam zawołać Iridię, by pomogła Ci się wymyć i położyć? W Twym stanie ktoś powinien Cię mieć na oku...- powiedział, niosąc ją naprzód, w zasadzie płynąc w powietrzu - elfka nie czuła jego kroków. - Nie trzeba - odparła cicho. Obraz zamglił się przed jej oczami. Zdążyła jeszcze pomyśleć ze gdyby nie pozwoliła sobie wtedy na chwilowe odprężenie teraz nie zrobiłaby z siebie ofiary i po chwili zapadła w ciemność... Elfka otworzyła oczy. Koło łóżka, na którym leżała siedział czarownik. Obserwując ją skrobał coś na karcie papieru. Odłożył swe "dzieło" na bok, gdy tylko zauważył, że Silbern się obudziła. -Jak się czujesz? Sen dał Ci wytchnienie?- zapytał od razu. - Co się właściwie stało? - Dziewczyna wyglądała na wyjątkowo zdezorientowana. Sprawiała wrażenie jakby miała niewielki zanik pamięci z ostatnich wydarzeń. -Przeżyłaś mały wstrząs... ale w nocy spałaś dobrze.- odparł Darkning oddychając z ulgą. -napędziłaś mi wczoraj stracha...- pokiwał głową i opadł na krzesło. -Skończyłem już ze sprawami miasta, wiec mogę zająć się Tobą... Co chcesz na śniadanie?- zapytał weselej.
- Hmm... Wstrząs? Ale co się stało? Pamiętam jakieś uderzenie, czyjś śmiech i potem upadek na kolana... Ale niewiele więcej... - Dziewczyna spojrzała na Darkninga nieco rozkojarzona - Co się stało? No i przecież nie skończyliśmy treningu... Pol dnia przepadło - elfka wyraźnie posmutniała. -Dobrze, że nie pamiętasz!- zaśmiał się Darkning. Zbladłaś i ledwo mogłaś z siebie cokolwiek wydusić!
- dodał i podał rękę elfce. -Wstawaj! Pora na śniadanie!-
Kobieta jeszcze przez chwile zastanawiała się nad wydarzeniami dnia poprzedniego, lecz szybko z tego zrezygnowała. Podała dłoń Darkningowi, wstała i powiedziała: - Na śniadanie obojętne, co, byle dużo było - powiedziała szczerze. - Poza tym czuje ze chyba powinnam się wykąpać... Ten wczorajszy sparring był nieco męczący - mruknęła juz do siebie elfka. Od razu skierowała się w stronę łazienki nadal wertując w pamięci wydarzenia poprzedniego dnia. Przypomniała sobie, że może odwołać strój w każdej chwili wiec skorzystała z tego skwapliwie wchodząc do łazienki. Po szybkiej kąpieli opuściła łazienkę wycierając włosy w ręcznik i mocząc podłogę mokrymi bosymi stopami...
Darkning siedział na fotelu koło okna, podczas gdy kilka gargulców przyniosło tacę przykrytą półokrągłą kopułą i sztućce. Jeden z nich odkrył półmisek - był załadowany kanapkami z mięsem i małymi, lekko słonymi warzywami. -Komber... zawiera sporo witamin!- powiedział Darkning, gdy elfka przyglądała się dziwnej roślinie.
Pierwsze, co zrobiła Władczyni po powrocie do sypialni to dopadła się do śniadania. Była bardzo głodna. Pochłonęła cały posiłek w kilka minut po drodze wypijając całą zawartość karafki postawionej przy łóżku. Po śniadaniu zerknęła na Darkninga pytając: - To, co teraz? Bo chciałabym zacząć dzień od nauki czarów by potem mieć sile na walkę mieczem...
-Doskonale!- odparł czarownik. -Chcesz wynaleźć własne zdolności, czy może chcesz nauczyć się tych, które posiadali Drizzt i Shirak - jego pomocnik?- zapytał, podnosząc się z fotela.
- Chyba spróbuje powymyślać a ty powiedz mi czy to cos warte... Bo na przykład chciałabym stworzyć golema z kamienia, albo wznieść ścianę z kamienia właśnie... Przyspieszenie ruchów przydałoby mi się, ale to chyba z ognia... No i leczenie ran... - elfka wymieniałam pomysły prawie bez tchu w płucach. - Tylko ze leczenie to chyba moc ziemi, nie? Zresztą powiedz czy to cos warte i czy się do czegoś przyda... No i mówiłeś coś o mocy stali... Może czas zacząć?
- Przyspieszenie byłoby najłatwiej osiągnąć mocą stali - co do golema.. to trochę bardziej zaawansowana magia - najpierw powinnaś nauczyć się Pięści ziemi i kilku innych ataków mocy ziemi...
- No to zaczynajmy - elfka rozwinęła się z ręcznika i przywołała strój stając gotowa do dalszego treningu z wilgotnymi włosami i wyjątkowo rozwichrzoną czupryną.
-Za mną, więc - do kręgu!- powiedział czarownik i podszedł drzwi. Otworzył je i puścił przodem Władczynię, po czym zamknął drzwi za nią. Po kilku minutach byli w Kręgu. -Od czego chcesz zacząć/- zapytał Darkning stając naprzeciw Silbern.
- Jakieś zaklęcia przydatne w boju... Ściana z kamienia? - spytała elfka zastanawiając się nad użyciem takiego zaklęcia. Gdy wyobraziła sobie zwiewającego przeciwnika nabijającego się prosto na ścianę, która nagle przed nim się pojawia wybuchnęła śmiechem.
-Tak.. To zwie się po prostu murem...- powiedział czarownik. -Ruch jest prosty - dotknij ziemi otwartą dłonią i spróbuj pociągnąć ją za sobą, wpuszczając moc w posadzkę i wykorzystując ją jako linę holowniczą.- powiedział, stojąc na baczność.
Dziewczyna od razu zaczęła podejmować próby starając się uzyskać odpowiedni efekt postępując wg rad Darkninga.
Czarownik za każdym razem, gdy się nie udawało mruczał. "Cierpliwości...", "Prawie się udało", "no spróbuj jeszcze raz.."- i tym podobne. Wreszcie ziemia drgnęła i wyjechała do poziomu pada Silbern. -Doskonale!- powiedział czarownik. Teraz odpocznij chwilę i spróbuj sięgnąć mocą głębiej![/i]-
Dziewczyna opadła na tyłek nieco zmachana, lecz dumna z siebie. Choć gdy pomyślała ile ją jeszcze zachodu czeka nim zadowoli sama siebie to mina jej nieco zrzedła i od razu przystąpiła do dalszych prob.
Tym razem skupiała całą swoją siłę woli starając się dorosnąć możliwościami do swoich oczekiwań.
Udało się - ściana byłą wysoka na dwa i pół metra i szeroka na dwa. Darkning zaklaskał zadowolony z efektu. -Kosztowało Cię to sporo mocy - musisz poćwiczyć nad minimalizacją strat w mocy, bo szybko się wypalisz w walce...- powiedział - spróbuj zadziałać mniejszą ilością mocy, ale uformuj ją w pionie.[/i]- zalecił. Elfka uśmiechnęła się zdeterminowana. Każda taka uwaga grała na jej ambicjach. Nie myślała nad tym czy Darkning to wiedział po prostu starała się zrobić to tak jak chciał Darkning. A ze była uparta to mógł być pewien ze ćwiczeń nie porzuci choćby miało jej pół życia zejść na nich... czarownik skwapliwie poprawił jeszcze kształt ściany, gdyż, jak stwierdził - kontrola materii też wymaga energii, oraz czas, w jakim Silbern podrywała ja z pod ziemi. po niecałych sześciu godzinach, Silbern była w stanie powołać ścianę bez gestu - sama myślą. -No! Teraz jestem w pełni usatysfakcjonowany Twymi postępami!- powiedział. -Z doskonaleniem każdego następnego zaklęcia i zdolności teraz pójdzie o niebo łatwiej!- zaśmiał się. -Teraz powinnaś odpocząć - dłużej!- powiedział i widać było, że nie da się odwieść od tego pomysłu. -Siadaj na kolumnie... przedstawię ci pewien mały cud natury... Cieniostrunę!- powiedział, a z cienia wyłonił się dziwny obiekt, przypominający połączenie harfy i skrzypiec. -Furia, nienawiść, miłość, wiara, sen, pokój, nadzieja, śmierć, życie i fanatyzm - to style, w jakich potrafię grać - wybierz jeden!- powiedział. Elfka zastanowiła się chwile. - Miłość... Uczucie, którego nie dane mi było póki, co poznać... - odparła, elfka nie bardzo myśląc nad tym, co mówi. Ktoś, kto przysłuchiwałby się tej rozmowie wyczułby głęboki żal elfki, który jednak dobrze maskował się pod powłoką ciekawości. Darkning uniósł brwi, uśmiechnął się. -najciekawsze z dostępnych uczuć, bo tylko nieliczni są od niego w pełni wolni...- powiedział i zaczął grać. Słodka, miękka melodia napełniła wnętrze Władczyni niewysłowionym ciepłem i błogością... melodia trwała i trwała, a elfka mimo, ze wiedziała, że kiedyś ta muzyka się skończy, chciała, by trwała jak najdłużej. Darkning przestał grać po około... godzinie. Elfka siedziała zamyślona głęboko. Melodia poruszyła w niej jakąś czułą nutę. Wyzwoliła wspomnienia. Sądząc po pojedyncze łzie spływającej po policzku, której nawet nie zauważyła były to wspomnienia bardzo bliskie je sercu. Widać skłamała mówiąc, że było to uczucie jej nieznane. Dopiero po chwili spostrzegła ze Darkning przestał grać. Coc nie powiedziała ani słowa ten mógł w jej oczach wyczytać, że jest jego gra oczarowana. Ukłonił się nieznacznie. -Zagrać coś jeszcze?- zapytał. - Mhm. Ale tym razem ty wybierz. - odparła elfka nadal pod wrażeniem jego gry. Darkning zaczął grać. Melodia była regularna i spokojna. nabierała czegoś w rodzaju majestatu, przywodziła na myśl wielkie białe budowle w stolicy Korteeos i majestatyczne ruiny w górach. Sprawiał, ze elfka czuła się silniejsza.. ale ta melodia zdawała się opowiadać historię... Silbern zmrużyła oczy i już zaczęła widzieć kontury... tak.. zobaczyła zarys starego,, zniszczonego domu... -Ups, przepraszam!- powiedziała Iridia, wychylając się zza kolumny. -Można posłuchać?- zapytała, siadając koło Silbern. Darkning zaśmiał się. -Dobrze, chyba nie ma przeciwwskazań, prawda?- zapytał. Elfka uśmiechnęła się tylko w odpowiedzi. Po łzie został juz tylko ślad na policzku. Skinęła głową by kontynuował. Darkning znów zaczął grać. Ale grał inaczej... teraz byłą to spokojna, melodyjna muzyka, która przemawiała do umysłu i ciała, wywołując przyjemną pustkę i zastój... poniekąd stan odrętwienia i absolutnej nieważkości. Iridia padła na kolumnę uśpiona, a Darkning zachichotał cicho, po czym dalej grał poprzednią melodię. -Zycie tworzy największe bestie... do których się niestety zaliczam!- powiedział i grał dalej. Powrócił obraz starego domu. Przed domem jest pełno dzieci. Dwójka starszych opiekuje się trójką mniejszych. Z domu wychodzi zataczający się ojciec, z drogi z kolei nadjeżdża kupiec. Mężczyzna wydaje dziecko trzymane pod pachą jak towar i inkasuje "zapłatę" od kupca. -Powiedz mi, jak się domyślisz, co to za historia...- powiedział Darkning nie zaprzestając gry. Elfka odpowiada krótko: - Mam wrażenie, że już powiedziałeś, co to... Zycie? - nie czekając na odpowiedz poprosiła jak zauroczona: - Zagraj cos jeszcze... Cos spokojnego...
-To była wiara...- powiedział i zaczął grać dalej. Historia skierowała się na jedno z młodszych dzieci. Chłopiec miał może 4 lata, ale już sprawnie mówił i poruszał się bez najmniejszych trudności. Koło domu zatrzymał się nekromanta i wskazał palcem właśnie jego. Chwile rozmawiał z matką, po czym zapłacił i zabrał malca. Muzyka stała się trochę nieregularna, raz unosząc się, a raz opadając, powodując do głębszy wdech u elfki, to z kolei zaszklenie oczu... - Nie będę zgadywać - szepnęła, gdy melodia się zakończyła. - Nie jestem ci w stanie wskazać, co to jest... Pięknie grasz... ja kiedyś dawno temu bawiłam się piszczałką, zwykłą dziecięcą zabawką... Nigdy nie nauczyłam się na tym grać choćby w połowie tak przejmująco jak ty. - uśmiechnęła się starając się rozeznać, jaka jest pora dnia.
-Nadzieja...- powiedział Darkning cicho. W jaskini dzień nie różnił się niczym od dnia, więc próby elfki spełzły na niczym. -Chcesz słuchać dalszego ciągu?- zapytał czarownik.
- Tak - zrezygnowała z prób ustalenia pory dnia na rzecz pięknych melodii wygrywanych przez Darkninga na jego instrumencie. Darkning przyłożył smyk do Cieniostruny i grał dalej. Melodia stała się mroczna i ponura, wywołując dreszcz na plecach słuchaczki. Chłopiec w wieku alt pięciu uczył się zaklęć nekromancji i radził z tym sobie świetnie. Nekromanci wiedzieli jego talent, przez co stał się oczkiem w głowie nauczycieli - inne dzieci nie lubiły go. Melodia załamała się i stał gwałtowna. Jeden ze starszych uderzył młodszego chłopca i zaczął kopać. młody w odpowiedzi rzucił weń kulą zarazy, po czym wyrwał nogę z krzesła i przebił nią na wylot leżącego. Teraz dokładnie dało się słyszeć jego słowa. -Jeśli jeszcze ktoś ma coś przeciw mnie, to niech ujawni się teraz, albo zamilknie na wieki!- nikt nie był w stanie odpowiedzieć, a nekromanci byli wniebowzięci.
- Ta historia... - elfka na chwilę zamarła zaskoczona. - Ona nie jest zmyślona, prawda? - zadrżała wsłuchując się w wygrywana melodie. - Graj dalej. - rzuciła po chwili całkowicie oddając się muzyce jak to tylko elfy potrafią.
-Nie... Zgadnij, czyja to historia!- odparł Darkning. grał dalej, a muzyka nabrała rozpędu. Elfka czuła jak każdy nerw w jej ciele drga wraz z rytmem, a ręka rwie się do miecza. Chłopiec w wybuchu szału zabija wszystkich. nie chciał się poddać transformacji w nieumarłego i morduje wszystko od góry do dołu. Więźniów, nauczycieli, innych uczniów, strażników. ma już dziesięć lat i kipi nienawiścią do siebie samego. Zrobił coś, przez co wstydzi się patrzeć w lustro.. zrobił to pod wpływem hipnozy, bo nie pamięta, wykonywania czynności... opuszcza budynek.. muzyka uspakaja się, gdy on zatrzymuje się pośrodku polany i prosi bogów, by go zabili. Nikt jednak ni odpowiada. On już chce wybuchnąć płaczem, ale nie robi tego. -Wypowiadam wam wojnę...- warczy i idzie dalej w las... Elfka przełknęła ślinę nie bardzo umiejąc się pozbierać spod natłoku myśli atakujących jej umysł. Patrzyła Darkningowi prosto w oczy czekając na dalszy ciąg. Mógł w jej oczach wyczytać to kłębowisko kotłujące się w jej głowie. Ten grał dalej. Muzyka była poważna i raz po raz porywała się na chwilę szybciej, by znów zwolnić. Ponura i mroczna, opowiadała, jak chłopiec powraca do wieży po kilku godzinach - jak się zmienił. nie ma w nim strachu ani niepewności. Kopnął na bok ciało mistrza i zaczął przeglądać zapiski, czytał księgi, sporządzał notatki, aż wyruszył wreszcie, zebrawszy zapas jedzenia. Muzyka zelżała, ale dalej było czuć w niej widmo złości i nienawiści. Chłopiec udał się do szkoły kapłanów, gdzie uczył się zaklęć kapłańskich. Dziewczęta podziwiały jego dar szybkiego zapamiętywania i przetwarzania zaklęć, inteligencję, błyskotliwość i urodę... nadmiar uwagi jednej płci szybko wywołał odzew drugiej... znów doszło do nieszczęścia... chłopiec ucieka, ale teraz ma już piętnaście lat, ale pomimo upływu czasu jego rany dalej go bolą. Ucieka z miasta i dalej - ucieka od siebie. Trafia do zniszczonej chaty, gdzie się osiedla i stamtąd podejmuje wyprawy po zwoje z wiedzą magiczną. Muzyka zwalnia i nabiera lekkości. Chłopak powoli staje się młodzieńcem i poznaje pewną dziewczynę, która zakochuje siew nim, ale bez wzajemności. Bojąc się, że skrzywdzi niewinną istotę chłopiec odgrywa jej lubego. naprawdę jednak szuka kilku składników. Wpierw widać go w pradawnych katakumbach, jak światłem i mieczem walczy z potężnym nieumarłym. Potem, jak toczy bój z wielkim cieniem.. na wstępnie, widać jego starcie z demonem szóstego kręgu i z elektryzującą się, czarną postacią. Za każdym razem po zwycięstwie zabiera coś z ciała pokonanego. Melodia znów staje się smutniejsza i elfka zaczyna czuć cos na kształt kłucia w sercu, oczy znów się szklą... Elfka skinęła głową ocierając zdradliwą łzę. Siedziała juz od jakiegoś czasu bezpośrednio na posadzce wsłuchana w kolejne dźwięki melodii. Jej serce zaczęło wzbierać rosnącym nieskażonym niczym współczuciem dla nieszczęsnego młodzieńca. Jej ciałem wstrząsnął delikatny dreszcz płaczu jednak szybko się opanowała. Słuchała dalej... Muzyka stał się powolna i ciężka. Młodzieniec powraca do swego starego domu i zabija rodziców we śnie. Opuszcza dom -Na nic innego nie zasługiwaliście... warczy. Jego umysł zaznaje spokoju, ale dusza i serce palą jak rozżarzony węgiel. Zbliża się koniec. Młodzieniec powraca do domu i chwilę walczy ze sobą, by nie poddać się słabości. Pisze symbole na posadzce, żegna się z życiem, myśli lawirują wokół jego siostry, która zawsze się nim opiekowała.. Przerywa pisanie symbolu. Musi ją odnaleźć zanim skończy z tym życiem. Nogi są jak z żelaza, muzyka zwalnia, Widać miasto, wszędzie jest pięknie, ludzie radują się życiem, a środkiem ulicy idzie postać w czerni. podchodzi do jednego z budynku i wchodzi do środka. W podziemiach znajduje swą siostrę. Przywiązana do łóżka miota się jak zwierzę. Nie pozostało w niej już nic z człowieka - cierpi. Młodzieniec przykłada dłoń do jej czoła. widzi jej wspomnienia... -Spij!- mówi. -Czasem sen wieczny to miłosierdzie!- dodaje, a siostra zamyka oczy na wieki. Znów jest w swej kwaterze. Niedospany i zmęczony wszystkim rysuje symbol. Do domu nieśmiało zbliża się ta dziewczyna, której ukochanego udawał. Zastaje go w połowie rytuału, gdy moce sześciu istot łączą siew nim i kumulują, napierając od wewnątrz niczym fala powodziowa. W geście rozpaczy rzuca się mu do nóg... zawahanie mocy.. przez chwilę widać paladynów przedzierających się przez las... -Uciekajmy razem!- daje się jeszcze słyszeć i wtedy jest juz tylko wybuch. Muzyka redukuje się do pojedynczych brzmień. Wszystko powyżej pasa młodzieńca rozbryzguje się po całej sali. dziewczyna płacze i drży jak osika. Do budynku wpadają paladyni i wyciągają jaz stamtąd, resztę podpalając jako "zgubne dzieło magii zła". Całość płonie długo, aż wreszcie, gdy ostatnie płomienia wygasają z cienia w rogach komnaty wyłania się masa, która łączy się pośrodku sali. Powstaje z niej osoba w resztce ubrań. naciąga łachman na głowę, tworząc kaptur. Szybko otwiera skrytkę wydobywa z niej trochę sprzętu, po czym odchodzi... teraz muzyka przyspiesza - ten czas, gdy on był martwy... to był pobyt w świecie poniżej piekła, gdzie każda sekunda jest jak dzień... dziesięć tysięcy lat w świecie zapełnionym szałem, bólem i wszystkim, co przeklina rasa ludzka. Ucieleśnienie głodu, śmierci, chciwości, fanatyzmu i każdej ludzkiej zmazy kroczy przez ten świat, poszukując celów, które można pochłonąć i zabić. Tu spędził sto żywotów i przetrwał, podczas, gdy inni ginęli tuż po pojawianiu się i dołączali do przeklętego legionu... Powstał nowy potwór, groźniejszy i potężniejszy, niż każda z tych istot, panujący nad swym ciałem i swa energią...
-Kto się narodził?- zapytał Darkning. Głos mu się lekko załamał.
Elfka przytuliła się do niego. Łzy spływały w ciszy z jej oczy sprawiając ze cale prawe ramie mężczyzny było mokre od łez. Trzymała mocno drżąc w tłumionym szlochu. Objął ją delikatnie drugą ręką i uśmiechnął się lekko. -Największe potwory tworzy życie właśnie...- powtórzył. -Tak zawsze było... prawdziwe zło nie powstaje nigdy samo...- pokiwał głową. Czekał, aż elfka uspokoi się, by odprowadzić ją do jej kwatery i przeczekać noc, by upewnić się, że śpi jak należy. Elfka uspokoiła się dopiero po paru długich minutach po to tylko by wybuchnąć znów płaczem. Tym razem juz nie wstrzymywanym z całych sił jak wcześniej. Wypłakała się nieco szybciej. Gdy w końcu puściła Darkninga oczy miała czerwone, zapłakane i ciągle nie mogła dojść do siebie. Patrzyła mu prosto w oczy z przejmującym smutkiem... Darkning tylko pokiwał głową. -Chciałem, żebyś wiedziała, jak doszło do tego, ze jestem, kim jestem.- powiedział. -Sądzę, ze tak jest wobec Ciebie najsprawiedliwiej.. - powiedział, nie wypuszczając jej z objęć. Elfka chlipnęła tylko w odpowiedzi nie będąc w stanie wykrztusić z siebie słowa. Kolejny atak żalu nie był juz tak gwałtowny i nie trwał długo. Zakończył się gwałtownie w chwili gdy spłakana Silbern przysnęła zmęczona w ramionach Darkninga. Mężczyzna delikatnie podniósł elfkę i poszedł do jej kwatery. Odgonił gargulce i położył ją na jej łożu, po czym sam usiadł w fotelu. Obrócił go w stronę śpiącej i przyglądał się jej zmęczonej płaczem twarzyczce. -Zobaczymy, co będzie jutro..- westchnął i czuwał nad Władczynią całą noc, odganiając liczne koszmary... Dziewczyna obudziła się późno... Bardzo późno... Wpierw uchyliła jedno oko dziwiąc się w pierwszej kolejności dlaczego tak bardzo boli ja głowa. Ból był niemiłosierny i sprowadził na nią nieziemskie mdłości. Z westchnieniem wyrażającym cierpienie przymknęła ponownie oko. Starała się wsłuchać w dochodzące do niej dźwięki tak by nie potęgować bólu. Obracanie głowy było tortura. Postanowiła chwilowo to przeczekać przeklinając szpetnie na czym świat stoi. Gdy zdała sobie sprawę z tego co sprowadziło na nią ten ból po policzku potoczyła się samotna łza. Elfka westchnęła podłamana... Czarownik podszedł do niej i zakomenderował -Obróć się na brzuch, zaraz usunę te niedogodności..- mruknął. -Przynajmniej te fizyczne...- pokiwał głowa. Szybkie przepuszczenie energii przez mięśnie rozluźni je i spowoduje usunięcie bólu... Elfka gwałtownie wypuściła powietrze z płuc otwierając oczy. Nie wiedziała ze ktoś jest w pokoju. Szok wywołany tym a także światłem wdzierającym się w jej obolałe oczy sprawił ze zaklęła nie gorzej niż stary szewc i jęknęła z bólu zamykając oczy. Czarownik westchnął. najpierw usunął ból z jej oczu, kładąc dwa palce na powiekach. Potem przyłożył dłoń do jej karku i przejechał palcem po kręgosłupie. Ból zniknął. -Ja już się z tym uporałem...- pokiwał głową. -Przepraszam, jeśli zanadto Cię przygnębiłem swoja opowieścią, ale... chyba dobrze zrobiłem,. że Ci ja opowiedziałem, prawda?- zapytał, nie do końca pewien swej racji. Elfka rozluźniła się gdy tylko ból ja opuścił. Spojrzała Darkningowi prosto w oczy. Jej spojrzenie wyrażało głębokie współczucie i wdzięczność za szczerość, którą się wobec niej wykazał. Znacznie zyskał w jej oczach. Widać było ze chce cos powiedzieć. Nawet juz otworzyła usta, lecz szybko z tego zrezygnowała. Przymknęła oczy porządkując myśli i zbierając siły na wstanie z łóżka. Nie mogła przeleżeć całego dnia...
-Co chcesz dziś robić?- zapytał czarownik, próbując nastawić elfkę na powrót do życia codziennego. Przełknęła ślinę i otwierając oczy wstała gwałtownie z łóżka powodując tym samym zawroty głowy. - Mieliśmy chyba trenować walkę mieczem po zaklęciach - odparła łapiąc równowagę. Czuła się zmaltretowana psychicznie, ale nie pozwoliła żeby było to widoczne na zewnątrz. Była lekko blada, lecz poza tym poruszała się szybkim zwinnym krokiem. Odszukała wzrokiem miecz, po czym przypinając go do pasa dodała - Ale teraz musze zjeść.
Na chwile udała się do łazienki. Po chwili wróciła obmywając jeszcze twarz po całej nocy. Czarownik oparł się o framugę drzwi. -jeszcze tylko pytanie... dziwisz mi się? Zakwestionowałabyś któryś z moich wyborów?- zapytał. -Coś wydaje się niejasne?- dodał jeszcze, ale trochę ciszej. Najwyraźniej chciał nie pozostawić w umyśle elfki żadnych wątpliwości.
- Czasem nie ma się wyboru a czasem są one bardzo trudne. Nie wszystko rozumiem, ale niczego nie kwestionuje... Nie mam zamiaru... - odparła elfka patrząc mu głęboko w oczy. Po chwili podeszła do niego i popychając delikatnie przed sobą dodała zmieniając tor rozmowy - Śniadanie czeka a jeszcze musisz mnie wiele nauczyć wiec oboje musimy nabrać sił... A jeśli nawet nie oboje sił nabrać to się przynajmniej zebrać do kupy... - stwierdziła nieco ponuro dalej popychając go delikatnie przed sobą. Czarownik uśmiechnął się lekko. -Bądź, co bądź cieszę się, że akceptujesz to, czego się dowiedziałaś...- westchnął. Poszedł przodem do pokoju dziennego, gdzie zaserwowano.. obiad. Było za późno na śniadanie. Darkning wysunął krzesło dla Silbern i zasunął za nią, po czym sam stanął obok i poczekał, aż elfka się posili.-
Dziewczyna pochłonęła podany obiad z prędkością pioruna mknącego po nieboskłonie. Mało czkawki nie dostała. Gdy skończyła przez chwile siedział na krześle pogrążona w rozmyślaniach, po czym wstała i podążyła do kręgu spojrzeniem dając Darkningowi do zrozumienia żeby szedł za nią (albo przed nią, bo zdała sobie w pewnej chwili sprawę z tego ze on przecież lepiej zna ten zamek i zaśmiała się perliście)
Czarownik ruszył przodem i po kilku minutach byli w kręgu. Darkning odchrząknął. -Więc co dziś będziemy ćwiczyć?- zapytał.
- Mieliśmy ćwiczyć walkę na miecze - odparła dziewczyna strzelając palcami i karkiem.
Darkning dobył kosy ćwiczebnej. -Zaczynaj, więc...- powiedział. -Dobrze, że nie ma widowni...- dodał, śmiejąc się.
- A swoja droga... Skoro wspomniałeś... Gdzie jest Iridia? - spytała elfka dobywając miecza i zastanawiając się nad kolejnym ruchem
-Przysnęła podczas wczorajszego koncertu i śpi nadal...- odparł czarownik, obracając kosą w dłoni. -Będzie spać do jutra zapewne...- pokiwał głową. Eflka uśmiechnęła się ze zrozumieniem. Skinęła głową ze zaczyna. Tym razem również owinęła sobie płaszcz wokół ręki, lecz nie tak jak ostatnio. Nie zostawiła za sobą wlokącego się frędzla by zasłaniać widok. Miała nowy pomysł (coraz dziwniejsze miewa). Nieznacznie przesunęła lewa nogę do przodu, obcasem prawej stuknęła o posadzkę. Natarła gwałtownie Odbijając się jak ostatnio od kolumny i robiąc salto w powietrzu obróciła się twarzą do Darkninga. Tym razem nie natarła mieczem tylko się nim zasłoniła. Darkning mógł w jej oczach dostrzec błysk świadczący o tym ze wróciła jej pamięć. Przypomniała sobie wydarzenia związane z treningiem mające miejsce jakiś czas temu...
Czarownik odskoczył, uderzając kosą od boku. Okrągłe ostrze musnęło bok Elfki. -Kosa ma ostrze wygięte pod katem do trzonka - nie zapominaj o tym! Ale na kogoś walczącego mieczem - przedni pomysł!- powiedział. Elfka zawirowała w piruecie wyprowadzając szybkie ciecie. Wałczyła trzymając broń w prawej dłoni lewą balansując i wykonując nią szerokie zamachy w celu uzyskana rozpędu. Czarownik odsunął się od niej. Miecz wytworzył barierę, której zwykłe ostrze nie było w stanie przebić, a co dopiero tępe ostrze broni ćwiczebnej. Czarowni stał na bezpiecznej odległości i zaśmiał się - głośno i szczerze - śmiał się ze swej bezsilności, niemal płacząc ze śmiechu machnął ręką, by Silbern przestała i oparł się o kolumnę. Elfka zatrzymała się gwałtownie lądując prawie na twarzy, bo zbytnio się rozpędziła. Troszkę ja wyprowadziło z równowagi to, co robił teraz Darkning... On się śmiał... Z czego? - Eee... Co się dzieje? Robie cos nie tak? - spytała niepewnie.
-Nie, nie... Zaczęłaś wirować dookoła własnej osi i byłaś absolutnie poza moim zasięgiem. Mogłem tylko się odsunąć i patrzeć na twój taniec...- czarownik uspokoił się odrobinę. -Wiesz... uczucie bezsilności było mi całkiem obce do tego momentu...- dodał, uśmiechając się szeroko. Elfka zamrugała zdziwiona oczami. Nie wiedziała, co ma powiedzieć. Skrzywiła się robiąc komiczna minę. - Pogubiłam się... Ale co? Dlaczego? - przekrzywiła głowę.
-To jakby poczuć coś, co do tej pory było Ci absolutnie obce i poczuć ot od razu w pełnym tego słowa znaczeniu..- odparł czarownik. -To po prostu zabawne, ze nie wprawiła mnie w taki stan żadna sytuacja aż do teraz... ponad dziesięć tysięcy lat katorgi i ani razu mi się to nie zdarzyło... no w końcu mam do czynienia z Władczynią...- dodał.
Elfka roześmiała się serdecznie. - Po prostu dałeś mi do łapek wystarczająco potężną broń by zrobiła na niejednym wrażenie. - odparła elfka w przerwie miedzy kolejnymi atakami śmiechu. - Bo wiesz... Hmm... sam widzisz ze moje możliwości bojowe pozostawiają sporo do życzenia - śmiała się dalej, ale juz bardziej panując nad sobą.
-masz bardzo niska samoocenę... sądzę, ze każdy Mroczny Rycerz maiłby z Tobą kłopoty - nawet, jeśli miałabyś w ręku zwykły miecz półtoraręczny, bo z tym... cóż.. sądzę, ze ja i Iridia jesteśmy jedynymi osobami tutaj, zdolnymi stawić Ci czoła- pokiwał głową.
Elfka westchnęła. - Może masz racje. Nie zmienia to faktu ze wiem ze mogę z siebie wykrzesać dużo dużo więcej, więc trening jest mi potrzebny. - uśmiechnęła się. - Mogę zmienić broń żeby nie doszło do takich sytuacji. Wtedy to ty pokażesz mi, na co cię naprawdę stać. Ciekawe ile zajmie ci pokonanie mnie - roześmiała się - obstawiam, że nie więcej jak minutę- mrugnęła okiem uśmiechając się. -Prawdopodobnie mniej - posiadam sporą moc jak na istotę nieobdarzoną boskimi względami. Co nie zmienia faktu, że możesz osiągnąć w kilka tygodni to, co ja osiągałem w tysiące lat!- zaśmiał się. -Jest tylko jedna różnica skoro juz o czasie mówimy - ja po stu latach dalej będę żył i dalej stawał potężniejszy, a Ty będziesz musiała odejść na Valhallę i zająć miejsce patronki..- pokiwał głową. -Cóż... wiesz, ze pokonać kogoś jest trudniej, niż zabić, ale wkrótce zaprezentuje Ci me zdolności!- uśmiechnął się. -Król szykuje na nas armię - zabawa w chowanego skończyła się... jesteś gotowa do wojny?- zapytał. Elfka zgrzytnęła zębami niezadowolona. Jeśli bazyliszki mogą stroić miny to ona wyglądała jak rozzłoszczony bazyliszek. - Wojna jest jednym z tych plugastw, których nienawidzę ponad wszystko a ci, którzy do niej dążą nie są wysoko w mojej hierarchii wartości - zgrzytnęła ponownie. - Nie wiem czy jestem gotowa czy nie, ale wiem, że i tak muszę nabrać sił i zdolności przed pierwszą poważną potyczką, więc jeśli pozwolisz to wolałabym jednak dokończyć to, co zaczęliśmy... Sam wybierz czy teraz czas na magie czy lepiej walkę dokończyć. Na koniec opowiesz mi więcej o tym królu... - ostatnie słowa wypowiedziała z wyraźną niechęcią.
-Musisz usprawnić swą moc - będę Ci użyczał swej energii aż oboje zostaniemy zepchnięci na skraj wyczerpania. To rozwój tej mocy zapewni Ci siłę i potęgę niezbędną do prowadzenia walki z całą armią!- odparł. -Twórz, a ja będę Cię zaopatrywał w moc!- dodał i uniósł ręce gotów do przekazu.

Darkning usiadł ciężko na powalonej kolumnie. -Przyswoiłaś te zdolności w miarę szybko.. trenujemy bez ustanku od trzech dni... chcesz odpocząć?- zapytał dla formalności. Zapewne jemu nie przeszkadzałby bezustanny trening przez 3 tygodnie... Albo i miesiące.
Elfka westchnęła wyczerpana. - Odpoczynek... Tak... Dobry pomysł... - westchnęła ponownie osuwając się na posadzkę i dysząc ze zmęczenia. Po chwili się roześmiała. Spojrzała na Darkninga leżąc na ziemi i dodała po chwili - Pomóż mi dojść do mojej komnaty. sama chyba nie będę w stanie...
Czarownik podszedł do elfki i delikatnie sunął rękę pod jej kolana, a drugą objął ja w pasie i uniósł w górę. -Jak sobie życzysz...- powiedział, niosąc ja w kierunku jaj komnaty. -Powiedz mi Silbern... Gaia znalazła Cię w zamieci czyż nie?-
- Tak. Gaia znalazła mnie w zamieci... Hmm. Ale nie musisz mnie nieść - roześmiała się słabo - wystarczyło, że pomógłbyś mi wstać - elfka znowu się roześmiała. - Tak to kolejny raz docieram do własnej komnaty na cudzych nogach...
-Chciałbym dowiedzieć się, kim byłaś przedtem... zagrać Ci coś do snu?- zapytał, stawiając elfkę koło jej łoża.
- Mogę ci spróbować opowiedzieć cos niecoś o sobie - uśmiechnęła się - ale pozwól, że najpierw się wykąpię... Kąpiel to cos, czego mi trzeba - roześmiała się zrzucając po drodze do łazienki ubranie - jak chcesz to mogę ci coś teraz zacząć opowiadać - dodała dając znać by poszedł za nią, jeśli tylko chce jej słuchać. Czarownik powolnym krokiem udał się za elfkę. jego cień rozszerzył się formując lożę, na której spoczął. -Więc słucham....- powiedział uśmiechając się. Elfka weszła do wanny i siedząc w niej zaczęła opowieść - Urodziłam się na wsi w domu moich rodzicowi. Moj ojciec był kiedyś żołnierzem dopóki poważna rana nie kazała mu zakończyć swej kariery... Urodziłam się na długo po tym, gdy on skończył z wojaczka... Był bardzo zawiedziony ze urodziła się córka a nie syn... - dziewczyna westchnęła - i tak w sumie byłam wychowywana jak chłopiec... Stad między innymi moje zamiłowanie do machania mieczem. Tatko chciał mi udowodnić, że jak to mówił: "baby nie są tak zdolne jak mężczyźni". Gdy uznałam, że jestem, juz wystarczająco samodzielna uciekłam stamtąd... Z matka tez niewiele gadałam, bo ona się poddała frustracji ojca. Była bierna na jego wybuchy złości. I tak w sumie włóczyłam się od paru lat po gościńcach. Przygód raczej nie miałam wielu. Może poza tym ze spotkałam kiedyś mężczyznę, który był mi bliski. Ale to juz historia... Lód tej krainy i lata włóczenia się po gościńcach robią swoje - zaśmiała się smutno - Chyba udowodniłam ojcu, że kobiety są jednak twardsze w obliczu przeciwności losu - mruknęła bez przekonania... Nie jest to jak widzisz długa i zajmująca opowieść... - zerknęła na Darkninga kończąc. Skrzywiła się przy tym na wspomnienie swego życia...
-Hmm... znasz moja opowieść, ale mam jeszcze kilka ciekawych historii w zanadrzu... opowiadać, czy grać, jak poprzednio?- zapytał.
- Jak wolisz - odparła elfka uśmiechając się smutno i wygodniej usadawiając się w cieplej wodzie. - Tego jak opowiadasz jeszcze nie słyszałam, ale twa gra jest przepiękna - spojrzała Darkningowi w oczy.
Czarownik skinął głową, łapiąc spojrzenie elfki i dobył Cieniostruny... lub raczej ona "stworzyła się" w jego rękach. Dopiero wtedy mężczyzna przerwał kontakt wzrokowy... Zaczął grać...
-Chcesz posłuchać kolejnej historii o mnie, czy może o kimś, kogo znam?- zapytał powoli rozpoczynając grę.
- Wpierw o tobie potem o tych, których znasz...
-Och.. wiec dziś... dobrze... dziś opowiem Ci historię związaną z moją... kosą...- oczy mężczyzny zabłysły.
Ciemność... dużo ciemności.. tak gęstej, że może zadusić bicie małego serca.... powoli rozświetla się i widać osobę czarownika. Idzie z magiczną kosą z mrocznej stali przez przeklętą świątynię. Posadzkę zaścieliły ciała rycerzy i demonów.... Darkning kroczy ostrożnie przez sterty zwłok... muzyka jest ciężka i przytłaczająca. Postać dociera do sporej komnaty i muzyka redukuje się do pojedynczych dźwięków...Dziewczyna pogrążyła się w melodii starając się zobaczyć jak najwięcej... Muzyka nabiera tempa... rosnące kaskady dźwięku zalewają pokój, jak nagle demony zalewają komnatę. czarownik niszczy ich jeden po drugim sprawnymi cieciami kosą. Rzeź wydaje się nie mieć końca i demonów jest coraz więcej. Ostrze kosy błyszczy i od tego światła ciała demonów zaczynają płonąć. Wreszcie przez zgliszcze przedziera się pojedyncza osoba. Darkning wychodzi z ogarniętej płomieniami komnaty i idzie naprzód. Wielkie wrota opatrzone symbolami, zatkane, zblokowane, obite stalą, żelazem i założone skoblami. Muzyka staje się powolna i jakby mozolna... czarownik zdejmuje urok po uroku i powoli usuwa zabezpieczenia....
Wreszcie otwiera wielką jaskinię, w której śpi olbrzymi smok. Zaczynają rozmawiać. -Spodziewałem się ciebie...- powiedział gad.
-Czyli kogo?- zapytał czarownik
-
-Czyli przemądrzałego człowieczka, który spróbuje ode mnie wyprosić cześć mocy...-
Darkning zaśmiał się i za chwilę juz ryczał ze śmiechu. -Naiwna jaszczurka...- syknął.
Smok uniósł się. -jestem ojcem smoczej rasy głupcze!-
-To mi matkę przedstaw...- burknął czarownik. -Przychodzę tu po twe życie gadzino! I po twą czaszkę!-
-Jaki nadęty błazen... wiesz, z kim się mierzysz?-
-Z smokiem,który nie ma dość odwagi by chodzić po powierzchni i zapłacić za swawole młodości... który ucieka od odpowiedzialności...- ostrze zabłysło i zaczęła się walka... trwała długo. Magia wypierała smoczy ogień, tysiące igieł spadały na twarde łuski, Darkning blokował kule ognia, powalające spojrzenie smoka i jego dech... Muzyka skakała od wysokiej do niskiej rażąc gwałtownością. Wreszcie walka dobiegał końca. Smok osunął się na przednie łapy i padł na posadzkę...
-Czym ty jesteś?- zapytał dysząc.
-Twym katem.. Zarimem... nowym koszmarem...- zaczął Czarownik i podszedł do ciała
Uderzył dwakroć. Smok nie był już w stanie zareagować. Potężny łeb odpadł od reszty i płonąc zaczął się kurczyć do rozmiaru nie większego niż półtorej ramienia. Czarownik zadowolony podniósł czaszkę i nie zważając na skarb smoka opuścił salę... muzyka powoli ucichła.-Używam czaszki jako głównej części kosy... zawarta w niej jest cała potęga smoczej rasy...- pokiwał głową czarownik. -Chcesz juz iść spać?- zapytał, spoglądając na elfkę. Trzy dni bezustannego treningu widać odcisnęły na niej swoje piętno gdyż Silbern... spała. Spała głęboko w ciepłej wodzie, w wannie z głową odchyloną do tyłu i opartą o jej brzeg oraz jedną ręką przerzuconą z boku. Na jej twarzy znać było zmęczenie. Czarownik nie wiedział nawet w którym momencie usnęła. Prawdopodobnie elfka nie będzie następnego dnia pamiętać o czym opowiadał dzisiejszy utwór. Wyraźnie było bowiem widać, że śpi już dłuższy czas...
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Findor Tasartir i Eillis:

-Musimy się czym prędzej udać do siedziby kapłanek Thirel, bo mam wrażenie, że...- Archont urwał w pół zdania i pokazała ręka, by pozostała dwójka milczała, po czym machnął mieczem w kierunku krzaków. –Wyłaź!- zakazał. Rozległ się cichy bulgot. Zza krzaków wygramoliło się spore żabsko – krot. Zakaszlał, odchrząknął i przemówił niskim, lekko bełkotliwym głosem. –No wreszcie.. myślałem, że szczeznę tutaj, czekając!-
Archont schował miecz i spojrzał na Eillis. –Twój zwierzak?- zapytał, ale wmiast elfki odpowiedział krot. –Nie, środek transportu.- mruknęło żabsko. Archont skinął głową i poprowadził podróżników do świątyni.
Wreszcie byli w mieście... lub tym co z niego zostało. Ani żywego ducha, żadnych ciał, żadnych śladów walki, zero krwi. Miasto było martwe.
-Cienie- syknął Archont. –Bez magicznego oręża nie można im stawiać skutecznego oporu!-
Etten było ciche i smutne, pomimo nienaruszonych girland z kwiatami wokół wejść do karczm i straganów. Świątynia Thirel również nie była w wiele lepszym stanie. Archont szybko wbiegł po stopniach i wpadł do głównego atrium, po czym popędził naprzód. Pozostał dwójka gnała kilka kroków za nim, podczas gdy krot marudząc wlókł się z tyłu. W zniszczonej od uderzeń mocy sali konała właśnie jedna z kapłanek...


Pavciooo i Nadir:

Gdy tylko wszyscy opuścili wymiar wewnętrzny ten zatrzasnął się i zniknął, zaś Pavciooo poczuł, że kontroluje wymiar podręczny, w którym aktualnie się znajdują. Gdzieś tutaj szalała bestia... –Coś sporego, pomarańczowego wypadło pod postacią energii i zmasakrowało resztkę oddziałów, po czym uciekło... chyba właśnie nabiera ciała...- westchnął nieumarły.
Dalej przebywa w tym wymiarze, wiec możemy to złapać...[/i]- dodał, opierając topór na ramieniu.


Merenwen:

-Nie unoś się tak!- westchnęła postać w cieniu. –O co znów chodzi?- zapytał przykapturzony jegomość. –Carmen ma swoją... sprawę do załatwienia, wiec wyznaczyła mnie jako nadzorcę Twych akcji... nie żeby Ci nie ufała, ale... lepiej, żeby ktoś miał oko na Władczynię.. nigdy nic nie wiadomo.-
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Pavciooo
Kok
Kok
Posty: 1245
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
Lokalizacja: Legionowo
Kontakt:

Post autor: Pavciooo »

Pavciooo:
A więc trzeba to ubić. Lecz najpierw musimy to wytropić. Kto to porafi? Nie będziemy przecież przeszukiwać całości!
I tak nikt tego nie czyta...
Nadir
Kok
Kok
Posty: 1438
Rejestracja: wtorek, 20 grudnia 2005, 11:05
Numer GG: 3327785
Lokalizacja: 3city

Post autor: Nadir »

Nadir
Lekko pokiwał głową. W zasadzie nie pozostawało mu nic, jak podążać za Pavcieeem. Wszystkie decyzje należały do niego a on jako wierny pomocnik, mógł tylko wspierać go swoim zbrojnym ramieniem.
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.

Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.
Seto
Kok
Kok
Posty: 1115
Rejestracja: niedziela, 18 grudnia 2005, 10:53
Numer GG: 0
Lokalizacja: Hrubieszów

Post autor: Seto »

Findor Tasartir

Widok miasta napawał drowa smutkiem. Wiedział że Cienie są mocne ale nie że aż tak... chociaż w końcu były ich setki... Z zamyślenia wyrwał Findora widok kapłanki. Powoli szedł do niej. Starał się wyczuć ewentualne ataki ze strony cieni. Miał też nadzieje że w razie niebezpieczeństwa niezawiedzie się na refleksie Defergentesa. Eillis chyba nie potrafi wyczuć Cienia -pomyślał
Obrazek
Zapał
Mat
Mat
Posty: 532
Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 16:41
Lokalizacja: Chodzież
Kontakt:

Post autor: Zapał »

Pyron

Powoli wstał, oczy kleiły mu się niezmiernie, przetarł je mocno i głośno ziewnął. Rozejrzał się po pokoju, był pusty, ale coś nie dawało Pyronowi spokoju, coś było nie tak, rozejrzał się po pokoju, wyglądnął przez okno.
Co to było? Powiedział sam do siebie.
Fuck?
Trocinka
Marynarz
Marynarz
Posty: 175
Rejestracja: niedziela, 26 lutego 2006, 10:50
Lokalizacja: Elbląg
Kontakt:

Post autor: Trocinka »

Merenwen
-To skoro już masz mieć na mnie oko, to zostaniesz ze mną? Strasznie samotna sie czuję bez Carmen.
Wyciagnęła dłoń w kierunku postaci.
-Nazywam się Merenwen, a ty?
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Pavciooo i Nadir:

-O to się nie martwcie- Caskullis uśmiechnęła się. -Znajdę...- dorzuciła i pokiwła głową. -...wrogiego władcę- zakończyła i uśmiechnęła się. -To już?- zapytał retorycznie Sotor. -Trzeba wracać do armii!- dodał szybko.


Findor Tasartir i Eillis:

-Sanktuarium... tam zostały....- zaczęła kapłanka, ale skonała. Defergentes naładował kulę woltażu i wysłał w korytarz na prawo. Wycia i szumy potwierdziły, że co najmniej dwadzieścia cieni oddało "życie".
-Tego tałatajstwa jest tu pełno... przy najbliższej okazji naucz Eillis jakiegoś energetycznego ataku...- mruknął, patrząc w korytarz. -Prędzej czy później znów w nie wleziemy, jeśli będziemy się tu pałętać...-


Pyron:

Noc nie wspomagała percepcji, ale śpiewająca istota emanowała pewnym rodzajem mocy... Pyron mógłby ja wytropić z zawiązanymi oczami. Śpiew niósł pewien ładunek nieodpartej słodyczy, który w pewnym stopniu wydawał się być groźny. Ten głos SŁYŻYŁ wabieniu...
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Pavciooo
Kok
Kok
Posty: 1245
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
Lokalizacja: Legionowo
Kontakt:

Post autor: Pavciooo »

Pavciooo:
Dobrze, ruszajmy więc jak najszybciej.
I tak nikt tego nie czyta...
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Post autor: WinterWolf »

Silbern

Darkning pokręcił głową i wypuścił wodę z wanny. Kilka kłębów cienia zmieniło się w aksamitną suknie nocną, która przylgnęła do wilgotnego ciała elfki. Darkning usunął nadmiar wilgoci przepływem energii i delikatnie uniósł Silbern. Wkrótce elfka spała już w swym łożu, a czarownik opuściwszy kaptur Nadzorował spokój jej snu. Silbern przebudziła się około późnego popołudnia. Oczy miała sklejone po długim spaniu, więc wpierw je przetarła starając się rozeznać gdzie jest. Miała małą dziurę w pamięci tam gdzie powinny być wspomnienia wczorajszego wieczora. Powoli przypominała sobie, co się wydarzyło nim zasnęła. Gdy zdała sobie sprawę, że przespała występ Darkninga spłonęła rumieńcem i prychnęła niezadowolona na samą siebie. Po chwili jednak stwierdziła, że ponieważ nie widzi jeszcze dobrze na zaspane oczy narzuciła sobie kołdrę na głowę i zapadła w lekką drzemkę. Czarownik zaśmiał się cicho i zaproponował nie bez rozbawienia w głosie. -Może jednak wstaniesz?- Spod kołdry dobiegło niezadowolone burczenie mogące tylko świadczyć o tym, że Władczyni usłyszała uwagę. Po chwili coś się zaczęło wyłaniać spod kołdry. To coś będące zaspana elfką wyraźnie nie miało ochoty opuszczać cieplutkiego łóżka. Kilka burknięć później Silbern była już na nogach, w łazience. Wylała sobie na głowę cały kubeł zimnej wody, co dało się poznać po dzikim okrzyku: - ZIIIMNEEE!!! - i hałasie świadczącym o tym, że teraz jest tam bałagan spowodowany nie tylko rozlaną wodą, ale i paroma (lub parunastoma - kto by to zliczył:P) przewróconymi przedmiotami. Czarownik zaśmiał się pod nosem, czekając na efekt działań porannej destrukcji. Korzystając z siły umysłu poukładał poprzewracane obiekty na ich właściwe miejsca. -Uważaj, nie poobijaj się tam!- rzucił, stając koło drzwi. Po chwili elfka wyłoniła się z łazienki marudząc, na czym świat stoi rozczesując mokre, rozczochrane włosy i szukając wzrokiem czegoś, co można by ewentualnie zjeść. W końcu najwyższy czas napełnić czymś żołądek. Śniadanie stało na stoliku pośrodku dużego pokoju. Było dość obfite jak na śniadanie i mogłoby nim się spokojnie najeść trzech mężczyzn. -Pomyślałem, że będziesz bardzo głodna po treningu, wiec kazałem przygotować więcej..- mruknął czarownik, osuszając łazienkę kilkoma wiązkami energii. Sam widok śniadania wystarczył by dziewczyna zapomniała o całym bożym świecie. I o ile porcja rzeczywiście nadawała się dla trzech silnych mężczyzn o tyle zniknęła szybciej niż można by się tego spodziewać nawet po Silbern. Po kilku minutach nie został nawet okruszek. Jeden niesforny kosmyk opadł elfce na czoło i wpakował się do oczu. Został zdmuchnięty, lecz po chwili wrócił na miejsce, prosto w oko. Władczyni zrobiła minę poirytowanego dziecka i poprosiła o nożyczki. Czarownik wyciągnął rękę naprzód i odłożył kosmyk wstecz. Tym razem już nie opadł. -Lepiej?- zapytał.
-Co masz zamiar dziś robić?- zadał kolejne pytanie, uznając poprzednie za retoryczne.
- Dziś? - Spytała samą siebie elfka. - Hm... Chyba to, co zwykle... - Odparła. - Tylko mam jeszcze kilka pytań dotyczących miasta i jego funkcjonowania. Jest parę kwestii, które chciałabym rozstrzygnąć... - Stwierdziła nadal siedząc na krześle i czekając na odpowiedź Darkninga. Czarownik stworzył fotel z ciemności i zasiadłszy na nim wygodnie spojrzał na elfkę. -Pytaj!-
- Co w tej chwili dzieje się w mieście? Pytam, bo chcę wiedzieć tak naprawdę, co dalej. Jestem Władczynią... A nawet nie wiem, co mam robić z miastem... Jak ono funkcjonuje? Jakie plany są na razie na przyszłość? Jak myślisz czy potrzebne są jakieś zmiany? Chcę się jak najlepiej wywiązać z obowiązków powierzonych mi przez Gaię.
Czarownik pokręcił przecząco głową. -Teraz masz ważniejszy problem, niż miasto...- powiedział. -Widzisz... Mogę nakazać Białej Dłoni bronić murów, ale nie uganiać się za trzema demonami tych ziem... Pokonanie ich uznaję za Twój sprawdzian umiejętności...- powiedział spokojnie i poważnym tonem. -Będą niejako skalą Twej siły!- złożył ręce w "koszyczek". - Ciebie o cos spytać - elfka wybuchnęła nerwowym śmiechem. - Dobra... - Spochmurniała. - Czyli co, gdzie, jak i kiedy? - Rozsiadła się na krześle uważnie wpatrując się w swego rozmówcę.
-Przypomnijmy sobie, ile juz potrafisz....- zaczął czarownik i wyglądało na to, że chciał kontynuować, ale zamiast tego uśmiechnął się i zamilkł. -Pamiętasz, od jakich zdolności zaczęłaś?-
- Zaczęłam od kuli ognia, zapalania i gaszenia płomieni, ściany ognia i płomiennego ostrza - wymieniła elfka jednym tchem. - To były moje pierwsze zaklęcia.
-Dobrze... Użyj teraz kuli ognia - ciśnij nią w środek placu- czarownik pokazał przez okno Elfka skupiła się na zaklęciu wykonując polecenie Darkninga, ale wbrew swej chaotycznej naturze otworzyła wpierw okno. Kula ognia była tak duża, że przysmaliła okiennice. Czarownik zaśmiał się. -Dobrze wycelowane!- powiedział, gdy ucichł łoskot zza okna. -To już nie jest kula ognia- to Inferno, lub raczej efekt porównywalny z Inferno. Popracujemy dziś nad ulepszeniem Twych zdolności!- powiedział do Elfki. -Powinno pójść łatwo i skupimy się znów na tworzeniu nowych. Liczę, że pod koniec miesiąca już Ty mnie czegoś nauczysz!- zaśmiał się. Elfka przez chwilę przyglądała się dokonanym zniszczeniom. - To ja to zrobiłam? - Zrobiła komiczną, zdziwioną minę przyglądając się okiennicom i temu, co zostało po placu. Na placu powstał Wielki lej o średnicy około 7 metrów. -Przez noc się zregenerowałaś...- wytłumaczył Darkning. Teraz stać Cię na więcej... Po kolejnym takim treningu faktyczne efekty znów zobaczysz następnego dnia.[/i]- westchnął. - Niebezpieczna zabawa... - Mruknęła do siebie stukając się palcem wskazującym w nos. Odwróciła się twarzą do Darkninga. - Kontynuujmy. - Powiedziała krótko dając znać, że jest gotowa do dalszej nauki czy co tam on uzna za stosowne.
Zeszli wiec na dół do leja, który stworzyła kula elfki. -Od której zdolności chcesz zacząć?- zapytał Darkning, ustawiając się po przeciwnej stronie leja twarzą do Silbern.
- Teraz trenujemy już te wyuczone czy zaczynamy nowe - pytała elfka chcąc się upewnić, co do swych dalszych działań.
-Nazwałbym to raczej usprawnianiem juz poznanych zdolności- sprecyzował Darkning.
- Zacznijmy, więc od Kamiennej Osłony - Odparła elfka od razu rzucając zaklęcie i sprawdzając ile sama zapamiętała z poprzednich lekcji.
Czarownik skinął głową i wpierw kazał elfce rzucić zaklęcie raz, a potem kilkakroć - bardzo szybko. Ostatecznie za piątym razem zaklęcie miało również wpływ na niego. Czarodziej zaklaskał. -Wreszcie się udało. To było trochę... Trudne...- potarł brodę. -Poszło Ci lepiej, niż tamtemu drowowi...- kiwnął głową. -To jest Kamienna Skóra. Osłoni Ciebie i wszystkich twych sprzymierzeńców przed atakami niemagicznymi. - wytłumaczył. -Pół dnia roboty to mało jak na taką zdolność, możesz być z siebie dumna-
Skinęła głową i stwierdziła - Jakie wg ciebie umiejętności jeszcze powinnam udoskonalić? Niepewnie się czuję używając tych, których się niedawno nauczyłam. Straciłem rachubę, które wywodzą się z ziemi a które z innych dziedzin.
-Skup się na ofensywnych - takich, które potrafią spopielić, zgnieść czy zadać ból i śmierć w ten lub inny sposób. Budzą strach, a to, z czym będziesz musiała walczyć odczuwa strach.- brzmiała odpowiedź. Spróbujemy udoskonalić falę ognia?- zapytał.
Skinęła tylko głową w odpowiedzi przystępując od razu do prób wykorzystania zaklęcia. Jednak wcześniej spytała jeszcze szybko i nieco niezrozumiale o doskonalenie władania mieczem... Nie walkę nim tylko panowanie nad magicznymi właściwościami broni.
-Cierpliwości- odparł czarownik i dał znak ręką, by elfka wywołała falę ognia. Efekt zdziwił zarówno Darkninga jak i Silbern. Elfka rozesłała fale ognia rozchodzącą się wokół niej niczym kopuła. Czarownik pokiwał głową i wskazał jej inny sposób przekazu energii. Pod koniec dnia Silbern udoskonaliła falę ognia do czegoś, co Darkning nazwał Wewnętrzną Eksplozją. Władczyni skupiała moc na ramionach i rozsyłała ją wokół pod postacią potężnej eksplozji. Dodatkowy efekt w postaci sejsmicznej fali uderzeniowej, którą dołączyć zalecił Darkning zmiatał wszystko to, czego nie sięgnęły płomienie. Ogólny zasięg zatrzymywał się w granicach 25 metrów.
-Dobrze, ze mamy spory plac ćwiczebny..- westchnął mężczyzna.
Elfka zaśmiała się i kłaniając się teatralnie spytała dramatycznym szeptem - Cóż, więc teraz, mistrzu?
-Obiad!- zaśmiał się "mistrz". -Jak zjesz to kontynuujemy!-
Na samą wzmiankę o jedzeniu oczy Władczyni rozbłysły wewnętrznym blaskiem mówiącym o jej chęci natychmiastowego pojawienia się przy stole z pysznościami na nią czekającymi. Obiad był dość obfity. Pieczeń z jakiegoś ptaka, ale Silbern chyba nie zwróciła uwagi - jakiego. Wraz z mrozozielem stanowił dosyć ostre danie, które zakropiono dla złagodzenia Asmitem. Po kilkunastu minutach odpoczynku znów stali na placu ćwiczebnym. Czarownik kiwnął głową. -No, jesteś! Jaka zdolność teraz?- zapytał
- Ostatnio poznane. Może pobawię się gwoździami? - Spytała uśmiechając się do siebie krzywo, co przy jej płomienno czerwonych włosach i jaskrawo zielonych oczach wyglądało wręcz diabelsko. Czarownik uśmiechnął się szeroko. -Przeskoczymy, więc na głęboką wodę. Mam zaklęcie łączone, które bazuje na mocy żelaza lub mroku... Poniekąd bazuje jednak na obu. Chodźmy na powierzchnię - zademonstruję Ci!- zaproponował, po czym otworzył portal na powierzchnię. -Panie przodem.- Przeszła przez portal. Po drugiej stronie zaczekała chwilę na Darkninga rozglądając się po okolicy i starając się rozeznać gdzie się znajduje. Znów była na smaganym zimnym wiatrem śnieżnym pustkowiu. Z portalu wyszedł czarownik, wziął głęboki wdech, po czym uniósł ręce w górę. Inkantacja najwyraźniej wymagała tylko wypowiedzenia w myślach, gdyż niebo zaraz ściemniało i przybrało barwę posiniaczonego ciała. Wreszcie niebiosa otworzyły się zrzucając grad olbrzymich żelaznych kul najeżonych kolcami. Toczyły się one w kierunku wyznaczonym przez Darkninga by wreszcie eksplodować ogniem i czarnym, gryzącym dymem. Jakiś śnieżny wilkołak wyszedł poza zasięg dymu by skonać. Teren w zasięgu kilometra został oczyszczony ze śniegu i wszelkiego życia zarazem, choć wątpliwe, że poza tym pechowym zwierzęciem cokolwiek znalazło się na środku lodowej pustyni. Pozostał tylko mały śnieżny cypelek, na którym stał czarownik i "jednoosobowa widownia" Ten obraz zniszczenia, choć imponujący mocą i agresywnością wywołał smutek na twarzy Silbern. Zginęło żywe stworzenie, które niczym jej nie zawiniło. Wypalona ziemia, pozbawiona teraz życia przypomniała jej o tym, że Gaia przecież chciała ożywić tę krainę. Z głębokim smutkiem spojrzała prosto w oczy Darkninga... -Żeby stworzyć nowy ład trzeba zburzyć stary...- wyrzucił z siebie, po czym spojrzał na martwe zwierzę. -Ten wilkołak był za blisko miasta. Możliwe, że znów cos szykują..- warknął czarownik. -Ostatnim razem wleźli do miasta i rozszarpali dwie rodziny - ktoś wzbudza w nich agresję...- mruknął. -Gdybyśmy byli częściej na powierzchni zapewne dowiedziałabyś się o tym wcześniej...- Skinęła głową gotowa podjąć lekcje na nowo. Westchnęła ponownie całkowicie skoncentrowana. Dwa dni ciężkiego treningu zaprawianego zapożyczaniem mocy od Darkninga sprawiły, że Silbern była w stanie nie tylko wywołać taki deszcz, ale i sprawić, by z nieba padał ogień. Czarownik był zadowolony, ale nie zaskoczony. -Najwyższy czas udać się na posiłek i spoczynek.- Darkning otarł czoło i popatrzył na zmęczona twarz elfki. Pewnie sam nie wyglądał wiele lepiej. Potężniejsze moce pochłaniały więcej energii. To już nie była taka łatwa zabawa jak kilka dni temu... - Na spoczynek mówisz? - elfka ziewnęła przeciągle. - No i dobrze mówisz - uśmiechnęła się, po czym ruszyła zamaszystym krokiem w stronę, w którą wydawało jej się, że powinna się udać by dotrzeć do swojej sypialni po drodze zahaczając o kuchnię. Miała zamiar zjeść połowę zapasów taka była głodna. Cóż za korzystanie z magii trzeba zapłacić swoją cenę, a póki jest to cena w żywności elfka była skłonna ją płacić z nawiązką. Czarownik czekał spokojnie, gdy elfka pałaszowała potrawy przygotowane przez kilku kucharzy. Mężczyźni nie mogli się nadziwić ile elfka jest w stanie pochłonąć. Gdy skończyła dopadła ją senność. Chyba nawet nie pamiętała, jak Darkning odprowadził ją do jej komnat i siadł swym zwyczajem koło okna, gdzie przesiedział całą noc. Nad ranem dało się słyszeć tylko jedno głośne ŁUP! To Władczyni swoim zwyczajem wstała z łóżka. Swoim zwyczajem, czyli co najmniej nietypowo... Spadła z niego, gdy starała się przewrócić na drugi bok. Parę(set) przekleństw później marudząc udała się do łazienki. Tam o dziwo było w miarę cicho i nawet, gdy wyszła nie było dużego bałaganu. No i nic nie stłukła tym razem. Mokre włosy sterczały na wszystkie strony. Głównie do góry. Przyczynę tego stanu rzeczy szybko dało się zauważyć. Silbern, co chwilę odgarniała włosy do tyłu, bo jeden nieszczęsny kosmyk bez przerwy atakował jej oczy. Nie pytając tym razem Darkninga o nic sama dokopała się nożyczek i przy ich pomocy i drobnej asekuracji lustra przycięła włosy na odpowiadającą jej długość. Nie było tego wiele, ale wystarczająco by dało się zauważyć zmianę
Na koniec skomentowała - Wojownik nie może sobie pozwolić by cos go rozpraszało w czasie walki. Choćby był to piekielny kosmyk włosów - skrzywiła się. Czarownik uśmiechnął się krzywo. -Powinnaś widzieć Nefrytę...- mruknął. -Jak chciałaś sobie skrócić włosy to tak powiedz, a nie zasłaniaj się "rozpraszaniem"- wzruszył ramionami. -Nieważne - czego chcesz się dziś nauczyć?- zapytał. Słowo "dziś" brzmiało trochę dziwnie biorąc pod uwagę dwu i trzydniowy trening.
- Nefrytę? A co zrobiła? - Ciekawość zwyciężyła w elfca. Wyglądało na to, że dopóki Darkning nie odpowie nie będzie się umiała na czymś innym skupić.
-Nefryta to Władczyni Agonii. Ona miała włosy do pasa... Jest władczynią kontynentu Argahny i jakoś jej kosmyki nie przeszkadzały- zachichotał czarownik.
Elfka popatrzyła na niego z dziwnym błyskiem w oczach i roześmiała się dając mu żartobliwego kuksańca w bok - Czepiasz się - mruknęła wciąż się śmiejąc.
-Ba!- rzucił czarownik obracając się w stronę placu ćwiczeń. -Chcesz od razu przejść do treningu, czy najpierw mam coś zagrać w charakterze przerwy w ćwiczeniach? W końcu trenowałaś jeden dzień, a potem jeszcze dwa... Przerwy tylko na jedzenie i spanie...-
- Mnie to obojętne w sumie, bo i tak wszelkie działania prowadzą zawsze do jednego... Hmm... Ale skoro wspomniałeś o graniu to chyba się jednak skuszę - powiedziała elfka wyraźnie mając zamiar tym razem wysłuchać gry do końca a nie zasnąć na samym początku.
-O czym mam grać?- zapytał czarownik, siadając na obalonej kolumnie. Elfka nawet nie zauważyła, kiedy przeniósł ich na plac ćwiczeń.
- Nie znam całego twojego repertuaru - zmrużyła oczy w uśmiechu. - Ty coś zaproponuj - rozsiadła się wygodnie u podnóża jednej kolumn i oparła o nią plecami.
-Może... Już wiem...- powiedział i dobył instrumentu. -Dowiesz się dziś skąd się wzięła Iridia... Pasuje?- zapytał nim smyk dotknął strun. Czarownik zaczął grać. Cicha i spokojna melodia wydawała się jednak chłodna. W białej przestrzeni siedzi dziewczynka. Wszystko jest absolutnie białe, pokazują się wspomnienia. Wraca normalna wizja. Jest południe na zatłoczonym targu. Nagle coś się dzieje. Wybuch. Jest zło, które wtargnęło do miasta, jest zamieszanie. Wszystko na chwilę milknie i dziewczynka obraca się. Demon stoi tuż nad dzieckiem i nagle pada rażony mocą światła. Cały świat rozmywa się i staje biały. Słychać głosy. -Oślepła od tego...-
-Powinno minąć...-
Potem masa głosów kapłanów i paladynów, którzy a to warczą na nieumyślne oślepienie niewinnej osoby, a to na siłę działania "Pięści Niebios", której użył paladyn. Prawdopodobnie zbyt pochopnie.
Wszystko znów wraca do białego "pokoju". Dziewczynka siedzi i głaszcze kota, który śpi na jej kolanach.
Elfka siedzi nadal na swoim miejscu wpatrzona w podłogę i zasłuchana w melodię.
Rękami otoczyła kolana i skupiła się na ukazujących się wizjach.
Muzyka cichnie na rzecz przyspieszającego dudnienia. Drzwi pękają wraz z feerią agresywnych dźwięków. Coś wyciąga dziewczynkę z pokoju i ustawia w linii wraz z innymi mieszkańcami domu. Śmierdzi świeżą krwią.
Oddzielono kobiety od mężczyzn i "ziarno od plew". Muzyka staj się chaotyczna i słychać uderzenia topora i łomoczący, acz cichy dźwięk. TO niepotrzebni są dekapitowani. Dalej wspomnienia są zamazane... Dziewczynka trafia do transportu kobiet... Silbern przestała mrugać siedząc nieruchomo. Przestała na chwilę oddychać czekając na dalszy ciąg... Którym dociera w chłodne i pachnące popiołem miejsce. To stary kasztel. Słychać mowę orków. Znów długi czas oczekiwania na ciąg dalszy. Kobiety w transporcie szepczą o ich marnej "roli" w zamku. O najeździe orków...
Chłodna posadzka. Kamienna - dywany spaliły się doszczętnie podczas najazdu. Z kasztelu zostały tylko gołe, zimne ściany.
Znów linia kobiet. Nagle kilka chichotów i wybuch złości czegoś dużego przed dziewczynką. Ork zaryczał na swych podwładnych. Najwyraźniej mała była "żartem" wymierzonym w niego. Że niby chciałby nałożnicę w wieku lat dziesięciu. Uderzenie. Sporo bólu i krew ściekającą ze skroni... Ale to było niczym w porównaniu z tym, co nastąpiło dalej. Loskot. Sporo kawałków kamienia spadło z góry. Do komnaty wdarło się świeże powietrze... Zimne powietrze. Ryk... Smoczy ryk. I wrzaski orków... Znów smród krwi i jakiś wściekły głos... Każący orkom umierać... A orkowie nie mają wyboru, jak tylko podążać za poleceniem. Wreszcie wszystko milknie. Ten sam głos każe kobietom uciekać. Właściciel głosu - nie mógł być specjalnie potężnej postury. Przynajmniej nie w porównaniu do orka - podszedł do dziewczynki. Dotknął jej głowy... Nagle cały świat nabrał kształtów. Sala - zupełnie czysta tylko w niektórych miejscach lepka od krwi. Gładkie, wysokie ściany, wyrwany dach...
-To jest telepatia.- powiedział mężczyzna stojący przed nią wciąż trzymając rękę na jej głowie. -Chcesz się nauczyć? W mieście nie zaznasz juz szczęścia - nie masz, do czego wracać... Mogę ci zaoferować... Substytut dawnego życia... i zupełnie nowy wymiar postrzegania świata... Pójdziesz ze mną?-
Dziewczyna mimo zaskoczenia kiwnęła głową. Słyszała przy wyjściu z osady krzyk ojca i rozpacz matki. Domyślała się, ze on padł ofiarą "oddzielania ziarna od plew" a ona... Cóż.. Możliwe, że oszalała...
Mężczyzna zabrał ją na grzbiet jakiejś łatającej istoty, a ona płakała... Długo płakała... Muzyka wreszcie się zaczęła uspakajać. Dziewczynka rosła i uczyła się telepatii, aż reszcie potęga jej własnego umysłu zniosła efekt działania zaklęcia światła. Miała wtedy dwanaście lat i po raz pierwszy zobaczyła szarą postać w białym kapturze... Właściciela tego głosu - tym razem gratulował jej osiągnięcia i dał kolejną propozycję...
Mogła pozostać i uczyć się dalej, lub opuścić fortecę i szukać własnego celu w życiu. Wybrała to pierwsze. Muzyka ucichła. -Koniec- mruknął czarownik. Elfka westchnęła smutna i przygnębiona. Pogrążyła się w swoich myślach odcinając od świata. Głębokie współczucie i żal wypełniły jej serce. Długo siedziała bez słowa zasłuchana tylko we własne myśli. Czarownik pstryknął palcami, przywołując uwagę Silbern. -Gdy teraz się jej o to zapytasz odpowie "To głupstwo"... i na dodatek będzie to prawda... W jej mniemaniu. Nie powinnaś się tym przejmować bardziej niż ona... Czyli wcale.- wzruszył ramionami czarownik. -I lepiej tez nie okazuj jej, ze poznałaś tą historię, jakąś większą troskliwością - ona tego nie lubi... W końcu długo była kaleka - nie widziała...-
Elfka wzruszyła ramionami zakłopotana. Uśmiechnęła się niepewnie i potrząsnęła głową. Nierówno przycięta grzywka ułożyła się w śmieszny wicherek. Włosy miała jeszcze wilgotne. Władczyni westchnęła otrząsając się ze swoich rozmyślań... Nagle otworzyła oczy w zdziwieniu, które po chwili zmieniło się w teatralne przerażenie. - Ups - powiedziała tylko i wstała nagle. - Zapomniałam - pacnęła się otwartą dłonią w czoło. Zdziwionemu Darkningowi powiedziała tylko - Mój wierzchowiec. Obrazi się na mnie, że jej nie odwiedzam.
Czarownik skrzywił się nieco. -Tu jest kłopot...- mruknął. -Twój wierzchowiec na pewno się nie obraził... Pamiętasz, gdy mówiłem o wilkołakach i ich agresji?- Silbern popatrzyła prosto w oczy Darkninga czekając na dalsze słowa. Serce podeszło jej do gardła. -Wilkołaki wlazły do stajni... Muszę mówić dalej?- zapytał, trąc brodę.
Elfka zbladła. Oczy zaszły jej mgłą. Wypowiedziała tylko kilka niezrozumiałych słów, których prawdopodobnie sama też nie zrozumiała. Dalej patrzyła w oczy Darkninga, ale teraz jej spojrzenie było całkowicie pozbawione jakiegokolwiek wyrazu. -Jak wiesz zwierzę nie ma duszy, wiec nie było, czego zbierać. Ożywienie Isittry za pomocą magii też nie wchodziło w grę, a jazda na zombie raczej nie jest czymś...- zamilkł nie wiedząc, jakiego słowa użyć. -etycznym...- zakończył. -Mamy jednak zastępcze... "Zwierzę"...- powiedział niepewnie. Eflka już go nie usłyszała. Opuściła głowę na kolana i przez bardzo długą chwilę została w tej pozycji siedząc na zimnej posadzce. Wtuliła się w lodowaty kamień w poszukiwaniu ciepła, którego nie mogła tam przecież znaleźć… Nagle poczuła się bardzo samotna. Jedyna bliska jej istota odeszła na zawsze. – Daj mi godzinkę… - powiedziała zduszonym głosem po czym oddaliła się nie czekając na odpowiedź Darkninga. Wróciła do swojej komnaty, po drodze zgarniając butelkę jakiegoś trunku. Nie wiedziała co to ale powiedziano jej, że jest bardzo mocny. Zamknęła drzwi za sobą po czym wbiła sztylet pod klamką uniemożliwiając otwarcie drzwi. Odstawiła butelkę na stół i przez dłuższy czas krążyła po pomieszczeniu. Usiadła na krześle otworzyła butelkę i wypiła 1/3 zawartości duszkiem. Na koniec dopadł ją kaszel. Trunek był bardzo mocny. Za mocny dla nie wprawionej elfki. Odstawiła butelkę na stół i siedziała dłuższy czas nieruchomo. Czuła się bardzo źle. Zmęczona. Nie czuła upływu czasu. W pewnym momencie w nieuzasadnionej złości wstała gwałtownie od stołu. Wypiła jeszcze ponad połowę zawartości butelki po czym stłukła ją o drzwi do komnaty. Była pijana. Chodziła przez chwilę po pomieszczeniu nie mogąc znaleźć swojego miejsca. Podeszła do lustra szukając w nim odpowiedzi na stawiane przez nią pytania. Gdy ich tam nie znalazła ze łzami w oczach rozbiła taflę szkła gołą pięścią. Ostre okruchy z lustra wbiły się w jej dłoń. Przytłumiony alkoholem ból uspokoił ją trochę. Ponownie obchodząc komnatę wyrwała sztylet z drzwi i schowała do cholewy buta. Wyjęła też wszystkie odłamki szkła jakie udało jej się zauważyć w poranionej ręce i usiadła znów na krześle. Oparła brodę na lewej ręce kładąc się prawie na stole, a krwią ściekającą powoli z prawej dłoni kreśliła na nim zawiłe wzory...
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 25 września 2006, 01:12 przez WinterWolf, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Nadir
Kok
Kok
Posty: 1438
Rejestracja: wtorek, 20 grudnia 2005, 11:05
Numer GG: 3327785
Lokalizacja: 3city

Post autor: Nadir »

Nadir

A więc dalej w pogoni, ku zwycięstwu. Ucieka, więc jest słaby,obawia się nas. Musimy wykorzystać te chwile jego słabości. To nasza szansa. Dalej, za nim! powiedział i ruszył za Caskullis.
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.

Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.
Seto
Kok
Kok
Posty: 1115
Rejestracja: niedziela, 18 grudnia 2005, 10:53
Numer GG: 0
Lokalizacja: Hrubieszów

Post autor: Seto »

Findor Tasartir

Drow ruszył w kierunku sanktuarium starał się być przygotowany na atak z każdej strony. W razie pojawienia się Cieni wypuszczał z rąk strumień porażającej energii w kierunku przeciwnika. Miał nadzieje nie spotkać żadnych przeszków i jak najszybciej dotrzeć do kapłanek, ale wiedział że jest to raczej niemożliwe.
Obrazek
Arxel
Kok
Kok
Posty: 1007
Rejestracja: wtorek, 3 stycznia 2006, 17:37
Numer GG: 8564458
Lokalizacja: Z TBM

Post autor: Arxel »

Alexander.

-No świetnie. Nie dosć, że nie zdążyłem to gdzieś poszła z Carmen...A co ja mam niby robić? Mogła przynajmniej powiedzieć czy czegos nie chce.- Pomyślał i usiadł na ziemi. - Co ja robiłem kiedy byłem władcą. Ciężko sobie przypomnieć. Ale wkoncu to nowe życie. Pamiętam, że coś miałem zrobić.... Chyba ważnego.... Plan.... Czemu mi to tak biega po głowie?... Plany! Miałem iść odebrać plany od kreślarza. - Wstal szybko i wyruszył. Był bardzo zmęczony po treningu i droga sie przedłużyła. Wkońcu jednak dotarł do domu kreślarza były otwarte, a w środku było ciemno. -Jesteś tam staruszku?
-------
Domek spał swym spokojnym snem, ze środka biła wilgoć. Starszy meżcznyzna wyszedł i popatrzył na Alexandra. Bez słowa podał mu zwój. -Twój.. pojazd...- powiedział, po czym zamknął za sobą drzwi.
-------
- Co go ugryzło? A co sie będę tym przejmował. Obejrzę czy dobrze narysował plany. - Rozwinął plany i zaczął je ogladać - ...Tak i tu działko.... i to ostrze z lewej... -Postarał się- Pomyślał.- Taaak to co teraz zrobić? Przydałoby się znaleźć Merewenę i pójść... Gdzie?... hmm.... Do kanałów... Mumie mówiły, żeby przyjść kiedy będziemy silniejszy. Fakt, że Xazaax nie zyje ale im nie powinno sprawiać to różnicy. Może znajdę tam jakieś bogactwa... Bo za stworzenie tego pojazdu będzie trzeba dużo zapłacić. Tylko znaleźć Merewenę.... le nie teraz. Teraz musze się przespać.- Pomyślał i przejrzał kieszeń. Znalazł trochę pieniędzy - Wystarczy - I poszedł do jakieś tawerny. - Karczmarzu znajdzie się u ciebie nocleg? Powiedział. - A znajdzie się. Pokój na jedną osobe. Nie ma dużo wygód ale można się przespać. odpowiedział karczmarz. Wystarczy. Alexander zapłacił i poszedł do pokoju. Zamknął za sobą drzwi, padł na posłanie i zasnął.
-------
Wstał gdy pierwsze promienie śłońca oświetliły mu twarz. Zebrał leżący obok niego ekwipunek. Zszedł na dół. Zamówił śniadanie. Czekał długo. Sniadanie dotarło zimne. Jakaś zupa, chleb i ser. W normalnych warunkach by nie zjadł i jeszcze obił karczmarza. Ale teraz był diablo głodny. Zjadł nawet dokładkę. Zapłacił karczmarzowi i wyszedł do miasta.
-------
- To gdzie by pójść? Musze znleźć albo ją albo Carmen. Bo sam raczej tam nie pójde...- Pomyślał po czym poszedł do ich pierwszej kryjówki. Było tam pusto. Stól nawet pokrył się kurzem. - Tu ich nie ma. Gdzie poszły.? - Zastanowił się. Potem ruszył do miejsca gdzie wczoraj spotkał Władczynię, wampirzycę i anioły. Tam też było pusto. A teren wyglądał zupełnie inaczej niz wieczorem. - No cóż wychodzi na to, że będzie się trzeba kogoś zapytać. - Pomyślał i poszedł do jakiejś tawerny.
------
Usiadł przy stoliku i zaczął się rozglądać za kims kto mógłby wiedzieć gdzie są te których szuka.. I zobaczył kogoś. Wygladał jak jakis biedak ale po bliższym przyjrzeniu się moznabyło dostrzecz, ze to kamuflaż, Pomocnik podszedł do niego i zapytał się o Carmen i Merewenę. Ten powiedział by wyszli na dwór.
---------
- A co za to dostanę? Alexander denerwował się, wyjął sztylet i przystawił go mu do gardał. - Życie Powiedział chrapliwym głosem. - W-wiem, że j-jedna z nich co wieczór odwiedza tawernę na rynku. A teraz prosze póśc mnie Alexander póscił go i poszedł do wskazanej tawerny. W środku usiadł przy stoliku,
-------
Czekał pewien czas aż ktoś wszedł do baru. To była Carmen. Widząc Alexandra dosiadła się do niego. - Wies gdzie jest Merewena? Zapytał sę pomocnik. - Tak. Chodź za mną. Powiedziała i wyszła. Alexander ruszył za nia.
Zapał
Mat
Mat
Posty: 532
Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 16:41
Lokalizacja: Chodzież
Kontakt:

Post autor: Zapał »

Pyron

Musze spróbować ją odnaleźć... Pomyślał i wyjrzał na balkon. Chociaż skoro ona mnie wabi... to może nie powinienem jej szukać?! Zamknął drzwi i okna, sprawdził też czy drzwi są zamknięte. Poszukał miecza i stanął na środku pokoju czekając.
Fuck?
Zablokowany