[WFRP 2.0] Ostatni Tabor

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Acid
Marynarz
Marynarz
Posty: 320
Rejestracja: sobota, 10 listopada 2007, 17:57
Numer GG: 20329440
Lokalizacja: Dundee (UK)

Re: [WFRP 2.0] Ostatni Tabor

Post autor: Acid »

Throrgrim

- Głupcem jesteś Ty krasnoludzie. Poza brutalną siłą i chęcią dominacji nad innymi nie masz niczego czym szczycą się najwięksi dowódcy. Jak każdy siepacz z twojej rasy jesteś nadętym i gburowatym zarozumialcem. - Griswold był wyraźnie rozeźlony. Nienawidził być lekceważonym. - Może i pokonałbyś mnie w walce, ale dwóch tygodni w dziczy byś nie przeżył z takim temperamentem. Ja wytrwałem lata. I wierz mi... To TY będziesz krwawił na ziemiach Sylvanii jako pierwszy. Nie ma tam miejsca dla zuchwalców.

Krasnolud wysłuchał co ma do powiedzenia człeczyna, po czym natarł na niego z nienacka swą tarczą, tak, że Bernolt wpadł w błoto. Throrgrim postawił stopę na jego klatce piersiowej i uniósł topór w górę.

- Jeszcze raz nazwiesz mnie głupcem, a przywitasz się z przodkami, skurwiały szczurku... - mruknął szorstko wpatrując się w leżącego człowieka. - Nie jesteś wart tego, żeby cię ratować... Strażnicy mieli rację, powinieneś zawisnąć na sznurze... Co ty możesz wiedzieć o przeżyciu? Osiemdziesiąt lat żyję samą walką, a taki fircyk jak ty chce mnie pouczać i prawić o tym, co jest dobre, a co nie? Gdybyś był gdzie ja, walczył gdzie ja, to już dawno gryzł byś piach... - Throrgrim splunął zieloną flegmą. - A teraz stul pysk i zbierz się w sobie. Mamy robotę...

[Akcja z powaleniem Bernolta za zgodą MG, żeby nie było, że sam sobie coś dopisuję :)].
Seks jest jednym z dziewięciu powodów do reinkarnacji. Pozostałych osiem się nie liczy.

Obrazek
MarcusdeBlack
Marynarz
Marynarz
Posty: 327
Rejestracja: środa, 18 lutego 2009, 16:02
Numer GG: 10004592
Lokalizacja: Pałac Złudzeń

Re: [WFRP 2.0] Ostatni Tabor

Post autor: MarcusdeBlack »

Taranis

Zanim elf zdążył coś powiedzieć khazad już pędził na Bernolta! W całym swoim rynsztunku poruszał się zadziwiająco szybko, jasnowłosy pewnie dopiero zrozumiał swoją sytuację kiedy usłyszał nad sobą gniewny krzyk Throrgrima. Krasnolud był sprawnym wojownikiem, tego Asrai nie mógł zaprzeczyć, czuł jednak że jego popędliwość zgubi ich wszystkich.

Taranis zeskoczył natychmiast z siodła i podszedł w ich kierunku. - Do diabla! Będziecie mieli na to czas później! - wrzasnął będący na granicy zdenerwowania zwiadowca. - Tam macie swój cel! - Krzyknął wskazująć na wioskę, obydwaj gadali o honorze, a zaślepiał ich gniew. - Bernolt czy Griswold, nie gadaj tu o porządnym zachowaniu i dworskich manierach, kiedy zaraz chwalisz się wiedzą o dziczy. - Rzekł głośno bezbarwnym głosem. Pomógł człowiekowi się podnieść i wrócił do Jutrzenki. Nie mówił już nic więcej, bo nie było o czym. Jeśli po starciu będą się chcieli pozarzynać, kędy wola! Wspiął się na klacz i przygotował się do boju.
Ostatnio zmieniony środa, 25 marca 2009, 10:33 przez MarcusdeBlack, łącznie zmieniany 2 razy.
"Prawdziwych przyjaciół trudno jest znaleźć, lecz stracić ich jest bardzo łatwo."

Marcus jest okay. Marcusdeblack się dziwnie odmienia jako całość ;P.
Ouzaru
Mat
Mat
Posty: 492
Rejestracja: środa, 18 lutego 2009, 09:39
Numer GG: 16193629
Skype: ouzaru
Lokalizacja: U boku Męża :) Zawsze.

Re: [WFRP 2.0] Ostatni Tabor

Post autor: Ouzaru »

Vinnred

Pozostając niewidzialnym, bezszelestnie poszedł do otrzepującego się Bernolta i przyciskając mu sztylet do żeber, wysyczał wprost do ucha:
- Daruj sobie, najpierw wioska...Zawdzięczasz długobrodemu więcej niż myślisz, niech cię zgrabny tyłek nie zaślepia... I pomyśleć, że mnie o to podejrzewaliście - rzekł chłodno i odsunął się. Nie czekał na dalsze potyczki słowne. - Ruszam! - zawołał do kompanów i rzucił się na pierwszego orka, po drodze siekając gobosy...
Obrazek
Uro Boros
Pomywacz
Posty: 27
Rejestracja: środa, 25 lutego 2009, 22:34
Numer GG: 1325157
Lokalizacja: Waldenhof
Kontakt:

Re: [WFRP 2.0] Ostatni Tabor

Post autor: Uro Boros »

Griswold von Stolpe

Tak jak Griswold sądził. Krasnolud był głupcem. Nieopanowanym, nieokrzesanym barbarzyńcą. Nim jasnowłosy się spostrzegł leżał w błocie przygnieciony wielką i ciężką nogą khazada. Miał już próbować się wyrwać z tego uścisku podcinając tę górę mięsa gdy odezwał się Taranis. Miał trochę racji. Naszym celem nie była walka między sobą, a przeciw zielonym.

- Tym czynem jedynie potwierdziłeś moje słowa khazadzie. Nie muszę już nic dodawać. Złaź ze mnie. A jeśli tylko toporem potrafisz przekonywać innych do swych racji to gratuluję znajomości sztuki dyplomacji. Nazwał bym cię głupcem jeszcze raz gdybym wiedział, gdzie są twoje granice. A myślę, że jeszcze ich nie przekroczyłeś.

- Bernolt czy Griswold, nie gadaj tu o porządnym zachowaniu i dworskich manierach, kiedy zaraz chwalisz się wiedzą o dziczy. - Taranis powiedział do jasnowłosego

- Nie każdy miał wybór przyjacielu. Ja przeżyłem wiele i w niejednej kulturze byłem chowany. Ale oczywiście to jest niczym w porównaniu do doświadczeń Thorgima. Gdzieżby tam! - Griswold przewrócił oczami. - Każdy z nas mógłby tylko czyścić jego buty leżąc w błocie tak jak ja teraz.

- A tak nawiasem to jestem Bernolt. Po prostu Bernolt.

Wtem usłyszał kłucie pod żebrami i słowa Vinna. Jasnowłosy był zły. "Co on może wiedzieć o prawdziwych uczuciach?" - pomyślał.

- Złaź ze mnie krasnalu! Zaczyna się!
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [WFRP 2.0] Ostatni Tabor

Post autor: Ninerl »

Naraikhael Kynthir
Właśnie mieli atakować, kiedy rozegrała się ta cała kłótnia. Naraikhael oniemiała przez chwilę. Co oni, do jasnej cholery tu wyprawiali? Krew ją zalała. Pieprzeni mężczyźni... Tylko Taranis zachował trzeźwość umysłu.
Zeskoczyła z konia:
- Co wy, tu kurwa odstawiacie? Uspokójcie się, ludzie giną! Do jasnej cholery! Thorgrim, złaź z Bernolda! Obijecie sobie twarze później, nie teraz!- Naraikhael podbiegła do krasnoluda i ścisnęła go za ramię.
- Szybko, strażnicy zaraz rozpoczną atak! Nie mamy czasu na sprzeczki! O przywództwo zwłaszcza!- nie czekała, aż do krasnoluda dotrą jej słowa. Wskoczyła z powrotem na konia.
- A ty, Vinnred trzymaj się kogo chcesz, bylebyś nie dał się ubić!- dodała głośno na użytek maga.
Ściągnęła wodze i trąciła konia nogą, by ruszał. Z magiem jeszcze się osobiście policzy, z tym bezmózgim kretynem... Ma dużo czasu i zdąży go dopaść. Gdy wierzchowiec spinał się do skoku, na twarzy Naraikhael pojawił się i znikł nikły uśmieszek.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [WFRP 2.0] Ostatni Tabor

Post autor: Serge »

- Wystarczy już tego! - warknął Falker. - Najpierw zajmiemy się tamtymi, a czy wy będziecie potem skakać sobie do gardeł to mnie już nie interesuje! Ruszamy! - sierżant skinął głową na swych kompanów.

Strażnicy zebrali się w dwa szeregi i ruszyli równocześnie z wami. Wypadli z zagajnika na prawo od was, kierując się w stronę wschodniego wjazdu do wioski. Rozdzieliliście się, gdy przestało padać, a mgła podniosła się na dobre i zgęstniała. Mlecznobiała zawiesina sprawiała, że widzieliście najwyżej na piętnaście metrów. Jechaliście z tego względu nieco ostrożniej. Po chwili z oparów wyłonił się młyn i pierwsze zabudowania. Wjechaliście w ulicę. Po obu stronach zionęły wyważonymi drzwiami obrabowane obejścia, walały się poprzewracane płoty zagród, stratowane ogródki i sady. Po lewej przez mgłę przebił się ogień bijący z jednego z gospodarstw. Wszędzie leżały trupy. Zaszlachtowanych mieszkańców, w większości kobiet i dzieci, nielicznych goblinów. Rozświetlona ogniem mgła sprawiała, że wieś wyglądała upiornie. Pod jednym ze świeżo podpalonych domów znalazła z rąk orków śmierć uciekająca z płomieni grupka wieśniaków. Na zakręcie przyśpieszyliście gdy z mgły wyłoniła się stojąca przed buchającą płomieniami stodołą grupka zielonoskórych.

Throrgrim pochylił kuszę do strzału i posłał bełt znad łba swojego kuca prosto w oko stojącego w środku grupy orka. Jadący przodem zasłaniali Taranisowi i kusznikom linię strzału a na pierzchające spod kopyt gobliny szkoda było pocisków. Nie wszystkie zdążyły. Co najmniej cztery, zaskoczone waszą wyłaniającą się z mgły szarżą nie zdążyły umknąć i znalazły śmierć pod kopytami koni. Słyszeliście tylko wrzaski i trzask pękającej czaszki gdy rozpędzająca się do galopu Jutrzenka rozdeptała jednej z półnagich zielonych paskud głowę.

Vinnred doskonale radził sobie ze zdezorientowanymi gobosami, które przeszywał raz po raz swoim rapierem. Padło ich może ze trzy, gdy jeden ze staranowanych przez Naraikhael orków wpadł na niewidzialnego czarodzieja. Wytrącony z równowagi Vinn uderzył w jedną ze stodoł a czar przestał działać odkrywając maga na ataki oponentów. Bernolt wystrzelił z łuku zdejmując jakiegoś pałętającego się z boku zielonego, zobaczyliście też jak Taranis pozbył się kolejnych dwóch swoimi strzałami.

Pędząc przed sobą kolejną grupkę, wpadliście w głównie zgrupowanie zielonoskórych. Krasnolud przygwoździł do ziemi jednego, Bernolt złamał włócznię na innym, olbrzymim, odzianym w blachy orku. Naraikhael z okrzykiem bojowym na ustach tratowała i wycinała gobliny. Z drugiej strony wrzeszcząc – Stirland! - już nadciągali strażnicy, siekąc i łamiąc włócznie, cwałując w tłum zielonych.

Wreszcie, widząc swoją szansę, obrońcy dworku wypadli przez otwartą właśnie bramę. Zbrojni w siekiery, kosy i widły chłopi dopełnili dzieła zniszczenia. Osłaniając się nawzajem, Throrgrim Vinnreda, Taranis Throrgrima, Bernolt Naraikhael a Naraikhael Taranisa, pokryci krwią, siekliście na lewo i prawo zamykając pierścień okrążenia. Na efekt nie trzeba było długo czekać. Nieliczni przyparci do muru zielonoskórzy stawiali jeszcze zawzięty opór, większość spanikowana zwiewała w jedynym nie odciętym jeszcze kierunku – ku północy. Nacierając za nimi dostrzegliście grupkę, która wcześniej umknęła oczom zwiadowcy. Na skraju wsi stał olbrzymi, odziany w zbroję płytową czarny ork i przyglądał się bitwie. Niektórym z was zjeżyły się włosy na głowie, gdy ryknął gromko posyłając ku wam swoich żołnierzy. Pięciu orków rycząc wściekle natarło na was. Ostrze jednego rozcięło prawą nogę Bernolta, czterech kolejnych skoczyło naprzeciw Taranisowi i Falkerowi.

Nadbiegało jeszcze kilku oblegających dwór z pozostałych stron orków i kilkunastu zbrojnych w broń białą goblinów. Brnąca w największy gąszcz nieprzyjaciół Naraikhael została wychaczona sztychem połamanej włóczni i z hukiem zwaliła się z siodła na ziemię. Throrgrim parując kolejny cios berdysza poczuł jak uderzenie rozlało się bólem po jego ramieniu. Ork napierał z niekontrolowaną nienawiścią warcząc na khazada.

Niedaleko, na przedpolu stał na bojowym wilku gobliński szaman. Ciśnięta przez niego błyskawica eksplodowała płomieniem, podpalając dwóch chłopów i zrzucając z siodła jednego ze strażników.

Gdy wydawało się, że sytuacja zdaje się być w miarę opanowana, gobliny, które plądrowały do tej pory gospodarstwa nie udzielając się bezpośrednio w walce i te, które zdołały uciec spod waszych ciosów i kopyt zaczęły teraz słać strzałę za strzałą z zagród i zabudowań. Runęło z siodeł dwóch naszpikowanych jak jeże strażników. Naraikhael zabijając kolejnego orka padła na kolana, gdy goblińska strzała trafiła ją w lewą łopatkę. Gdy podniosła wzrok, zobaczyła dwóch zielonych z tasakami biegnących na nią.

Vinnred

Nieco oszołomiony po rzuceniu zaklęcia dobyłeś rapiera i trzymałeś się blisko innych gdy wokół zaczęły latać strzały. W tym momencie poczułeś uderzenie – nie było to grot, ani miecz przeciwnika, choć było to równie bolesne. Stojący bowiem za wioską gobliński szaman na szarym wilkorze namierzył cię i atakował mentalnie. Oszołomiony, z potwornym bólem głowy, wzbijając kurz i brocząc krwią z nosa runąłeś na kolana. Czas jakby zwolnił na chwilę, widziałeś swoich towarzyszy walczących z gobosami, padającą pod strzałą Naraikhael. Szaman na wilku uśmiechał się szyderczo – widziałeś jak przez mgłę, jak wymachuje swoim kosturem i czułeś jak próbuje wkraść się do twojego umysłu.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Acid
Marynarz
Marynarz
Posty: 320
Rejestracja: sobota, 10 listopada 2007, 17:57
Numer GG: 20329440
Lokalizacja: Dundee (UK)

Re: [WFRP 2.0] Ostatni Tabor

Post autor: Acid »

Throrgrim

To wszystko nie wyglądało zbyt dobrze, zwiad Falkera można było sobie o kant d*py rozbić. Krasnolud zacisnął zęby po czym sparował kolejny orczy cios i uderzył na odlew. Nie trafił, natomiast ork miał więcej szczęścia – Throrgrim nie zdążył w pełni uniknąć topornego ostrza które mimo że tylko musnęło hełm khazada, pozbawiło go na moment wzroku. Instynktownie machnął toporem i poczuł, że trafił. Gdy znów zaczął widzieć, ujrzał na ziemi orka, ściskającego kikut lewej nogi. Wbił topór w jego pierś i poczuł, że broń się zaklinowała.

Kiedy próbował uwolnić ostrze, pojawił się kolejny ork, prawie dwukrotnie wyższy od Throrgrima. W każdej ręce dzierżył groźnie wyglądający miecz. Ork wykrzywił się okrutnie i machnął ostrzem w kierunku piersi weterana, zmuszając go do wykonania uniku. Z dzikim okrzykiem Throrgrim wyrwał topór i uniósł go przed sobą, gotów do odbicia kolejnego ciosu. Następnego ciosu jednak nie było, a maszkara zwaliła się ciężko przed odzianym w zbroję krasnoludem ze strzałą w plecach. Próżno było w tym chaosie szukać tego, kto wypuścił strzałę by mu podziękować, więc khazad ruszył przed siebie siekąc wszystko, co stanęło mu na drodze. W międzyczasie na skraju wsi dostrzegł czarnego orka i uśmiechnął się szyderczo. Kilka metrów od siebie zobaczył ranną Naraikhael. Nie zamierzał kiwnąć palcem, by jej pomóc.

- Niech ktoś pomoże elfce! Ja biorę szefa tych skurwieli !!! - miał nadzieję, że w bitewnym harmidrze ktoś z towarzyszy usłyszy jego wołanie.

Osłaniając się tarczą przed nadlatującymi pociskami ruszył w kierunku dowodzącego tą bandą. Nie starał się walczyć z innymi przeciwnikami, chyba że sami nawinęli się pod ostrze - próbował ominąć zupełnie pole bitwy, wciąż mając kontakt wzrokowy z wielkim czarnym orkiem. Teraz to on był jego celem – wiedział dobrze, że jeśli go zabije, zwycięstwo będzie w garści, w przeciwnym razie grobi i orki będą walczyć do śmierci. Swojej lub ludzi w wiosce.

Unikając jak mógł wrogów, wymijając ich i osłaniając się tarczą (a kiedy trzeba wyprowadzając ciosy), Throrgrim rzucił się pędem w kierunku czarnego orka z wojennym okrzykiem bojowym na ustach.

- Za Zhufbar!!! - warknął szorstkim głosem nabierając tempa i przygotowując się do starcia z orczym wodzem. W duchu modlił się do Grimnira, by ten dał mu siłę i pozwolił zwyciężyć kolejną z walk.
Seks jest jednym z dziewięciu powodów do reinkarnacji. Pozostałych osiem się nie liczy.

Obrazek
Ouzaru
Mat
Mat
Posty: 492
Rejestracja: środa, 18 lutego 2009, 09:39
Numer GG: 16193629
Skype: ouzaru
Lokalizacja: U boku Męża :) Zawsze.

Re: [WFRP 2.0] Ostatni Tabor

Post autor: Ouzaru »

Vinnred von Shotten

Potworny ból głowy rozsadzał magowi czaszkę, nie mógł uwierzyć, że dał się tak podejść tej zielonej szmacie. Patrzył szamanowi prosto w oczy, czuł jak ciepła, lepka krew powoli wypływa mu z nosa. Wzdrygnął się, przecierając usta rękawem i z trudem dźwignął się na nogi. Wykonał kilka chwiejnych kroków w stronę gobosa, ciągle czując, jak grawitacja ściąga go do pozycji leżącej. Nic i nikt nie był teraz ważny, gdy to ścierwo dobijało się do jego umysłu i mocy. Vinnred wziął kilka głębokich wdechów i postąpił parę kroków w stronę przeciwnika. Jednocześnie skupił się na tym, co musiał zrobić. Iść, czarować, iść... Noga za nogą, krok za krokiem, mozolnie szedł w stronę szamana, a odległość między nimi powoli malała.

Zaczął inkantować, z każdą wymówioną sylabą czuł, jak moc się w nim wzbiera i jak żołądek wywija mu się na lewą stronę. Skupił się na zaklęciu, przed oczami miał obraz uśmiechniętej Ulli. Wiedział, że nie może dać się zabić, nie może zginąć tu i teraz. Był na siebie wściekły. Oblizał górną wargę i splunął czerwoną od krwi śliną. Szedł dalej, trzymając na wodzy zaklęcie, chciał jak najbardziej zmniejszyć dystans, by nie trafić przypadkowej osoby. Choć gdyby to była elfka lub blondyn, wcale by nie miał do siebie o to żalu... Jeszcze kilka kroków i czuł, jak siły z niego odpływają. Nie przeszedł nawet jednej czwartej dzielącej ich odległości, gdy zebrało mu się na wymioty i musiał to natychmiast zakończyć.

Cisnął ostrzami z cienia w szamana licząc na to, że go zdekoncentruje lub zabije. Gdyby zielona szmata przeżyła, w tej chwili pragnąłby tylko przejąć nad nim kontrolę i zaatakować wodza.
Obrazek
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [WFRP 2.0] Ostatni Tabor

Post autor: Ninerl »

Naraikhael Kynthir
Właśnie miała stwierdzić, że chyba im się udało, gdy jednak zielone paskudztwa wzięły się do walki. Zapewne ze strachu...
Gwizdnęły strzały i Naraikhael wiedziała, że będą kłopoty. Wrząca plama bólu rozlała się po jej plecach. Zasyczała, podnosząc się z ziemi. Była trochę poobijana, ale większy problem stanowiła zraniona łopatka.
Chwyciła mocniej miecz, zaciskając zęby. Wytrzymać, wytrzyma- walczyła już w gorszym stanie.
Zasłoniła się tarczą, gdy dwa orki rzuciły się na nią. Metal huknął o blachę, gdy zblokowała cios. I zaraz następny. Warknęła głucho i sztychem zatopiła miecz w oku jednego potwora. Zdążyła go wyszarpnąć, zanim ork się na nią zatoczył. Jego małe oczka poczerwieniały, a potem zgasły, gdy osunął się na ziemię.
Drugi stracił chwilę czasu na wściekły ryk i machanie bronią. Naraikhael nie czekała i przecięła mu udo. Wystarczyło tylko dobrze trafić i z zielonej paskudy chlusnęła obrzydliwa ciecz. Zdezorientowany ork atakował ją niemrawo, rycząc z bólu od czasu do czasu i wreszcie padł.
Naraikhael wzięła głęboki oddech i rzuciła szybkie spojrzenia tu i tam. Nie było zbyt dobrze...już się rozdzielili i teraz wystarczy drobne nieszczęście.
Taranis, Bernolt i sierżant walczyli, chociaż z jasnowłosym nie było dobrze. Krasnoludzki gbur biegł przez pole bitwy wprost na czarnego orka. Poradzi sobie albo nie, ona i tak nie może mu teraz pomóc. A mag...wyglądał, jakby był pijany.
Znowu nadużył mocy...
Dobra, mag... Ktoś musi go osłaniać. Jest najsłabszy, a zielonoskóry na wilku wygląda na jakiegoś szamana. Naraikhael nauczyła się szybko, by tych gobosów nie lekceważyć. Ruszyła żwawo za zataczającym się Shottenem, omijając tyle, ile się da innych wrogów i parując w razie czego ciosy tarczą. Miała nadzieję, że elf i człowiek nie dadzą się zabić...a mag może będzie przydatny w tej przeklętej Sylwanii, więc póki co lepiej by nie zdechł, ot tak..
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
MarcusdeBlack
Marynarz
Marynarz
Posty: 327
Rejestracja: środa, 18 lutego 2009, 16:02
Numer GG: 10004592
Lokalizacja: Pałac Złudzeń

Re: [WFRP 2.0] Ostatni Tabor

Post autor: MarcusdeBlack »

Taranis

Domniemany wódz orczej bandy czy los towarzyszy był na razie poza jego myślami, zwracał teraz wyłącznie uwagę na wrogów przed nim. Przez chwilę czuł jeszcze posmak rozmarynu, zapewne Vinnred wziął się do roboty - Uśmiechnął się w duchu.

Był gotów do ostatniego starcia z najeźdźcami. Bitewne podniecenie pozwoliło mu skupić się na wrogach i szybko ocenić sytuację. – Wytrwamy. – Rzucił hardo i pewnie w stronę stirlandczyka, Taranis widział w jego oczach zawziętość .
Tym razem nie dam się zaskoczyć - pomyślał elf. Mocniej ścisnął miecz i uniósł lekko lewe ramie, tak by mógł łatwiej parować i unikać ciosów wymierzonych przeciw niemu. Zrównał się z człowiekiem oczekując na atak ze strony zielonego pomiotu.
- Na waszych ciałach będą dziś ucztować Ogary Dzikich Zastępów! - Krzyknął do szarżujących orków, pierwszego z nich czekała niemiła niespodzianka, w postaci zwodu z prawej. Syn puszczy wymierzał niezbyt zamaszyste ciosy, z rozwagą atakując zielonoskórych, aby nie mogli zatopić w nim swoich ostrzy. Miał nadzieję, że sierżant postąpi podobnie jak on i poskromią dziką hordę. Szczęk oręża i okrzyki to wrogów, to sojuszników, wprowadziły go w stan upojenia adrenaliną.

[Mam nadzieję miszczu że oto Ci chodziło...]
Ostatnio zmieniony środa, 1 kwietnia 2009, 09:45 przez MarcusdeBlack, łącznie zmieniany 2 razy.
"Prawdziwych przyjaciół trudno jest znaleźć, lecz stracić ich jest bardzo łatwo."

Marcus jest okay. Marcusdeblack się dziwnie odmienia jako całość ;P.
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [WFRP 2.0] Ostatni Tabor

Post autor: Serge »

Khazad nie czekając na pozostałych skierował się w kierunku czarnego orka, przeskakując zagrodę i stając z nim twarzą w twarz. Wódz był naprawdę wielki – wzrostem przewyższał Throrgrima o dwie głowy, a szerokością w barach był też ze dwa razy taki jaki rudobrody krasnolud. Jego zbroja stanowiła połączenie kawałków metalu i zdobycznych elementów pancerzy płytowych. Krasnoludzkie napierśniki służyły mu jako naramienniki. Naszyjnik ze splątanych włosami ludzkich głów o wytrzeszczonych oczach, zwisał z grubego jak pień karku. Wódz widząc krasnoluda warknął:

- Waaaaaaaaaaaaaaaaaghhhh!!!!!!!!!!

Po chwili się starli. Wokół obu walczących panował chaos – strażnicy wyżynali gobliny, zwaliści porucznicy wodza orków siekli i rąbali na prawo i lewo, próbując zdobyć jego uznanie podczas szalonej rzezi.

Wódz rozrąbał jednego ze strażników, gdy khazad uniknął ciosu wielkim tasakiem. Tarczownik wskoczył na płot i zamachnął się swym toporem. Ork poderwał swój tasak i broń zderzyła się z ogłuszającym szczękiem. Posypały się iskry. Wódz ryczał i rąbał, wściekły, że napotkał opór. Throrgrim zablokował cios swą tarczą i uderzył, a topór i tasak zaczęły się splatać w wirującą klatkę stali i żelaza, gdy przeciwnicy cięli i kontrowali. W pewnym momencie czarny ork uderzył swą wielką pięścią na oślep i trafił Throrgrima w twarz. Weteran cofnął się, splunął krwią i ruszył do ataku.

Przyboczni wodza runęli naprzód, wyjąc o krew. Jeden z atakujących Taranisa przeciwników zamachnął się swym mieczem, zwiadowca jednak zrobił unik i zatopił swój miecz w miękkim karku śmierdzącego orka. Falker radził sobie równie dobrze, przeszywając kolejnego na wylot. Bernolt miał mniej szczęścia. Co prawda uchylił się przed ciosem jednego z zielonych, ale nie dostrzegł w porę uderzenia zadanego przez ząbkowany topór jednookiego orka. Banita z niemal odrąbaną głową runął w błoto zalany ciemnoczerwoną krwią.

Tymczasem Vinnred toczył magiczną walkę z szamanem. Czarodziej ledwo unikając kolejnej błyskawicy wypowiedział pod nosem formułę zaklęcia i cztery magiczne czarne ostrza przecięły powietrze zmierzając w kierunku goblińskiego szamana. Niestety, mag był na tyle osłabiony mentalnym atakiem zielonego, że dwa chybiły celu, natomiast ostatnie dwa zabiły szarego wilkora. Szaman spadł z niego i zatoczył się wprost pod nogi zranionej Naraikhael, która nadbiegała już z mieczem. Goblin rozdziawił tylko swe paskudne usta, a elfka uderzyła, odcinając paskudny łeb, który potoczył się po drodze.

Throrgrim sparował kolejny cios wodza, a potem obrócił swoje ostrze tak, że zsunęło się po trzonku tasaka i odcięło orkowi palce. Odpadły niczym grube zielone glisty, a wielki tasak upadł. Wódz ryknął, lecz na próżno macał krwawymi kikutami, chcąc odzyskać broń. Tarczownik wskoczył na jego kolano i rozciął kościsty czerep aż po mostek.

Ocalałe orki i gobliny gapiły się, jak Throrgrim powalił ciało wielkiego wodza na ziemię, a dwa z nich zginęły od miecza Taranisa nim zdołały ochłonąć. Reszta rzuciła się do ucieczki i po chwili zniknęła w lesie wraz z goniącymi ich trzema strażnikami dróg.

Na polu bitwy leżało ponad dwadzieścia goblińskich i kilka orczych trupów, większość zginęła we wstępnej szarży i podczas ucieczki. Po stronie ludzi poległo trzech strażników, jeden był ciężko ranny. Zginęła większość obrońców dworu. Zginął też Bernolt, mężczyzna, którego poznaliście minionego wieczoru w karczmie 'Pod Brzęczącą Monetą'. Niemal wszyscy byliście ranni. Z łopatki Naraikhael wystawał promień długiej strzały, przy każdym ruchu powodując niesamowity ból, Vinnred był potłuczony i przypalony, Throrgrim miał rozbity nos i krwawił nieźle. Wszyscy byliście wykończeni i pokryci od stóp do głów posoką. Jakby chciał zmyć z was krew spadł z nieba mały deszcz. Z dworu zaś wyszło blisko trzydzieścioro, uratowanych przez was starców, kobiet i dzieci.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Acid
Marynarz
Marynarz
Posty: 320
Rejestracja: sobota, 10 listopada 2007, 17:57
Numer GG: 20329440
Lokalizacja: Dundee (UK)

Re: [WFRP 2.0] Ostatni Tabor

Post autor: Acid »

Throrgrim

Weteran uniósł głowę, a krople deszczu zabębniły o płyty jego zbroi. Powoli zdjął swój rogaty hełm i zmarszczył brwi, wystawiając twarz na niosący ulgę opad. Westchnął głęboko i splunął ostro na ciało wielkiego czarnego orka. Po chwili popatrzył za uciekającymi zielonymi – byli już zbyt daleko, by ich gonić, poza tym sam był solidnie wyczerpany po walce z wodzem i potrzebował teraz odpoczynku.

Przetarł dłonią krwawiący nos, zarzucił sobie tarczę na plecy i z toporem na ramieniu w jednej, a hełmem w drugiej dłoni zaczął powoli wracać w kierunku towarzyszy. W międzyczasie kończył żywota poranionych goblinów i orków leżących na polu bitwy. Potężna broń spadała z góry oddzielając od siebie członki grobich i uruków z nieprzyjemnym mlaśnięciem. Przy jednym z budynków znalazł ciało Bernolta - spojrzał na niego bez emocji, po czym odszedł spokojnie; w swoim życiu pochował wielu oddanych towarzyszy, więc śmierć jakiegoś człeczyny, którego poznał wczoraj w karczmie nie zrobiła na nim wielkiego wrażenia.

Kontynuując z beznamiętnym wyrazem twarzy, zwrócił się do stojących nieopodal wieśniaków :
- Trzeba zająć się rannymi! Grzejcie wody i przynieście jakieś czyste prześcieradła, przydadzą się na opatrunki! A reszta niech chałupy gasi! - krzyknął gromko swym szorstkim głosem.

Po chwili zagwizdał w osobliwy sposób i jak na zawołanie zza jedenej ze stodoł przybiegł do niego kuc, którego odprawił w czasie bitwy. Gurni był mądrym wierzchowcem, poza tym krasnolud podczas swoich podróży mocno zżył się ze zwierzęciem i uważał go za przyjaciela. Gdy dotarł do kompanów, spojrzał na Vinnreda, który nie wyglądał zbyt wyraźnie.

- To była dobra walka! Jak się czujesz, człeczyno? Widzę, żeś się znowu zmęczył jak po dobrym pieprzeniu. – uśmiechnął się lekko i klepnął go po plecach. Popatrzył na elfkę. Była blada i miała strzałę w plecach. - Poradzisz sobie z tym, czy mam ci ją szybko wyciągnąć? Chyba że wolisz Taranisa...

Następnie odszukał wzrokiem sierżanta i podszedł do niego. Wskazał swym toporem ciało banity.
- Mordercę macie tam, możecie se go zabrać do Wurtbadu, Falker. My jedziemy dalej, tylko się pozbieramy do kupy. Nic nie jesteśmy ci już winni, człeczyno... - mruknął i nim strażnik dróg cokolwiek odpowiedział, wrócił do swoich towarzyszy.

Z plecaka zostawionego razem z wierzchowcem wyciągnął bukłak, usiadł pod ścianą obok czarodzieja, wziął kilka łyków zimnej, orzeźwiającej wody i podał człowiekowi. Walka była ciężka i khazad miał zamiar odpocząć by zebrać siły na dalszą drogę.
Seks jest jednym z dziewięciu powodów do reinkarnacji. Pozostałych osiem się nie liczy.

Obrazek
Ouzaru
Mat
Mat
Posty: 492
Rejestracja: środa, 18 lutego 2009, 09:39
Numer GG: 16193629
Skype: ouzaru
Lokalizacja: U boku Męża :) Zawsze.

Re: [WFRP 2.0] Ostatni Tabor

Post autor: Ouzaru »

Vinnred

Nagle kontakt z szamanem się zerwał, przestał czuć ten cholerny, rozsadzający czaszkę ból głowy, zostało po nim jedynie nieprzyjemne pulsowanie. Świat powoli wracał do zwykłego tempa, w którym wydarzenia zwykły się toczyć. Mag zachwiał się na nogach, jednak jakimś cudem utrzymał pion. Zobaczył elfkę, stojącą z mieczem nad martwym szamanem i jego wierzchowcem. Krople deszczu rozbijały się i wsiąkały w kaptur mężczyzny, studząc jego skołatane nerwy i spowalniając krążącą w żyłach krew.

Oddychał ciężko, z trudem przełykając ślinę i łapiąc ostrość obrazu. Przetarł oczy, jednak na niewiele się to zdało. Dopił zawartość piersiówki, jednak dwa łyki to było za mało, by zregenerować jego siły, musiał chwilę odpocząć. Tak jak stał, usiadł na ziemi i wziął kilka głębokich wdechów.
- To była dobra walka! Jak się czujesz, człeczyno? Widzę, żeś się znowu zmęczył jak po dobrym pieprzeniu - zauważył żartobliwie khazad, klepiąc go i podając coś do picia. Gestem ręki odmówił.
- Nie, dziękuję... Hmm... - Spojrzał na towarzysza i uśmiechnął się. - Nie pamiętam, by mnie jakaś dziewka kiedyś tak wymęczyła. Ten szaman mnie zaskoczył, przyznaję, nie byłem gotów na mentalną walkę i stąd to osłabienie. Czuję się dobrze, w Kolegium uczyli mnie, jak szybko dojść do siebie, więc za jakiś czas mogę się zająć rannymi - stwierdził i spoważniał, patrząc na długobrodego z uznaniem. - Zaprawdę, wielkie jest twe męstwo i siła, Throrgrimie, nie chciałbym kiedyś stać po niewłaściwej stronie twego topora...
Mężczyzna powiedział to tak poważnie i szczerze, jakby rzeczywiście miał coś na sumieniu.

Zerknął na pierścień od dziewczyny i uśmiechnął się lekko do siebie. Zamknął oczy, odchylił głowę do tyłu i liczył krople spadające na jego twarz.
"Dziękuję ci, Ulli, że przy mnie byłaś" - pomyślał i ucałował błękitny kamień.
- Poradzisz sobie z tym, czy mam ci ją szybko wyciągnąć? Chyba że wolisz Taranisa... - krasnolud zagadał do kogoś i dopiero teraz Vinn zauważył, że elfka jest ranna. Skrzywił się lekko i ciężko wstał.
- Wyciągnijcie to, a ja załatam ranę - zaproponował. - Dziękuję, że wykończyłaś szamana, zaskoczył mnie i gdyby udało mu się przejąć nade mną kontrolę, byłoby z nami teraz krucho - stwierdził, krzywiąc się. - Przepraszam was na chwilę...
To mówiąc przeszedł się po wiosce doglądając rannych i oceniając swoje siły, które miał zamiar przeznaczyć na leczenie. Widok martwego towarzysza zasmucił go, ale przecież każdy kiedyś odchodził. Może to i lepiej, przynajmniej Vinnred nie musiał zabijać "mordercy".

Hałasy, strażnicy przekrzykujący się, sierżant wydający rozkazy, szloch wieśniaków i pojękiwania rannych nie dawały von Shottenowi szansy na wyciszenie się oraz medytację. Musiał się skupić, by odzyskać trochę sił. Nie myśląc chwilowo o niczym innym, zniknął za płotem i zagłębił się na parę metrów w las. Trzeba było odpocząć, nie czuł się zbyt dobrze. Żałował, że nie są już w karczmie, gdyż czuł się głodny.
Obrazek
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [WFRP 2.0] Ostatni Tabor

Post autor: Ninerl »

Naraikhael Kynthir
Ścięta głowa goblina turlała się jeszcze przez chwilę.Potem zastygła z wybałuszonymi ślepiami, a bark Naraikhael zalała fala bólu. Zacisnęła szczęki i usiadła na ziemi.
Za chwilę pojawił się ten długobrody gbur.
- Nie gadaj, tylko wyciągaj...- odpowiedziała i zacisnęła zęby na skórze rękawicy. Przez chwilę zrobiło się jej ciemno przed oczyma.
- Niech to Khaine porwie...- wykrztusiła za moment, próbując złapać oddech- Przeklęta kolczuga...musiała teraz zawieść...- rana nie dość że płonęła, to jeszcze pulsowała paskudnie.
- Ranni? Zabici? Ilu?- odruchowo rzuciła kilka słów, przez chwilę zapominając, że już nie jest w kompanii.
Powiodła nieco zamglonym spojrzeniem po polu niedawnej bitwy. Zauważyła leżącego Bernolta i poczuła drobne ukłucie smutku. Jednak najbardziej było jej szkoda wiedzy, jaką o ile jego słowa były prawdziwe, mógł mieć o dziczy Sylwanii.
- Nie musisz dziękować, zwykła rzecz- odpowiedziała na słowa maga i odruchowo wzruszyła ramionami. Skrzywiła się z jękiem, ale zaraz wyprostowała- Nie, zostaw siły na gorsze rany czy przypadki. Ledwie stoisz na nogach, a ja nie umieram.
Shotten zaraz zniknął za drzewami. Naraikhael zagryzła wargi. Mag był zbyt lekkomyślny.
- Taranis, idź za nim. Mogą być jakiś niedobitki w okolicy, a nie możemy stracić następnego.- zwróciła się do elfa- My z Throrgrimem zorientujemy się, co z resztą ludzi. Niby to orki, ale warto by było przepatrzeć okolicę.- dodała i podniosła się z trudem. Przeklęty bark, że też tu musiała trafić strzała. Chociaż mogło być znacznie gorzej...
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
MarcusdeBlack
Marynarz
Marynarz
Posty: 327
Rejestracja: środa, 18 lutego 2009, 16:02
Numer GG: 10004592
Lokalizacja: Pałac Złudzeń

Re: [WFRP 2.0] Ostatni Tabor

Post autor: MarcusdeBlack »

Taranis

Huk w uszach ustąpił, adrenalina opuściła go znów z poczuciem straty na duchu. Cała skórznia lepiła się od orczej krwi, podszedł do zwłok jednej z bestii i wytarł miecz o jej, jeśli można by to tak nazwać, kubrak. Wyglądało to na koniec walk, wszędzie walały się trupy, a w powietrzu Asrai czuł coś na kształt ulgi. Odetchnął i spojrzał na sierżanta, trzymał się nie gorzej niż on, miał jednak chłodniejszy wzrok niż elf, a może na odwrót? - Syn puszczy nie był pewien. Nie zaprzątał już sobie tym myśli, skinął do Falknera i ruszył w stronę swych towarzyszy.

Throrgrim rozmawiał z Vinnredem, mag nie wyglądał za pewnie, na jego twarzy elf widział zmęczenie, elfka także wyglądała nie lepiej. Nigdzie nie widział Bernolta. Taranis rozejrzał się i dostrzegł bezgłowe ciało jasnowłosego, nieopodal leżała jego głowa, lekka śmierć - przeszło mu przez głowę. Żałował człowieka, ale on sam kusił los, był zbyt butny i naiwny zarazem, zresztą jeśli dziś by przeżył, to pewnie jutro lub w niedalekiej przyszłości zająłby sie nim krasnolud.
Khazad wziął się za strzałę sterczącą z Asurki. Elf podszedł szybko do swego wierzchowca i sięgnął po resztki bandaży i plecak. - Zaraz się tym zajmę Kynthir. - Podniósł rękę by uciszyć jej protesty. Zajął się raną jak najlepiej umiał, kiedy skończył posłał wojowniczce uśmiech, nieszczery, ale tylko on o tym wiedział. Podał jej jeszcze kubek wina, przezornie zaopatrzył się w karczmie. - Masz, powinno trochę pomóc. - nie czekając na jej odpowiedź ruszył za czarodziejem, lepiej by sam nie krzątał się po okolicy.

Kiedy dogonił człowieka, zrównał się z nim i ruszył według tempa maga. Podniósł jeszcze butelkę z alkoholem, pokazując ją poszkodowanemu. - Napijesz się? - Nie czekając na odpowiedź wcisnął mu kubek w dłonie i obficie nalał trunku, kolejny kubek napełnił dla siebie. - Rozpętało tu się piekło prawda? Przynajmniej piekło dla tych drobnych mieszkańców. - Wskazał dłonią na spalone domy, każdy ma swoje piekło - pomyślał. Mówił tylko po to, by nie zwracać uwagi na ciała martwych lub rannych. A także po to by nie myśleć o tym wszystkim, przynajmniej nie teraz...
"Prawdziwych przyjaciół trudno jest znaleźć, lecz stracić ich jest bardzo łatwo."

Marcus jest okay. Marcusdeblack się dziwnie odmienia jako całość ;P.
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [WFRP 2.0] Ostatni Tabor

Post autor: Serge »

Vinn & Taranis

Zwiadowca bez trudu odnalazł ślady czarodzieja i wybierając możliwie najkrótszą drogę dołączył do niego poruszając się po lesie niczym duch. Obaj mężczyźni oddalili się może na jakieś trzysta metrów od wioski w głąb lasu, gdy ich rozmowę przerwało pojawienie się nieproszonych gości.

Wilki spadły na was bezszelestnie jak ukąszenie żmii, zapewne słysząc wasze głosy. Nagle otoczyło was czterech szarych morderców, którzy podeszli was od tyłu i z boków i niezauważone wyskoczyły zza drzew. Ten niewielki kawałek leśnego poszycia zaroił się od warczących sylwetek. To były osławione, wielkie szare wilki ze Stirlandu, długie prawie na dwa metry – sto pięćdziesiąt kilogramów bezlitosnej, żołtookiej śmierci. Wsciekle spragnione krwi zbliżyły i się do was i wyczekując waszych reakcji, przygotowywały się do ataku powarkując groźnie.

[Acid i Nin nie odpisują w tej turze.]
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Ouzaru
Mat
Mat
Posty: 492
Rejestracja: środa, 18 lutego 2009, 09:39
Numer GG: 16193629
Skype: ouzaru
Lokalizacja: U boku Męża :) Zawsze.

Re: [WFRP 2.0] Ostatni Tabor

Post autor: Ouzaru »

Elf i mag... oraz parę wilków... :shock:

Obserwował właśnie niewielkiego króliczka, gdy w ostatniej chwili usłyszał nieznaczny szmer za sobą. Odwrócił się i jakież było jego zdziwienie, kiedy ujrzał Taranisa. Mag otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, jednak szybko je zamknął i uśmiechnął się lekko do elfa.
- Coś się stało, Taranisie? - zapytał uprzejmym tonem. - Odszedłem na chwilę, żeby móc odpocząć w ciszy i spokoju, jest mi to niezbędne do odzyskania sił.

- Dobrze się czujesz Vinnredzie? Nie wyglądasz najlepiej. I nie powinieneś się tak oddalać, szczególnie po bitwie
- skarcił go.

- Wiem, wybacz... ale do zregenerowania sił potrzeba mi trochę ciszy i spokoju - wyjaśnił, uśmiechając się na siłę. Widać było, że jest zmęczony. - Cholerny szaman, szkoda, że mnie o nim nie uprzedzili...

Elf spochmurniał - Wokół mogą jeszcze pałętać się zielonoskórzy. Las jest idealną kryjówką. - Rozejrzał się mimowolnie - Coś o tym wiem.

- Zdaję sobie z tego sprawę, ale jeśli mam pomóc rannym, to muszę dojść do siebie. W tamtym hałasie było to niewykonalne. Rozumiesz? - zapytał i klepnął towarzysza po plecach. Rozmawiając szli dalej, nogi same ich niosły głębiej w las.

- Próbuję zrozumieć. - Spojrzał dziwnie na swego towarzysza - Tylko to niepotrzebne ryzyko, jeśli coś cie tu dorwie to nikomu nie pomożesz. - Uśmiechnął się do maga. - Dobra nie skamlę już, wypij to wino, postawi cie na nogi.

Mężczyzna gestem ręki odmówił, nie biorąc napoju od towarzysza.
- Dziękuję, ale w tej chwili nie jest to wskazane, naprawdę. Jeśli chcesz, możemy już wracać, wtedy wszyscy będą spokojniejsi - zaproponował, odwracając się i wskazując na wioskę.

Schował trunek i skinął na znak że się zgadza. - Dobrze, pewnie Kynthir już doprowadza do szału naszego krasnoluda. - Skierował wzrok na wioskę - Lub na odwrót. - Elf zaśmiał się serdecznie.

- Jeżeli będziemy mieć odrobinę szczęścia, to będą zbyt zmęczeni, by... - Urwał, wpatrując się w żółte ślepia ogromnego wilka. - Nie zwykłem się brzydko wyrażać, ale tym razem będziesz mi musiał wybaczyć. O, kurwa...

Taranis zmarszczył brwi i powoli sięgnął do swojej torby, w której miał niedawno zakupioną kiełbasę. Liczył, że jak ją rzuci, to bestie się nią zainteresują w pierwszej kolejności.
- Biegnij! - rzucił do von Shottena, ale mag nie miał zamiaru uciekać.
- Żartujesz? - prychnął i zaczął mruczeć pod nosem słowa zaklęcia. Miał zamiar posłać w najbliższego wilka swoje ostrza ciemności. Nim jednak zdążył to zrobić, jedna z bestii, podirytowana jakąś zdechłą kiełbasą, spięła się do skoku, za cel obierając sobie elfa. Vinnred nie zastanawiając się długo, stanął przed Taranisem i aktywował zaklęcie. Nie bał się, że wilk może go rozszarpać, wszak zaklęcia złożą go później do kupy...


[Ryjku, Ty mnie nie stresuj, że zamknąłeś sesję... ;) ]
Obrazek
Zablokowany