[WarHammer] * * * REKRUTACJA ZAMKNIĘTA! komentarze i pytania

Stare i nieaktywne wątki z Rekrutacji.
Ouzaru

Re: [WH (a jednak) - freestyle] Życzenie (na życzenie :P)

Post autor: Ouzaru »

Zbiera się ładna ekipa :) Acid, witam na TRPG i na pokładzie!
DeaD i jego postać - przyjęci,
Yacek i jego postać - przyjęci,
Acid i jego postać - przyjęci (czekam na wrzucenie postaci do rekrutacji),
Perzyn i jego postać - przyjęci (czekam na wrzucenie tego pchlarza do rekrutacji),
fds i jego postać - przyjęci (czekam, aż chociaż spiszesz postać i wrzucisz na rekrutację),
Nin - przyjęta (czekam na postać w ogóle),
Othe - przyjęty (ufam, że postać będzie dobra, ale i tak przydałoby się, jakbyś choć zadeklarował kim i czy w ogóle grasz :P).
Chyba tyle...
Acid
Marynarz
Marynarz
Posty: 320
Rejestracja: sobota, 10 listopada 2007, 17:57
Numer GG: 20329440
Lokalizacja: Dundee (UK)

Re: [WH (a jednak) - freestyle] Życzenie (na życzenie :P)

Post autor: Acid »

Obrazek

Andreas Fiegler

Profesja:
zwiadowca
Rasa: człowiek
Wzrost: 181 cm
Waga: 74 kg
Wiek: 28 lat
Bóstwo: Morr

Umiejętności: czytanie/pisanie, heraldyka, teologia, jeździectwo, nawigacja, opieka nad zwierzętami, oswajanie, sekretne znaki (zwiadowców), sekretny język (łowców), skradanie się, spostrzegawczość, tropienie, ukrywanie się, unik, wiedza (Imperium, Bretonia), znajomość języka (staroświatowy, bretoński)
Zdolności: błyskawiczne przeładowanie, broń specjalna (palna), strzał przebijający, wyczucie kierunku
Zbroja: średni pancerz (kaftan kolczy i skórzana kurta)
Punkty zbroi: głowa 3, ręce 3, korpus 3, nogi 3
Uzbrojenie: miecz gilesowski, dwa pistolety w olstrach, tarcza lekkiej jazdy (zwykle przy koniu)
Wyposażenie: wierzchowiec „Czarna Śmierci” z siodłem, uprzężą i sakwą, a w niej: zapas amunicji i prochu na 20 strzałów, 10 metrów liny, prowiant na tydzień, koc, butelka czerwonego wina z Averheim, butelka wody, zestaw bandaży, mikstura lecznicza, ubranie na zmianę, hubka i krzesiwo, butelka oliwy, 7 koron

Zachowanie: Ciężko jest jednoznacznie sprecyzować zachowanie Andreasa. Bywa on dość nieprzewidywalny, łatwo wyczuć twarde wojskowe wychowanie, a także pewną alienację wynikającą ze zdolności które posiada. Czasem potrafi gadać trzy godziny bez przerwy, innym razem zamyka się w sobie nie odzywając w ogóle. Z reguły nieufny wobec obcych i nowopoznanych. Lubi interesujące rozmowy i ciekawe towarzystwo (zwłaszcza kobiet, które lubi kokietować i podrywać). Jeśli komuś zaufa - dobry przyjaciel i oparcie w potrzebie.

Wygląd:
Wysoki i szczupły (choć nie chudy) mężczyzna (reszta na avatarze ). Zazwyczaj chodzi w swoim długim, czarnym płaszczu z kapturem, który sięga mu poniżej kolan, zakrywającym jednocześnie kaftan kolczy. Na szyi nosi srebrny medalion z symbolem Morra, na plecach miecz gilesowski.

Historia:

Andreas pochodzi z Talabheim, urodził się w porządnej mieszczańskiej rodzinie. Jak przez mgłę pamięta swego ojca, który wieczorami stukał przy kowadle szewskim. Za to sny pamiętał zawsze i bardzo wyraźnie, może dlatego że tak często się powtarzały. W snach widział myśli innych ludzi. Wtedy, jako małe dziecko nie rozumiał ich. Tym bardziej jego rodzice nie wiedzieli skąd ich pięcioletni syn wie o rzeczach przynależnych światu dorosłych, lub zgoła sekretnych i prywatnych. Bali się, że na Andreasie odcisnęło się piętno Chaosu, iż jest mutantem. Kumoszka poradziła im oddać go kapłanom. Tak trafił do świątyni Morra. Kapłani zaopiekowali się nim i wkrótce odkryli jego sekret – sny. Sami nie byli pewni czy Andreas nie został skażony piętnem Chaosu. Jednak to, iż chłopak nie wykazywał żadnych fizycznych mutacji i fakt, że Morr był również panem snów, przesądziły o jego losie. Wychowywano go więc w wierze, a gdy dorósł starano nakłonić do wstąpienia na ścieżkę kapłaństwa. Wahał się jednak. Nauczyciele mówili o pokorze, wierze i oddaniu, a w nocy sny mówiły mu prawdę o ich nieszczerych sercach. Ten łamał śluby, tamten sprzedawał ciała lekarzom, jeszcze inny zdzierał większe opłaty za pochówki. Dlatego Andreas postanowił odnaleźć własną drogę. Wiara w Morra nadal pozostała mu bliska, lecz postanowił czcić Pana Zaświatów na swój własny sposób.

Przyłączył się do wędrujących po Starym Świecie Morryckich Rycerzy – Templariuszy Morra zwalczających nekromantów i wszelkie wynaturzenie nieumarłych. U ich boku, jako giermek, szlifował wojenne rzemiosło przemierzając całe Imperium i Bretonię. Wtedy też pokochał broń palną. Dym, huk i bezwzględna siła rażenia – oto co go fascynowało w pistoletach, garłaczach czy arkebuzach. Gdy tylko zasłużył sobie na to, poprosił swego rycerza, Heinza von Tessenincka o dwa pistolety. Od tej pory nigdy się z nimi nie rozstaje. Oczywiście nie zaniedbał również lekcji szermierki – będąc giermkiem Morryty codziennie ćwiczył się we władaniu gilesowskim mieczem – doskonałym nadającym się do łamania kości szkieletów.

I wtedy pech zetknął go z inkwizytorem Juarro – matiamickim kapłanem Vereny. Ten wściekły estalijczyk upatrzył sobie Andreasa jako swą kolejną ofiarę. Nie wiedzieć skąd – wiedział o snach i wizjach. Upierał się że Andreas jest naznaczony piętnem Chaosu. Cudem udało mu się uciec z rąk inkwizytora. Zapadł w gęstwiny Lasu Cieni i tam zgubił pogoń. Wkrótce jednak skończyła mu się żywność i musiał wrócić do zamieskzałych okolic. Wtedy przyśniła mu się stanica obok bagien. Wiedziony niemal psim węchem odnalazł wojskową bazę – Nordvorposten. Nie zdawał sobie sprawy że w swej panicznej ucieczce dotarł aż do północnych granic Ostlandu. Traktując to jako kolejny znak, zaciągnął się do wojska. W stanicy nie zabawił długo – tyle by wsadzono go na konia i wysłano na południe wraz z oddziałem zwiadowców lekkiej jazdy. Po drodze jednak natrafili na zwierzoludzi i ocalał jedynie Andreas. Obecnie podróżuje po całym Imperium zbierając jako zwiadowca różne wiadomości dla armii. Jednocześnie wciąż uciekając przed Juarro...
Seks jest jednym z dziewięciu powodów do reinkarnacji. Pozostałych osiem się nie liczy.

Obrazek
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Re: [WH (a jednak) - freestyle] Życzenie (na życzenie :P)

Post autor: Perzyn »

Młodszy zabójca Sniktnit poruszał się bezszelestnie. Był pewien swoich umiejętności, tak samo jak był pewien, że to on zasługuje na to, aby dowodzić tą misją. Jego wąsy poruszały się niespokojnie wyławiając nawet najlżejsze ruchy powietrza. Dookoła panowała całkowita ciemność, ale on wiedział gdzie iść. Ostrze noża przylegało do jego ręki, niewidoczne w rękawie. Trucizna nie da szans temu wszawemu staruchowi, jedno draśnięcie i to Sniktnit będzie drugim klanu, Eshin. Przez jego kręgosłup aż do ogona przebiegł złowrogi dreszcz, gdy ktoś położył mu rękę na ramieniu.
- Wybierasz się gdzieś gdzieś? Tego głosu nie dało się pomylić z żadnym innym. Jednocześnie piskliwy i chrapliwy. Młody Skaven odwrócił się i spojrzał w oczy swojego przełożonego. Właściwie w jedno oko. W miejscu drugiego świecił się zielony, spaczniowy płomyk. O tym dziele klanu Skryre wśród młodych zabójców krążyły legendy, choć nikt tak naprawdę nie wiedział jak działa ani co dzięki niemu zyskał Hisoka. Nawet stwórca sztucznego oka nie mógł o nim nic powiedzieć. Cóż, wybuchy urządzeń zasilanych spaczeniem się zdarzają, to był wypadek, jakich wiele. A jednak teraz, stojąc oko w protezę ze swoim mentorem, Sniktnit był pewien, że to wcale nie był wypadek. Tymczasem Hisoka wyciągnął w kierunku szczeniaka nóż. Dopiero teraz niedoszły numer dwa zorientował się, że ciężar z jego rękawa zniknął.
- Musisz bardziej uważać uważać, nie gubić ostrza ostrza.. Przestroga wydawała się całkiem rozsądna, ale nie z ust kogoś, kto sam mu to ostrze zabrał.

W trakcie następnej misji Sniktnita znaleźli strażnicy. Długouchy walczą nieźle, ale i tak wykończył pięciu nim skłuli go pikami jak dzikiego zwierza. Tymczasem dowodzący fortem mag umarł w niejasnych okolicznościach. Zielone plamy na skórze wyraźnie wskazywały truciznę, ale nawet przy użyciu najlepszej magii nie zdołano ustalić jak tego dokonano.

Prawa łapa znów go bolała. Tamten spaczinżynier był partaczem i zasłużył sobie na swój los. Co prawda ukryte w kończynie urządzenia nieraz uratowały potem Hisokę to i tak nie czuł żalu, że sprawdził protezę na jej autorze. Zresztą gdzieś w głębi był wdzięczny, że wciąż nie wybuchła. Teraz szedł wściekając się na zawodną technologię. Jednak mimo to jego ruchy bardziej przypominały ślizgający się po ścianie cień. Niewielu był takich, którzy zdołaliby go zaskoczyć. Także teraz poczuł cudzą obecność i wiedział, kto to. Natychmiast zgiął się w pokornym ukłonie. Jeszcze nie był gotów, aby zająć miejsce Mistrza Śmierci w Radzie Trzynastu. I choć kusiło go aby pociągnąć z dźwigienkę w protezie i pozbawić życia swojego przełożonego to zwalczył to samobójczą myśl i odezwał się uniżenie.
- Zadanie wykonane. Długouch trup trup. Nie był w stanie określić kiedy dokładnie Sniktch odszedł. Nikt nie był w stanie śledzić ruchów głowy klany Eshin. Do czasu.
fds
Tawerniany Che Wiewióra
Tawerniany Che Wiewióra
Posty: 1529
Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
Numer GG: 0
Lokalizacja: Warszawa

Re: [WH (a jednak) - freestyle] Życzenie (na życzenie :P)

Post autor: fds »

Dobra, w tej chwili nie mam ani czasu, ani ochoty pisać postać. Będzie to w każdym bądź razie człowiek (na 90%) kapłan (na 99.99%) :)
Obrazek
Podręczniki za darmo:
Shadowrun 2ed
DnD v3.5
Yacek
Marynarz
Marynarz
Posty: 343
Rejestracja: wtorek, 10 stycznia 2006, 17:54
Numer GG: 6299855
Lokalizacja: Kraków

Re: [WH (a jednak) - freestyle] Życzenie (na życzenie :P)

Post autor: Yacek »

Hmmm avatar jakby znajomy. Można spytać Acid jakie to było to inne forum ?
Jest właśnie ta złowroga pora nocy,
gdy poziewają cmentarze i piekło
Zarazę rozpościera. Oto mógłbym
Chłeptać dymiącą krew i spełnić czyny,
Których dzień nie zniósłby...
Othe
Majtek
Majtek
Posty: 88
Rejestracja: piątek, 9 listopada 2007, 01:45
Numer GG: 4431256
Lokalizacja: Kanalizacja

Re: [WH (a jednak) - freestyle] Życzenie (na życzenie :P)

Post autor: Othe »

Imię: Fanuel
Profesja: Mistrz Magii Snów
Wzrost: 175 cm
Waga: 80 kg
Wiek: 61 lat

- Przykro mi, przyjacielu, ale nie potrafię ci pomóc. - powiedział Mistrz Magii Leczniczej, Ezrafel kładąc rękę na ramieniu siedzącego mężczyzny - Twoje serce umiera, a moja magia... Cóż, żadna magia go nie uzdrowi.
Fanuel milczał. Zaciskał kościste dłonie na poręczach fotela i patrzył sztywno przed siebie.
- Został Ci najwyżej rok, nie więcej. - ciągnął uzdrowiciel - Nie bój się, nie osłabniesz z czasem, po prostu pewnego poranka już się nie obudzisz. Nie będziesz cierpiał, jeśli cię to pociesza.
Siedzący mężczyzna uśmiechnął się smutno i pogładził po krótkiej brodzie.
- Więc to prawda... Cóż za ironia. - rzekł - Jestem Mistrzem Magii Snów i mam się nie obudzić.
Wstał, podszedł do wielkiego okna i spojrzał na miasto.
- Całe życie zmarnowane... - wyszeptał.
- Nie bądź dla siebie taki ostry. Osiągnąłeś przecież tak wiele. Zdobyłeś uznanie i prestiż. Magia Snów to niełatwa dziedzina.
Fanuel obrócił się twarzą do przyjaciela.
- Ale jakim kosztem?! - krzyknął - Ilu zginęło dla mojego mistrzostwa? Ilu... na bogów! Ilu nie obudziło się po moich eksperymentach? Miałem zamiar to wszystko naprawić, przynieść światu ulgę chociaż we śnie... Za długo zwlekałem.
Czarodziej przeczesał pomarszczoną dłonią gęste i krótkie, przyprószone siwizną włosy. Jego ciemne oczy zaszły łzami.
- Wszystko stracone! - warknął i rzuciwszy się na przyjaciela złapał go mocno za szyję - Wszystko! To przez was! Gdyby nie wy nigdy nie zostałbym czarodziejem! Umierałbym szczęśliwy, nieświadomy!
Puścił Pana Magii Leczniczej i zrobił kilka kroków w tył. Otarł łzę spływającą po policzku.
- Odchodzę. - rzekł spokojniej Fanuel - Odchodzę na zawsze. Uratuję tyle z siebie ile zdołam. Może Bogowie okażą się litościwi dla starego głupca... Przynajmniej rok przeżyję jak powinienem.
Opuścił śpiesznie komnatę uzdrowiciela nie zamykając za sobą drzwi.

Umiejętności:
Fanuel potrafi ingerować w sny niemal każdej istoty. Może sam układać obrazy, które przewiną się pod powiekami wybranej osoby i towarzyszące im emocje.
Ma zdolność usypiania, ale jest ona dość czasochłonna.
Potrafi dokonywać tego wszystkiego z dowolnej odległości jeśli tylko był w miejscu, w którym śpi cel i zna jego imię.
Kiepski z niego wojownik, ale wie jak złapać za miecz.
Nieźle jeździ konno, ale słabo pływa.
Zna kilka zaklęć nie dotyczących snów, ale to raczej sztuczki niż prawdziwa magia.
Jest dość sprawny fizycznie, ale żaden z niego akrobata.

Wyposażenie:
Długa ciemnobrązowa szata z kapturem, skórzane spodnie, czarna koszula i wysokie buty.
Zdobiony sztylet i nóż.
Niewielka sakiewka złota.


Mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałem. Jak coś, to dopiszę.


Aha, już wiem.

Rasa: Człowiek

Charakter:
Fanuel stara się naprawić wyrządzone światu krzywdy. Porzucił swój wielki dom, wyrafinowanych przyjaciół i studia magiczne, aby w zmaganiu z chorobą wyrwać życiu choćby drobne ukojenie dla naznaczonej przeszłością duszy.
Jest niezłomny i stanowczy. Dysponuje także wielką mądrością, która nieraz przeradza się w przebiegłość.
Całe swoje życie poświęcił zgłębianiu tajników Magii Snów i opanował ją perfekcyjnie. Zdobył dzięki temu sławę i uznanie w kręgach czarodziejskich, lecz jednocześnie naraził się licznym konkurentom. Te doświadczenia nauczyły go aby nie ufać pozorom i nie obnosić się ze swoją pozycją.
Nie lubi być w centrum zainteresowania, zazwyczaj stroni od ludzi. Teraz sytuacja skłoniła go do wmieszania się w tłum szarych ludzi w poszukiwaniu okazji do dobrych uczynków.
Ostatnio zmieniony wtorek, 20 listopada 2007, 01:09 przez Othe, łącznie zmieniany 1 raz.
Dopiero przy końcu roboty można poznać, od czego trzeba było zacząć.
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [WH (a jednak) - freestyle] Życzenie (na życzenie :P)

Post autor: Ninerl »

Ouz, uznajesz pół-elfy? Czy raczej nie? Jeśli nie, to dam Ci kartę postaci, która miałam grać w sesji Emdżeja... oczywiście, jak zwykle, z problemami z dzieciństwa he, he... Jeśli tak, to stworze nową...
Na razie czekam na odpowiedź... pierwszą kartę moge wysłać od razu, druga np. jutro po południu...
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Ouzaru

Re: [WH (a jednak) - freestyle] Życzenie (na życzenie :P)

Post autor: Ouzaru »

Ninuś, ja bym najchętniej wzięła do Ciebie jakiegoś zwykłego 'ludzia' (tzn chodzi mi tylko o rasę, a nie historię postaci), żeby jednak zostać przy typowym WH (gdzie pół elfów jak wiesz - nie ma), ale... rób, jak Ci wygodniej ;) Tobie ma się dobrze i swobodnie wcielać w postać i nią grać, prawda?
fds
Tawerniany Che Wiewióra
Tawerniany Che Wiewióra
Posty: 1529
Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
Numer GG: 0
Lokalizacja: Warszawa

Re: [WH (a jednak) - freestyle] Życzenie (na życzenie :P)

Post autor: fds »

@Acid - dwie sprawy:
1) powiedz na którym to forum siedziałeś, bo Twój awatarek jest dla mnie dziwnie znajomy :)
2) skąd wytrzasnąłeś coś takiego jak "miecz gilesowski"? O_O

Coś takiego jak miecz gilesowski nie istnieje, znaczy o nazwę dokładniej mi chodzi. Ba! Takiego pojęcia nie ma w żadnym podręczniku do warhammera (ani innego systemu). Z tego co wiem, pojęcie to wymyślił około 2001 roku niejaki Konrad "Buli" Bella i zamieścił w Zinie "Storyteller". Potem w 2004 (już wygooglalem) zamieścił ten sam artykuł na poltku. Innymi słowy Bella wymyślił głupotę, którą niektórzy bez sprawdzenia prawdy powtarzają. Oczywiście mogę się mylić, zarówno moja wiedza jak i google, możemy po prostu być niedoinformowani. W takim wypadku prosiłbym o jakąś bibliografie etc.
Obrazek
Podręczniki za darmo:
Shadowrun 2ed
DnD v3.5
Craw
Bosman
Bosman
Posty: 1864
Rejestracja: poniedziałek, 25 kwietnia 2005, 20:51
Numer GG: 5454998

Re: [WH (a jednak) - freestyle] Życzenie (na życzenie :P)

Post autor: Craw »

Taki offtop, znam Buliego, spoko koles ;) Pochodzi ode mnie z miasta :P

A co do sesji, zastanawialem sie czy grac, ale mimo wszystko odpadam.
Yacek
Marynarz
Marynarz
Posty: 343
Rejestracja: wtorek, 10 stycznia 2006, 17:54
Numer GG: 6299855
Lokalizacja: Kraków

Re: [WH (a jednak) - freestyle] Życzenie (na życzenie :P)

Post autor: Yacek »

No to teraz pozostaje nam tylko poczekać na pozostałe 2900 osób zarejestrowanych na TRPG, które równie wdzięcznie oznajmią nam, że NIE zagrają :D
Jest właśnie ta złowroga pora nocy,
gdy poziewają cmentarze i piekło
Zarazę rozpościera. Oto mógłbym
Chłeptać dymiącą krew i spełnić czyny,
Których dzień nie zniósłby...
Ouzaru

Re: [WH (a jednak) - freestyle] Życzenie (na życzenie :P)

Post autor: Ouzaru »

Myślę, że ktoś musiałby się do mnie pofatygować z czymś naprawdę dobry do jedzenia, żeby mnie przekupić do przyjęcia na sesję ;) Graczy mam dość, czekam na kartę fds'a i Niny... Póki co jeszcze się zastanawiam, czy dać jakiś nowy 'scenariusz', czy kończyć te, które już kiedyś w mojej to zboczonej główce powstały, lecz ujrzały światło dzienne na tawernie ino na postów kilka. Wyprawa na północ? Tajemnicza susza w Imperium? No sama nie wiem.
Ouzaru

Re: [WarHammer] * * *

Post autor: Ouzaru »

Chociaż nadal czekam na KP tego śmierdzącego lenia, to i tak ruszę już sesję. Ninę prosiłabym o przedstawienie swojej postaci w pierwszym poście. I w sumie chyba tyle, jak temat z sesją pójdzie, dam jeszcze raz post pod postem ;) Nie musiałabym ich aż TRZECH pisać, gdybym dostała na czas kartę fds'a, a tak... nie mam wyboru :P

EDIT by fds

To jeszcze raz ja :) Sesja ruszyła i proszę, żeby Nin się do mnie odezwała... Perzyn będzie sobie sam pisał z MG, ale myślę, że jego posty będą miłym i ciekawym urozmaiceniem. fds RUSZ DUPĘ! Eee... i chyba tyle :)
GG: 5099916
AQQ: 5548997
mail: ouzaru@gmail.com
fds
Tawerniany Che Wiewióra
Tawerniany Che Wiewióra
Posty: 1529
Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
Numer GG: 0
Lokalizacja: Warszawa

Re: [WarHammer] * * * REKRUTACJA ZAMKNIĘTA! komentarze i pytania

Post autor: fds »

Imię: Alan
Rasa: Człowiek
Profesja: Kapłan Shallyi

Alan od zawsze miał pecha. Objawiło się to już w momencie, w którym zajął kolejkę do narodzin. Nie dość, że wybrał biedną chłopską rodzinę, to na dodatek wepchnął się na ósmego. Całe jego szczęście, że jego przyszła rodzina nie praktykowała kanibalizmu. W ten oto sposób, zamiast na talerzu, wylądował w przytułku Shallyi. Tradycyjnie, chłopak był wychowywany w czci do bogini, która przyjęła go pod swoją opiekę. W wieku lat dziewięciu, ku uciesze kapłanek, postanowił do nich dołączyć. Chłopak dobrze sobie radził, potrafił opiekować się rannymi i schorowanymi, opatrywać rany, odbierać porody i robić wszystkie inne rzeczy, którymi normalnie powinien się zająć medyk. Nauczył się też pisania i czytania, podstaw zielarstwa, geografii czy historii Imperium. Gdy dożył wieku nastoletniego, na wierzch wyszły inne jego talenty. Przeorka jakoś nie chciała uznać za okoliczność łagodzącą faktu, że zbrzuchacone akolitki miały bardzo łagodne porody, co było niewątpliwym objawem łaski bogini. Ze względów czysto praktycznych, Alan został wydelegowany w świat z misją pomagania potrzebującym. Przez te parę lat podróży udało mu się zwiedzić kawałek świata, wypić hektolitry piwa, rozmnażać się ku chwale bogini, dać kilka razy po pysku, oberwać kilka razy po pysku oraz zabrudzić białą szatę. Oczywiście, Alan nie zapomniał o swoim powołaniu, pomagał ludziom (tym co go prosili) i starał się wykonywać przykazania bogini. Jednak raczej mało kto by nazwał świętym, tego chama o niewyparzonym pysku.


Alan jest średniego wzrostu, przytęgawym brodaczem. Jego niegdyś biała szata jest teraz szara, pocerowana i ogólnie niefajna. Jeśli ktoś będzie chciał się jej przyjrzeć, to zauważy wyszyty na niej złotą nicią, z przodu na piersi, symbol gołębia. Mężczyzna przez plecy ma przerzucony tobołek z różnymi szpargałami, jak igła, nitka, zioła, ubranie, trochę suszonego mięsa, hubka i krzesiwo itd. W drodze podpiera się grubym kijem, którym jak chce, to potrafi przywalić, a na nogach ma znoszone buty. Posiada brązowe oczy, czarne owłosienie i krzepę w łapach.

Alan dobrze wypełnia przykazy bogini. Nie odmawia pomocy, leczy chorych i opatruje rannych. Jednak, jeśli zwrócisz się do niego o pomoc, to możesz z pewnością liczyć na otrzymanie sterty obelg i znoszenia długiego marudzenia. Nikt nie mówił, że kapłani muszą być uprzejmi... Mężczyzna cieszy się pewną łaską bogini, która obdarowała go mocą leczenia lekkich ran oraz uzbroiła go w aurę oporu, dzięki której podróżowanie po Starym Świecie, stało się dla niego bezpieczniejsze.

No w końcu dałem :)
Obrazek
Podręczniki za darmo:
Shadowrun 2ed
DnD v3.5
Ouzaru

Re: [WarHammer] * * * REKRUTACJA ZAMKNIĘTA! komentarze i pytania

Post autor: Ouzaru »

Chyba zapomniałam... @ Nin
Daj coś o swojej postaci do rekrutacji :P
@ Acid
Jak dla mnie z tym 'spacerkiem' wszystko jest ok :) Jak się domyślam, Twoja postać się spóźniła na wyjaśnienia pani tamtego dworku? No cóż, bywa, najwyżej zostanie to powiedziane jeszcze raz ;)
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [WarHammer] * * * REKRUTACJA ZAMKNIĘTA! komentarze i pytania

Post autor: Ninerl »

Hmm, dobra, ale chyba już nie dzisiaj.
Napisze krótką notkę o moich postaciach...
W poście dałam tylko ich wygląd, bo szczególiki moge dopisywac stopniowo. Rasy chyba nie musze przedstawiac :D - powinniście się domyślić.

No, dobrze czas uzupełnić- podaję tylko to co postacie graczy mogą się dowiedzieć. Lub zaobserwować.

Imię: Ninherel Ehendarith
Rasa: elf wysoki
Profesja: ochroniarz
Wiek:65 lat
Kolor oczu: szaroniebieskie
Kolor włosów: ciemny blond (długie do połowy pleców, lekko kręcone)
Płeć: kobieta
Waga: 58 kg
Wzrost:165 cm
Rodzeństwo:----
Rodzice: ojciec- Raethion Ehendarith, matka- ----
Miejsce urodzenia:---- (wychowania: Marienburg)
Znaki szczególne: leworęczność, długa, wąska biała blizna na lewym ramieniu, tatuaż na prawym ramieniu.
Religia: Lileath, Asuryan

Ninherel przez całe życie mieszkała w Marienburgu wraz z ojcem. Obydwoje przybyli do niego, gdy była malutkim dzieckiem. Nie należą do żadnej rodziny ani klanu.
Dziewczyna nie zna okolic dotyczących swoich narodzin, nie zna swojej matki. Jej ojciec unika odpowiedzi na ten temat. Przez cały czas miała wrażenie, że jakiś cień zawisł nad jej dzieciństwem.
W zamian za pomoc i opiekę klanu Tenavir'ell, Ninherel pracuje dla nich. Najpierw jako ochrona magazynów, a teraz rzecznika rodu.
Jest młoda i ciekawa świata, jednak czasami chciałaby mieć rodzinę i dom, jako taki. Jest oczywiście ukochany ojciec, ale przecież on sam nie może jej dać tego, co klan lub krewni. Ninherel wie, że ich ma- mieszkają w Ulthuanie, w prowincji Cothique, jednak ojciec skłócił się z rodziną- przynajmniej tak wynikało z jego słów. O ich istnieniu przypomina rodowy symbol na jej mieczu.
Dziewczyna jest samotnikiem i w dodatku milczkiem. Często albo wygląda na smutną albo na zamyśloną albo po prostu ponuro. Czuje sie nieco wyobcowana, czasami bywa nieśmiała. Niewątpliwie jest inteligentna, czasami nieco cyniczna. I nieufna. Zawsze nieufna.
Czasami okazuje swoje nieco dziwaczne poczucie humoru. Głównie dzięki Isatrisowi. Jeśli Ninherel chce, to potrafi być czarująca i słodka oraz pełna energii i entuzjazmu.
Isatris to jej podpieczny i dobry znajomy. Jedna z niewielu osób, jaką Ninherel obdarzyła mianem przyjaciela.

Imię: Isatris Tenavir'ell
Rasa: elf wysoki
Profesja: rzecznik rodu
Wiek: 60 lat
Kolor oczu: błękitne
Kolor włosów: kasztanowe
Płeć: mężczyzna
Waga: 79 kg
Wzrost:185 cm
Rodzeństwo: starsza siostra Ysellyne
Rodzice: ojciec- Aerion Tenavir'ell, matka- Syniriel Tenavir'ell
Miejsce urodzenia:Marienburg
Znaki szczególne: pasmo włosów ufarbowane na niebiesko, tatuaż na łydce.
Religia: Asuryan, Mathlann.

Isatris to najmłodsze dziecko w swojej rodzinie.Od dzieciństwa był rozpieszczany i kochany. O, dziwo nie jest egoistą, lubi się dzielić z innymi.
Uważa, że na razie musi poużywać życia, zanim będzie musiał spoważnieć. Profesja rzecznika rodu nadaje się do tego w sam raz. Isatris kocha piękno, które rozumie wielorako. Wlicza się w to piękno kobiet, muzyki, dzieł sztuki, przyrody i wiele innych.
W odróżnieniu od swoich pobratymców nie ma nic przeciwko romansom z ludzkimi kobietami. Jest towarzyski, gadatliwy, jednak to dobry manipulator i kłamca. Jednak bywa szczery aż do bólu, ale tylko w sprawach dla niego ważnych. Bywa arogancki i wyniosły, ale częściej kieruje nim zwykła ciekawość. Potrafi wykorzystać swój urok, gdy tylko tego potrzebuje.
Pięknie śpiewa, ale wyłącznie dla własnej przyjemności. Posiada wyczucie gustu, ale nie znosi fircyków. Nie mdleje na widok krwi, umie walczyć. Jest zawsze grzeczny w stosunku do kobiet- używanie siły tzn. bicie i itp. uważa za barbarzyństwo.
Optymista, ale nie ślepy. Ninherel jest dla niego jak siostra, czasami jego głosem rozsądku . Chciałby, by częściej się uśmiechała i wreszcie zaczęła wykorzystywać swoją urodę w kontaktach z mężczyznami.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Deadmoon
Mat
Mat
Posty: 517
Rejestracja: czwartek, 2 listopada 2006, 00:43
Numer GG: 8174525
Lokalizacja: Świat, w którym baśń ta dzieje się

Re: [WarHammer] * * * REKRUTACJA ZAMKNIĘTA! komentarze i pytania

Post autor: Deadmoon »

Wybaczcie zwłokę. Szalenie pracowity tydzień odciągnął mnie od ziemskich zobowiązań...

Repost + uzupełnienie 8)

„Ach, niełatwe jest życie szlachcica...”

- Zwykł mawiać Angus w chwilach opadających go wątpliwości. Zdawał sobie bowiem sprawę, że na dworskie salony psim swędem trafił, niejako w myśl teorii, jakoby szczęście głupcom sprzyjało. Zrodzony został z łona hrabiny DeVollaile jako czwarty z kolei dziedzic rodzinnej fortuny. Znaczyło to nic innego, jak to że z rodowego skarbca zaczerpnie dopiero gdy starsi bracia wyciągną posłusznie nogi i przeniosą się w stan wiecznego spoczywania. Tedy ojciec Angusa, hrabia Siegfried Mond, kazał szczyla najmłodszego na skrybę do klasztoru posłać. Stało się wedle jego życzenia i najmłodsze swe lata spędził chłopak pod czujnym okiem srogiego opata Erkhartda. Tamże poznał Angus tajniki słowa pisanego, mądrość pradawnych, wyciszył ducha swego, żyjąc niemal ascetycznie.

Aż nadszedł dzień, w którym dworem Mondów wstrząsnęła wieść okrutna a straszliwa. Posłaniec doniósł, iż syn najstarszy, dziedzic Albrecht Mond, odniósł był ranę śmiertelną podczas wojskowej wyprawy, kiedy to na pograniczu szlachetni rycerze czoła stawiali bandom krwiożerczych najeźdźców.

Niedługo potem żałoba znowusz zawitała pod dach rodziny Mond. Otóż drugi syn hrabiny DeVollaile, przebiegły Markus, co to do interesów głowę miał nie lada, utonął był podczas sztormu diabelskiego, gdy szlakiem kupieckim w rodzinne strony po miesiącach nieobecności wracał.

Niewiele czasu upłynęło, gdy posępne chmury ponownie zebrały się nad głowami rodu Mond. Syn trzeci zacnego Siegfrieda, szacowny, pełen ogłady i uroku Heinrich padł ofiarą spisku podstępnego, którego inspiratorem był zawistny Gustav Brahm. Ów człowiek pogodzić się nie mógł, iże wybranka serca jego, przepiękna Edith, odurzona urokiem Heinricha oddała mu się była nim w ogóle pomyślała o ślubnym kobiercu.

Takie oto nieprzyjemne okoliczności wyniosły zapomnianego światu Angusa zza zimnych klasztornych bram wprost na świetliste salony. Zasromał się tedy ojciec jego, Siegfried, nie lada, gdyż wiedział, że z chłopaka człek szlachetny i światowy, jak z przysłowiowego koziego zadka trąba. Dodać należy, iż nie mylił się zanadto, jako że Angus nijak się w mężnego, pewnego siebie, tryskającego energią ojca nie wdał. Z kolei wielce się upodobnił do matki swojej, pięknej, romantycznej, lirycznej marzycielki Aurelii DeVollaile. W dodatku lata spędzone za bramą klasztorną i mores rygorystyczny stamtąd wyniesiony odcisnęły piętno na świata przez Angusa postrzeganiu. Do interesów głowy nie miał, bo i nikt go tego nigdy nie uczył. Ogłady dworskiej brak mu było, gdyż za towarzystwo miał klasztorną jeno pryczę, stos ksiąg zakurzonych i mnichów współbraci, z którymi czas na dysputach licznych spędzał z lubością. O odwadze i męstwie wspominać nie ma potrzeby, bo kogo on bronić miał wśród kadzideł woni, jeśli nie liczyć niezmordowanej walki z pchłami, pluskwami i komarami.

Ojciec zrezygnowany posłał w akcie desperacji ogromnej syna najmłodszego na nauki do miasta. Nadzieję cichą pokładał w opatrzności, by choć trochę dodała Angusowi splendoru szlacheckiego, co by rodzinę swą godnie w przyszłości reprezentował. Lecz albo bogowie głusi pozostali albo modły Siegfrieda zbyt mało były żarliwe, tudzież jakikolwiek inny zły losu kaprys postanowił siwą ojcowską głowę smutkami dodatkowo przyprawić. Nici z zamysłu głowy rodu Mond wyszły, gdyż Angus niewiele się pod wpływem kilkuletnich nauk u najznamienitszych mistrzów zmienił. Wciąż miast dbać o rodowe finanse i koneksje pożyteczne a prestiżowe wolał godzinami wsłuchiwać się w błogą muzykę, gwiazdy na nieboskłonie licząc. Zamiast na balach brylować i zacnych panien serca zdobywać, siedział przyczajony i z oddali wzdychał do dziewcząt, o lirycznej, nie politycznej, miłości marząc. Zamiast studiowania taktyk wielkich generałów, co to losy świata geniuszem swym zmieniali, on godzinami toczył na skwerach filozoficzne debaty, wyobraźnią daleko poza ziemskie świata ramy wybiegawszy.

Lecz wola ojca nieugięta była. Ponadto kostucha kijem z daleka do drzwi jego stukała, oznajmiając, że dni Siegfrieda Mond policzone już są. Stary szlachcic, nieszczęściem potomków wartościowych pozbawion, rozpaczliwie błagał syna jedynego, by opamiętał się i w ojcowskie ślady podążał.

Męczy się tedy Angus biedaczysko, za wszelką cenę pokazać chcąc, że godzien jest miana syna ojca swego, brnąc pod prąd na przekór wszelkim losu przeciwnościom.

I tu kończy się i zaczyna jednako opowieść moja o chłopcu-szlachcicu, co to z mnicha dziedzicem stworzonym został, zupełnie wbrew sobie i na przekór logice wszelakiej.


Dossier

Imię: Angus Mond
Profesja: Hmmm.. Szlachcic ;)
Rasa: Człowiek
Pochodzenie: Hourwitz, Imperium
Wiek: 25 lat
Wzrost/Waga: 179 cm/77 kg
Kolor oczu/włosów: ciemna zieleń/ciemny blond
Znaki szczególne: rozmarzone, melancholijne spojrzenie
Znani krewni: Siegfried Mond, hrabia na Hourwitz (ojciec), Aurelia Mond z domu DeVollaile, hrabina na Hourwitz, czwarta dziedziczka Poitelle w Bretonii (matka); bracia Albrecht, Markus i Heinrich nie żyją
Bóg mi wybaczy. To jego zawód. - Heinrich Heine

Autystyczne Przymierze Mandarynek i Klementynek
Zablokowany