[Planescape] Witajcie w Sigil

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Drzewiec
Marynarz
Marynarz
Posty: 247
Rejestracja: środa, 24 stycznia 2007, 19:44
Numer GG: 9008864

[Planescape] Witajcie w Sigil

Post autor: Drzewiec »

Mam tak doświadczonych graczy, że znają zasady, nieprawdaż? Przejdziemy więc od razu do sesji... Do jej początku.

Wiecie, czym jest Sigil? Miastem- odpowiecie. Rzeczywiście, większość lokacji gęsto zabudowanych domami, gospodami i innymi przybytkami zwie się zazwyczaj miastem.
Jednak dla niektórych Sigil to po prostu drogowskaz. Dla innych- jedne wielkie drzwi.
Są również osoby, które uważają, że Sigil to ogromny naleśnik, który Pani Bólu zje, gdy będzie głodna.
Cóż… nikt nie ma racji. A jednocześnie każdy ma jej po równo…
Witajcie w Sigil.





Sarafan Swallowfast

Właśnie przeniosłeś się na inny plan. Poza tym wszystko w porządku.
Wylądowałeś… jak zwykle przy takiej podróży przyszła chwila otępienia, potrzebna na zorientowanie się, gdzie jesteś… Dziwne… wygląda na to, że to powinna być migawka, za kilak sekund wrócisz do Faerunu… chyba.
Stałeś w jakiejś brudnej, ciasnej uliczce, wyglądającej na… spaloną. Dotknąłeś ręką ściany budynku, obok którego się pojawiłeś. Na palcach zostały ci drobinki popiołu. Starego popiołu.
Myśl, Sarafan, myśl… może Sindri powie ci, gdzie jesteś? Byłeś tu kiedyś… na pewno… przez kilka sekund…
Zza pobliskiego rogu wyszło dwóch facetów. Przygarbionych, brudnych, śmierdzących. Trzymali w rękach zakrzywione ostrza. Instynktownie twoja ręka powędrowała za pazuchę, gdzie trzymasz… powinieneś trzymać… sakiewkę…
Cholerna szczelina. Możesz być pewien- nie mają ci czego ukraść. Zostawiłeś ją na małym stoliku w tej miłej gospodzie… gdy nagle się uaktywniła.
- Szpicuj się, skulu! Weszłeś na Aleję Niebezpiecznych Węgłów, a nie pamiętam, żebyś nam brzękiem płacił! Napraw wienc błąd… Pieńć miedziaków siem należy!- jeden z bandytów podniósł ostrze do góry.
Teraz pamiętasz… Aleja Niebezpiecznych Węgłów. A więc jesteś w Sigil… I wszystko wskazuje na to, że jeszcze tu pobędziesz.

Trebor

Wyszedłeś od Alice… Ściemniało się powoli. Jakiś dreszcz przeszedł po plecach. Rzadko się bałeś, ale ostatnio miasto wariuje…
U Alice jak zwykle atmosfera była gęsta. Lubiłeś tą spelunę… Piwo ma dobre, a i nudzić się tam nigdy nie można. Słyszałeś tam cholernie dużo plotek. Za dużo, jak na jeden dzień… ponoć ktoś widział Vecnę, ponoć uciekł przed Panią Bólu. Ponoć Modlony szykują się do nowego marszu. Ponoć Gredar, ten świrnięty mag, zabił trzy dabusy. Ponoć szykuje się Druga Wojna Frakcji, Ponoć Fredryk chce ożenić się z Brzydką Marry, która ma trzy odnóża… no tak… w to ostatnie możesz uwierzyć.
Trzeba zarobić trochę Brzdęku. Przechodzisz koło Kostnicy. Jej widok nie należy do przyjemnych. Tak jak i twój widok… jakie szczęście, że w Sigil są gorsze monstra od ciebie.
Nagle ujrzałeś, jak tuż przed tobą pojawił się jakiś… elf. Silvanesti, ale nietypowy. W czarnym odzieniu, zdezorientowany chyba nagłym pojawieniem się na placu… jak ty uwielbiasz portale…
Może by zarobić na tym ślepaku trochę brzdęku?
Właśnie wpadł na ciebie całym impetem swojego ciała. Powalił cię na ziemię. Jeśli chce się umówić, mógłby to powiedzieć wprost, nie?


Temhun Tomowa
Nie sądziłeś, że przejście przez TE drzwi i jednoczesne wydmuchanie nosa w jedwabną chusteczkę może być groźne dla ciała i psychiki.
Ty, Czarny Elf, obdarzony nienawiścią swych pobratymców, nie miałeś ostatnio określonego celu. Błąkałeś się tu i tam, po różnych krainach… Opuściłeś Wayreh bez zbytniego smutku. Jeszcze się z nimi policzysz… kiedyś.
Nagle otworzyłeś drzwi do gospody, wydmuchałeś nos i… prysk! Wszystko rozmyło się przed oczyma… wirowałeś w pustce… dookoła jednocześnie cisza… i hałas… machnąłeś rękoma, ale… byłeś bezwładny… co za uczucie… portal… znasz je…dlaczego… właśnie… tu…
Po chwili wylądowałeś na miękkich nogach. Przed oczyma… gwiazdy.
Zrobiłeś kilka kroków do przodu. O mało co się nie potknąłeś. Dopiero teraz zacząłeś odzyskiwać normalną orientację…
Wpadłeś na coś. A raczej na kogoś.
Po chwili padłeś na ziemię, a dokładniej na jakąś dziwną istotę. Zaraz… stare księgi, tak, znasz ten typ… wysoki, wątły, typowa, chuda twarz. Baal-aasi, przybysz z planu cienia. Podniosłeś się szybko. Ludzie i… masa nie-ludzi gapiła się na tą scenkę. Rozpoznałeś wielki budynek na prawo od ciebie. Byłeś w Sigil. Tak po prostu…

Onyx
Nie rozumiesz, czemu niektórzy patrzą na ciebie z obrzydzeniem. Może nie jesteś piękny. Ale jesteś wielki. Pokażesz im to…
Chodzisz po Dzielnicy Urzędników. Rozmyślasz. Zmieniłeś się bardzo w ciągu ostatnich czasów… Chyba wrócisz znów do Gmachu. Albo pójdziesz do gospody, zarobisz na kilka kolejek swoją muzyką… Oczywiście, jesteś stworzony do większych celów, ale od czegoś trzeba zacząć.
Spojrzałeś w lewo… przez rozmyślania, przekroczyłeś bramę do Niższej Dzielnicy. Tu mogłeś nie być mile widziany, prawda?
Ale ludność była zajęta czym innym… Oto jakiś funkcjonariusz Harmonium właśnie ścierał się z dwoma Anarchistami… no pięknie.
Miał problemy. Odbijał cios za ciosem, za chwilę przygwożdżą go do ściany. Zrobił zgrabny unik i wyprowadził cios od dołu. Jeden z Anarchistów padł na ziemię, ale wstał po chwili. Ciekawa walka. Kto z nich wygra? Ma to dla ciebie jakieś znaczenie?
- Musimy przywrócić Sigil prawdziwą wolność, Twardogłowy!
Prawdziwa wolność… ciekawe pojęcie. Może ułożysz o tym jakąś balladę…

Zar`The

W poszukiwaniu *poznania*. Odnalazłeś właściwy portal. To musi być Sigil… hmm… nie podejrzewałeś, że Sigil cuchnie spalenizną.
Kyo'Lid spoczywa w pochwie w miarę spokojnie. Wiesz, że możesz być spokojny. Jesteś w stanie wyjąć swe ostrze w ciągu sekundy, a w następnej ukrócić wroga o głowę. *Poznałeś* swą broń, osiągnąłeś z nią jedność.
Byłeś w jakiejś alei. Spalonej, brudnej, okropnej. Skrzywiłeś się z lekka, ale ruszyłeś przed siebie. Musi być to jakieś przedmieście, przedsionek do prawdziwego Sigil…
Kilka kroków. Wydawało się ci, że pod nogami masz węgiel. Ktoś stał z przodu. Może dzięki niemu *poznasz* dalszą drogę.
Gdy podszedłeś, ujrzałeś jakiegoś pół-elfa, którego do muru przyparło dwóch zgarbionych ludzi z ostrzami w rękach. Uliczka była ciasna. Tobie również zagradzali drogę…
Kaczor
Marynarz
Marynarz
Posty: 380
Rejestracja: sobota, 18 listopada 2006, 16:52

Re: [Planescape] Witajcie w Sigil

Post autor: Kaczor »

Temhun Tomowa

Temhun nie rozumiał, jak się znalazł w mieście drzwi. Niewazne. Zastanowi się nad tym poóźniej. Teraz, istotniejsze było przypomnienie sobie, co wie o Baal-aasi, oraz to czy da się go wykorzystać do jego planów. Jakich? Takich jak ewentualny powrót na Krynn, oraz zrozumienie tego, jak bez formul magicznych, gestow i ingrindiencji, udalo mu sie odbyc podroz miedzy sferami i ja przezyc. W dodaku dotrzec do centrum wszechswiata.Malo prawdopodobne, zeby gest dmuchania nosa mial zwiazek ze Sztuka. Z drugiej strony, Magia, chociaz dalo sie ja w pewnym stopniu uporzadkowac, dalej jest i zapewne bedzie nieprzewidywalna. "Może Wielki Nuitari wysłał mnie tu, umyślnie, może mam jakąś misje do spełnienia? pomyślał Przeklęty Elf. Ucieszyła go myśl, że jego Bóg mógł się nim zainteresować, gdyż jak powszechnie wiadomo, Czarny Księżyc interesował się tylko najpotężniejszymi wśród swych poddanych. Jednak prawdopodobieństwo, że to bóg posłał go z misją było tak nikłe, że Temhun porzucił, nie bez żalu, tę myśl. Kolejna, która wpadła mu do głowy, zdawała się roztropniejszą. "Odwiedzić tutejszą bibliotekę. Bo musi tu gdzieś jakaś być." Pozostawała jeszcze sprawa tej istoty ze sfery cienia. Jeżeli to co słyszał o jej pobratymcach było prawdziwe, mogli mieć ze sobą wiele wspólnego. "Tylko zaraz. Jakim językiem mówią te potwory?" Tok myślenia, w głowie maga, trwał nadspodziewanie szybko, toteż wiele w jego czasie wydarzyć się nie zdążyło. Bestia dalej tam była. Czarodziej spróbował najpierw we wspólnym języku Krynnu. Wydawało się to być idiotycznym pomysłem, jednak tak zwykle postępowało się w jego ojczystej Sferze. Pozostał jeszcze jeden problem. Co powiedzieć? Czy ta istota myśli? Mag czytał że tak. Poprosił w myślach wielkiego Nuitari o błogosławieństwo i przemówił, z typowym dla siebie, wyniesionym z zamkniętego już dlań, dworu Loraca:Witaj, szlachetny Baal-aasi, synu cienia. Wygląda na to, że coś sprowadziło mnie do tej sfery, zupełnie nieoczekiwanie. Czy mógłbyś wskazać mi drogę, do tutejszej biblioteki?-Po zakończeniu krótkiej wypowiedzi czekał na odpowiedź, modląc się, żeby ten stwór znał Wspólny...
"Yet another beautiful moonlit night."-Alucard :D
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Planescape] Witajcie w Sigil

Post autor: BlindKitty »

Zar'The

Pokręcił lekko głową, zbliżając się do całej trójki. Ciekawe gdzie trafił... Do której części Sigil. Wiedział co nieco o tym mieście; wiedza często i chętnie przesączała się do jego głowy. Ale nie zdołał go *poznać*.
Kolejne kroki, chrzęst węgli pod stopami sprawia, że garbusy odwracają się w jego stronę.
Myśl przebiega przez głowę. Stara się wymazać wspomnienie, że choć przez moment mógł pomyśleć, że *poznał* swą broń. Broń jest jak cały świat. Możesz dążyć do jej *poznania*, lecz tylko Zerthimon zdołał je osiągnąć.
Kroki, kroki, kroki. Spalony świat pod stopami i dookoła.

- Kim jesteście? - pytanie. Pytania prowadzą do wiedzy, przynoszą *poznanie*. Należy zadawać pytania, nawet jeśli nie ma nie odpowiedzi.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Re: [Planescape] Witajcie w Sigil

Post autor: WinterWolf »

Onyx

Kambion spacerował sobie spokojnie w zamyśleniu po ulicach Sigil. Co jakiś czas kątem oka uchwytywał niechętne spojrzenia, które rzucali mu inni przechodnie. Byli to głównie mieszkańcy innych sfer, którzy w Mieście Drzwi byli "przejazdem", ale znaleźli się też i rodowici mieszkańcy Klatki, kórym jego czarcia gęba nie pasowała. Wszędzie można było na takich trafić. Wiedział o tym doskonale. Całe życie spędził w tym miejscu. Sigil było rozdrożem pomiędzy wszystkimi innymi sferami w Wieloświecie i można tu było napotkać najprzeróżniejsze indywidua. Zdarzało się więc, że jedni nie lubili drugich z zasady...
Wciągnął głęboko powietrze w płuca chcąc nacieszyć się zapachami miasta i odetchnąć pełną piersią. Zakrztusił się jednak dymem i pyłem. No tak... Zawędrował do Niższej Dzielnicy... Źle z nim... Skoro nie zwraca już uwagi na to dokąd idzie, to znaczy, że najwyższy czas wziąć się w garść i zacząć się rozglądać. Tutaj zbyt łatwo było zarobić kosę...
Nagle dostrzegł zajadłą potyczkę trzech mężczyzn. Początkowo nie zamierzał zwracać na to uwagi... Przechodząc jednakże koło całej scenki aż zatrzymał się w pół kroku z wyrazem zamyślenia na twarzy. Westchął z rezygnacją drapiąc się zakrzywionymi szponami po głowie. Skrzywił się. Harmonium i Anarchiści... On sam był najbliższy ideałom Wolnej Ligi choć uważał, że jest zbytnim wolnomyślicielem na to by nadać swym poglądom jakąś nazwę. Słysząc słowa Anarchisty Onyx się rozsierdził. Nikt nie ma prawa narzucać mu czy to jarzma czy też na siłę go uwalniać. Nie lubił Harmonium... Ile to razy już im przyśmiał po tym jak nabroił. Zbyt bardzo lubili porządek, za którym on nie przepadał. Ale Harmonium to tępe skurle i każdy o tym wiedział. Znaczy każdy kto miał podobne spojrzenie na świat co Onyx... Ale żeby jeszcze Anarchiści mieli za niego decydować co jest dla niego dobre to już tego było za wiele.
Kambion klepnął swój wierny tasak wiszący posłusznie u jego boku i niespiesznie podszedł do trepa, który odezwał się ostatni. Mocno położył mu swą ciężką dłoń na ramieniu i odwrócił po to by walnąć go z pięści w twarz ze słowami.
- Od kiedy to masz prawo do decydowania za innych? Niepotrzebnie hałasujesz trepie, a mnie sie to nie podoba - jeśli przeciwnik po tych słowach i po ciosie pięścią w nos nadal ma ochotę na dyskusję Onyx sięga po broń, by przemówić przy użyciu cięższych argumentów. Coś czego kambion nie znosił najbardziej to były wszelkie próby podejmowania decyzji za niego. I to nawet jeśli były częściowo zbieżne z jego pomysłem na życie...
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Tevery Best
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1271
Rejestracja: środa, 14 lutego 2007, 21:43
Numer GG: 10455731
Lokalizacja: Radzymin

Re: [Planescape] Witajcie w Sigil

Post autor: Tevery Best »

Sarafan Swallowfast
Spojrzał na bandytów. Jeszcze jedni idioci, którzy chcą wyciągać pieniądze od każdego, kogo napotkają, a kto nie jest większy, silniejszy i liczniejszy od nich. Głupcy, każda taka banda kończy tak samo. Przez przypadek napadają na kogoś, kto ma nieco inną filozofię życiową, i dość siły, żeby ich do niej wieczyście przekonać. Sindri prawdopodobnie mógł ich wykosić kilkoma zaklęciami, ale wolał nie ryzykować. Nie pamiętał zbyt dobrze Sigil, miasto drzwi było na ogół tylko migawką w jego podróżach.
Panowie, panowie, spokojnie, na pewno możemy się dogadać, już, chwileczkę, sięgnę tylko po pieniądze...
Nie miał pieniędzy i wątpił, żeby ta wieść zbytnio ucieszyła te męty. Miał jednak drugą sakiewkę, której żaden z nich nie chciałby ukraść, zwłaszcza, że nie było w niej nic cennego. Wyciągnął z niej coś i przytrzymał w dłoni, jakby liczył pieniądze, choć tak naprawdę był to klasyczny gest przy zaklęciu niewidzialności. Plan był prosty - zniknąć i uciec. Dokąd? Byle dalej od alei, może do jakiejś karczmy... Jego planarny znajomek tu już kiedyś był i mógł służyć za całkiem niezły plan miasta, zwłaszcza przy wskazywaniu jakiejś dobrej gospody.
Drzewiec
Marynarz
Marynarz
Posty: 247
Rejestracja: środa, 24 stycznia 2007, 19:44
Numer GG: 9008864

Re: [Planescape] Witajcie w Sigil

Post autor: Drzewiec »

Sarafan Swallowfast

Hehe, ciekawą minę mieli łotry, gdy nagle, ni z tego, ni z owego, zniknąłeś im z oczu.
Uliczka była ciasna. Oni ją praktycznie zastawili, nie było szans przejścia, by któregoś nie potrącić.
- Te, co ten trep zrobił? Znikł? - usłyszałeś głos jednego z bandziorów.
Ostrożnie odwróciłeś się, zrobiłeś kilka kroków i…
ŁUP! Jakaś postać potrąciła cię, padłeś na grubą warstwę węgla, szkła, gliny i innych materiałów kształtujących Aleję Niebezpiecznych Węgłów.
Podniosłeś wzrok. Jakiś githzerai właśnie podnosił się z ziemi, oglądając się dookoła siebie… Rabusie nie wiedzieli, co się dzieje. Wyraźnie zdezorientowani, zacisnęli tylko ręce na swych broniach (patrz dalej: Zar`The). Tuż przed tobą dwóch bandytów przykłada githzerai zakrzywione sztylety do szyi. Pomożesz, czy spływasz? Twój przyjaciel byt zna jedną dobrą gospodę…


Trebor

Wygląda na to, że Płomiennołuskiego nie ma, więc na jakiś czas będzie wyeliminowany z aktywnej gry ;)


Temhun Tomowa
Podniosłeś się dumnie, tak samo Baal-Aasi.
Miałeś szczęście- zrozumiał twoje słowa. Najpierw odburknął coś, potem odrzekł:
- Tak, tak, wędrowcze…- dość dumnie jak na kolesia z Planu Cienia.- Mamy bibliotekę, mamy sensoria, do których niestety cię nie wpuszczą… Pójdź do Dzielnicy Urzędników, tam łatwo rozpoznasz bibliotekę. Musisz przy okazji przejść przez Niższą Dzielnicę, to kwadrans drogi spacerem, no i uważaj na wszelakie trepy, co się tam pałętają… .
Podziękowałeś. Odszedłeś. Wskazał ci jeszcze drogę do tej biblioteki, warto się przejść.
Nie byłeś w Sigil, tylko o nim czytałeś. Twoja wiedza na temat tego miasta jest… podstawowa. Twoja głowa zaprzątnięta była rozmyślaniami nad powodami twego „zesłania” do tej sfery, jak i nad sposobem wydostania się stąd. Może biblioteka ci pomoże…
Przechodzisz przez wiele ulic, mijasz „Pod Gorejącym Człekiem”- chyba jakąś gospodę, „Salon Tatuaży u Upadłego”- ciekawe, jak i wiele innych interesujących budynków.
Kierowany przez kilku przechodniów, wchodzisz przez bramę do Niższej Dzielnicy. Tu niebo jest dziwnego koloru, praktycznie przesłonięte przez dym, który wydostaje się z komina ogromnej kuźni, którą mijasz. Już wyobrażasz sobie wrota do Dzielnicy Urzędników, gdy możesz dostrzec wielkie skupisko ludzi. Odpychasz kilkoro dzieciaków, by lepiej zobaczyć. Ciekawy widok.
Jeden wysoki koleś w jasnej zbroi, z oburęcznym mieczem, walczy z jednym osiłkiem w ciemnej szacie. Drugi, podobny, właśnie rozpoczyna potyczkę z… kambionem. Tak, w Sigil nudzić ci się nie będzie.

Onyx
Ludzie patrzyli na ciebie jak na wariata, gdy wkroczyłeś na sam środek pola walki z wyciągniętym tasakiem. Pół-czart, który pomaga Harmonium? Żart! Ale oni nie wiedzieli. Oni nic nie wiedzą.
Walka na chwilę ucichła, funkcjonariusz Harmonium się cofną. Odezwałeś się swym jakże dźwięcznym głosem.
- Szpicuj się trepie! Mam zamiar wbić tego skurla w ziemię, czy ci się to podoba, czy nie. A jeśli chcesz, to z tobą, czarcie, zrobię to samo, będzie więcej powietrza dla reszty! - odwarknął jeden z Anarchistów. Myślał, że jesteś po stronie Harmonium.
Drugi z nich powrócił do walki z funkcjonariuszem, ten też chciał, ale nie wtedy, gdy w dwie ręce chwyciłeś swój ogromny tasak.
Anarchista trzymał w swej ręce krótki miecz. Zamachnął się pierwszy. Wykonał dwa błyskawiczne cięcia- pierwsze sparowałeś bez problemu, ale drugie ominęło twoją obronę i poczułeś okropny ból- to ostrze wbiło ci się prosto w brzuch, mimo ochronnych łusek.
Ty następny, potężny zamach i… wróg nie odskoczył na czas, dostał potężny cios w lewe ramię.
Ciosu wroga sparować nie zdołałeś, jednak ledwie cię drasnął. Drugi już odparłeś.
Twój tasak dobrze ci dziś służył. Anarchista oberwał, zachwiał się na nogach.
Tuż obok słychać było głuchy jęk. Ciało w płaszczu osunęło się na bruk.
Zobaczyłeś, jak funkcjonariusz Harmonium, jednym susem doskoczył do twojego przeciwnika. Natarł, co udało się sparować Anarchiście, ale odsłonił się od twojej strony.
Jeden potężny cios, który przejechał rewolucjoniście po całych plecach. Tego przeżyć nie mógł. Opuściłeś zakrwawiony tasak… Spojrzałeś na „nowego sprzymierzeńca” który uśmiechnął się do ciebie zza wielkiego hełmu.

Zar`The

Nie odzyskałeś odpowiedzi, byłeś za daleko. Tamtych dwóch wyraźnie skupionych było na postaci jakiegoś pierwszaka, wyciągającego zza pazuchy sakiewkę. Zrobiłeś kilka kroków, obserwując sytuację…
Nagle sylwetka nieznajomego… rozmyła się. Niewidzialność. To oznacza, że tamta dwójka chciała go obrabować, chyba że…
Wpadłeś na coś. Na jakąś barierę… Popchnąłeś barkiem niewidzialny kształt i sam straciłeś równowagę- co zdarza się naprawdę rzadko. Po chwili zdałeś sobie sprawę, że to ten trep w szacie maga był nieostrożny i…
Poczułeś ostrze przystawiane do gardła. Dwóch zgarbionych bandytów nie miało zamiaru pozwolić, by kolejny łup zniknął im w powietrzu.
- Te, patrz Chudy, takie trepy jak on zwą gith… gath… zerth… a kij z tym! Masz sakiewkę, nieznajomy? Wydaje się, żeś jesteś kolejnym przybyszem, który nie uiścił zapłaty za przejście, no, no… Już jedna ofiara się nam rozpłynła siem… a, w ogóle to mógłbyś ostrożniej chodzić, a?
Stałeś tak, choć niewątpliwie bywałeś w większych kłopotach. Masz przy sobie kilka miedziaków… warto dzielić się z nieznajomymi?
Kaczor
Marynarz
Marynarz
Posty: 380
Rejestracja: sobota, 18 listopada 2006, 16:52

Re: [Planescape] Witajcie w Sigil

Post autor: Kaczor »

Temhun Tomova

Sigil bylo przedziwnym miastem. Na ulicach, jak gdyby nigdy nic toczyly sie walki. Ludzie(lub nie) patrzyli na to w taki sposob, ze kazalo to elfowi mniemac, iz nie jest to pierwsza taka walka. Wygral rycerz i jego "sojusznik". Elf, nie spuszczajac wzroku ze zwyciescy z mieczem dwurecznym, cofnal sie o krok ostroznie. Przypomnial sobie formulke zaklecia "Wampiryczne dotkniecie". Koles za bardzo przypominal jednego z Solamnijczykow, a Ci nie zawachaliby sie zaatakowac maga czarnych szat. Oczywiscie najpierw zaczeliby wymachiwac swymi poteznymi mieczami nad glowa, wywrzaskujac slowa przysiegi do Kiri-Jolitha, lub innego boga z panteonu swiatla. Nastepnie, zakladajac ze mag nie postanowil ich spopielic szybkim zakleciem, przystapiliby do szarzy. Glupcy. A takim sie jawil zwyciezca walki. Lepiej bylo mu nie wchodzic w droge. Za to kambion....diabelstwo bylo ciezko ranne. Czarodziej nie mial pojecia, jak mu pomoc, nawet gdyby chcial. Niech sie wykrwawia. Sadzac po opinii tych istot, sam wladowal sie w walke, zwyczajnie dla zabawy. Niech cierpi. Czarna Szata odwrocil sie, juz mial odchodzic, gdy nagle cos go tknelo. Wspomnienia? Sumienie? Sam nie wiedzial. Pogrzebal w torbie, wydobyl z niej miksture leczenia lekkich ran, poczym potoczyl ja po ziemi tak, aby zatrzymala sie przy rycerzyku. Nastepnie odwrocil sie i odszedl w kierunku Dzielnicy Urzednikow. W mig zapomnial o tym co zrobil. Mial przeciez wazne sprawy do zalatwienia...
Zapewne kambion nie przyjmie jego pomocy, prychajac dumnie. Odtraci tez pomoc rycerza, ktorej ten udzieli mu na pewno. Albo sprobuje. Trudno, przynajmniej sluga Nuitari sprobowal pomoc. Mag, jesli dotarl do biblioteki, uiscil ewentualna oplate za takowa, wzial sobie stos ksiag, w zrozumialym dlan jezyku, poswieconych portalom i samemu Sigil. Przesiedzial tam, dopoki nie ogarnelo go zmeczenie. Gdy tylko to sie stalo, odlozyl ksiegi(zwyczaj ten pozostal mu z nauk na dworze Loraca) i poszedl zamienic 50sz na miedziaki, poczym znalezc sobie kwatere w tym przedziwnym miescie. Chcial pozostac w Dzielnicy Urzednikow, gdyz cenil sobie spokoj i lubil porzadek.
"Yet another beautiful moonlit night."-Alucard :D
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Planescape] Witajcie w Sigil

Post autor: BlindKitty »

Zar'The

Czy dobyć broni i zabić ich, nim zauważą że giną?
Nie będzie to chyba konieczne.
Dłoń jego powędrowała do sakiewki, podczas gdy nogi lekko się ugięły.
I nagle ręce wystrzeliły w górę, odpychając ostrza, podczas gdy głową szarpnął do tyłu, żeby gardło znalazło się z daleka od stali. Reszta ciała podążyła za głową, gith rzucił się na plecy, przeturlał w prawo, dalej od ściany, żeby mieć większe pole manewru, i zanim zdążyli zareagować, już stał na nogach, z prawą dłonią na rękojeści miecza, a lewą lekko wysuwającą ostrze z saya.
- Ja płacę za przejście nie brzękiem miedzi, a świstem ostrza. Więc to dla was będzie lepiej, jeśli zdecydujecie się udzielić mi rabatu.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Re: [Planescape] Witajcie w Sigil

Post autor: WinterWolf »

Onyx

Podrapał się końcem tasaka po plecach teraz na poważnie rozważając opcję noszenia pancerza... Choćby najlżejszego... Rana piekła i dokuczała uniemożliwiając poruszanie się tak, jakby Onyx sobie tego życzył. Obejrzał się na funkcjonariusza Harmonium, któremu niechcący życie ocalił. Westchnął ciężko.
- Słuchaj trepie... Nie chcę się narzucać, ale mnie trochę ten kiep podrapał. Jakbyś miał coś czym mógłbym się połatać to byłoby miło... Tym bardziej, że wygląda na to, że ocaliłem ci twój żywot... - mruknął niechętnie kambion wycierając z krwi i chowając do pochwy swój potężny tasak. Jedyna zaleta Harmonium polegała na tym, że mieli bzika na punkcie honoru bez względu na to co się działo. A to znaczyło, że ten konkretny trep znajdzie jakiś sposób na to by jakoś zasklepić rany swego wybawiciela... Nawet jeśli miesiąc później będzie musiał go ścigać za jakieś drobne wykrocznie...
Onyx przycisnął mocno dłoń do krwawiącej rany w brzuchu chcąc przynajmniej częściowo zatamować upływ krwi. Draśnięciem się nie przejmował... Dziwne, że jego przeciwnik tak łatwo przebił się przez jego twarde łuski, ale nie czas był teraz na zastanawianie się nad tym. Bard był może dumny i uparty jak to mieli w zwyczaju przedstawiciele jego rasy, ale nie uważał jak więszość z nich, że troska o własną skórę uwłacza ich dumie i godności. Onyx wolał być pobawiony czci i wiary niż martwy. Dlatego z chęcią przyjąłby teraz pomoc Harmonium, po to, by im później w przyszlości jeszcze trochę podokuszać i udowodnić jak bardzo się mylą w wielu kwestiach.
<kyr, kyr, kyr> pod nogi rycerza potoczyła się buteleczka z jakimś płynem. Kambion zauważył ją i przekrzywił głowę patrząc na nią z lekkim zdumieniem. Powędrował spojrzeniem w stronę, z ktorej buteleczka przybyła. Dostrzegł oddalającego się maga.
- To chyba nie ty zgubiłeś, nieprawdaż? - uniósł lekko brew i przekrzywił głowę zwracając się do uratowanego. Uporczywie przeszkadzająca rana sprawiła, że kambion miał teraz krótkotrwałą tendencję do bratania się ze wszystkimi, którzy mogliby go poskładać do kupy... Inna sprawa, że właśnie sobie uświadomił, że ten osobnik, który zostawił butelkę zapewne był tępym trepem i nie do końca wiedział jak wygląda życie w Klatce... Pierwszak?
Kambion przyjrzał się oddalającej się postaci przekrzywiając głowę w lekkim zdumieniu. Z jednej strony ten trep chyba właśnie chciał ocalić mu życie, z drugiej swym zachowaniem wręcz krzyczał, że jest jeleniem. Onyx podniósł buteleczkę przyjrzał się zawartości.
- Módl się żeby to mnie postawiło na nogi, bo w życiu po życiu zrobię z ciebie szaszłyki jeśli mnie to wpisze do księgi - rzucił do uratowanego osobnika i duszkiem wypił zawartość buteleczki. Od razu poczuł się lepiej. Rana na brzuchu przestala krwawić i zaczęła się zasklepiać. Kambion wyszczerzył swoje potężne kły w stronę funkcjonariusza Harmonium.
- Pan wybaczy - skłonił się wypowiadając słowa sarkastycznym tonem. - Obowiązki wzywają - skrzywił się w paskudnym uśmiechu i roztrącając tłum zebranych gapiów pognał za dziwnym osobnikiem. Onyx wyczuł łatwy łup. Jeśli nie będzie z tego kasy, to zapewne będzie niezła zabawa warta każdych pieniędzy. Podążał za magiem jak się okazało i śledzil uważnie jego ruchy. W pewnej chwili dziwny osobnik przeszedł koło Onyxa zamyślony. W Sigil było to nie do pomyślenia...
- Hmmm... Trepie... Dokąd to w takim pośpiechu? Sigil nie ucieknie ci z dnia na dzień - rzucił spokojnie z zębatym usmiechem półdemona i półplanokrwistego w jednej osobie. Wyglądało na to, że nieznajomy wymagał przewodnika, a Onyx był pewien, że za odpowiendnia opłatą - czy to w gotówce czy to w rozrywce - jest gotów za takowego posłużyć...
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Tevery Best
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1271
Rejestracja: środa, 14 lutego 2007, 21:43
Numer GG: 10455731
Lokalizacja: Radzymin

Re: [Planescape] Witajcie w Sigil

Post autor: Tevery Best »

Sarafan Swallowfast
Wstał i otrzepał się z pyłu i szkła. Wyglądało na to, że githzerai postanowił rozprawić się z bandziorami po swojemu - i dobrze. Oparł się o ścianę jakiegoś budynku i pod osłoną niewidzialności obserwował całą sytuację. Gith wstał i zaczął wygrażać nieprzyjaciołom mieczem, a Sindri postanowił czekać na reakcję głupich bandytów. Powinni uciec na widok tak groźnego wojownika, jak przedstawiciel tej rasy, ale kto wie, co się kryje w umyśle głupca? Jeżeli nie okazaliby się na tyle inteligentni, mały pokaz "magicznych sztuczek" powinien pomóc im podjąć właściwą decyzję - kwasowe strzały czy magiczne pociski zawsze były nad wyraz przekonującym argumentem.
Plomiennoluski
Mat
Mat
Posty: 494
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
Lokalizacja: Z Pustki

Re: [Planescape] Witajcie w Sigil

Post autor: Plomiennoluski »

Trebor
Przemyślał sprawe, pierwszacy zdarzali sie prawie codziennie, ale ten wydawał się jakiś specjalnie nie na miejscu. Klepnął od niechcenia sakiewke, nie było w niej zbyt wiele, zresztą nigdy nie potrzeba mu było wiele, często się przenosiła pieniądze zawsze jakoś sie znajodwały, a jeśli nie pieniądze to zawsze cos na wymianę. Dzisiaj jednak miał chyba wyjątkowo miękkie serce. Poszedł za elfem tak, zeby tamten sie zbytnio nie zorientował, wiedział że po drodze będzie musiał przejsć przez niższą dzielnicę, ale chyba w każdej dzielnicy dziwnie na niego patrzyli, nawet tutaj w Sigil, w sumie to nie dziwił im sie zbytnio. Chyba tylko czuciowcy nie mieli problemu z zaklasyfikowaniem go, po prostu traktowali go jako coś odrębnego, kolejny cud stworzenia. Z drugiej strony właśnie ta niepewność zaklasyfikowania dawała mu pewne pole manewru tak długo jak nie próbował wybić sie zbyt wysoko, albo wściubiać nosa w nie swoje sprawy. Nie jego wina że ciekawość była jednym z jego podstawowych składników.

Poprawił torbę z kilkoma najpotrzeniejszymi rzeczami, bez których nie ruszał sie nigdzie, jako że nigdy nie wiedział gdzie wyląduje pod koniec dnia, zarzucił warkoczami zeby poprawic włosy i ruszył za elfem. Od razu dało sie zauważyć ze zszedłdo niższej dzielnicy, i od razu zauważył że dobrze zrobił że poszedł za pierwszakiem. Półczart pomagający puszce z Harmonium był dziwnym widokiem, ale tutaj można było zobaczyć wszystko, jednak turlająca się po bruku buteleczka przykuła wzrok niemalże wszystkich zgromadzonych. Cóż może i tam skad pochodził elf panowały jakieś dziwne zwyczaje, ale kolor szat mocno nie pasował mu do zachowania tego jegomościa. Teraz był już zdecydowany żeby podążyć za nowym przybyszem, na dodatek zepsuł mu potencjalny zarobek ulicznego cyrulika a harmonista na pewno nie pożałowałby brzdęku. Oddaliłsie z miejsca jatki, widział kątem opka dabusa, więc pewnie jak bedzie wracał, jedynym śladem po walce nieco czystszy bruk w miejscu gdzie polała się krew. Przystanął koło jednego z zaułków, oficjalnie żeby wyjąc kamyk z buta, a tak naprawdę ze zdrowego rozsądku, poczekał chwilę żeby sprawdzić czy nikt go nie śledzi. Jak zwykle nie miał ogona, ale nawyki z innego planu jakoś nie chciały wyjść z krwi... na szczęście. Za nim nikt nie podążał, ale w tym samym kierunku co elf podążał również ten bard, który brał udział w ostrej sprzeczce, bardów zawsze sie da poznać, jeśli nie po stroju, to po chodzie, ten też niewiele sie różnił, zupełnie wybijał się z tłumu. Poczekał aż półczart przeszedł i poszedł w kierunku biblioteki, skrótami, chciał tam dotrzeć przed kambionem. Niestety nie udało mu się, wpakował się w plątaninę uliczek, której dałby słowo jeszcze wczoraj tam nie było. Pewnie i nie było, Sigil lubiło sie zmieniać. Gdy dotarł pod bibliotekę kambion już czekał na Silvanesi. To chyba miał być jeden z tych paskudnych dni, które zdarzają sie codziennie.
K.M.N.

Don't make me dance on your grave...
Drzewiec
Marynarz
Marynarz
Posty: 247
Rejestracja: środa, 24 stycznia 2007, 19:44
Numer GG: 9008864

Re: [Planescape] Witajcie w Sigil

Post autor: Drzewiec »

Zar`The

Twój- przynajmniej dla tych trepów- niewiarygodny wyczyn chyba wzbudził podziw, a jednocześnie strach. Dwóch osmolonych bandziorów, powoli cofnęło się i oparło o ścianę uliczki. Czekałeś kilka sekund na ich ruch, gdy nagle zerwali się, upuszczając ostrza, biegnąc ile sił w nogach. Mógłbyś ich dogonić, ale po co? Osiągnąłeś zadowalający cię cel. Schowałeś powoli ostrze. Nagle, tuż za tobą, pojawiła się jeszcze jedna postać, śmiejąca się pod nosem z tej jakże ciekawej sceny. Człowiek, pierwszak z Pierwszej Materialnej, w szacie maga z kozią bródką stanął przed tobą i ukłonił się lekko.

Sarafan Swallowfast

Stałeś w tej alejce, gdyż przejście zostało zasłonięte przez githzerai i dwóch grożących mu bandziorów- tych trepów, którzy chcieli nabrać również ciebie. Już chciałeś odejść i poszukać innej drogi, gdy tamten wyjął swe lśniące ostrze, jednocześnie wykonując niesamowitą akrobację. Wszystko w ciągu ułamków sekundy. Obserwowałeś twarze tych dwóch, na początku zdumione, potem coraz bardziej przerażone. A potem uciekli, aż się za nimi dymiło… Obyło się bez czarów, ale przedstawienie doprawdy zacne. Zdjąłeś czar i podszedłeś rozbawiony do githzerai. Z takim będziesz bezpieczny… w Sigil lepiej się do kogoś doczepić. Choć z drugiej strony, nie lepiej działać na własną rękę?

Temhun Tomowa (oraz Onyx i Trebor)

Cóż, chyba nie udało się nie wzbudzić podejrzenia, Silvanesti… taki gest jak twój i wszystkie oczy zwróciły się ku tobie… a raczej ku twoim plecom, bo szedłeś już uliczką, ku Dzielnicy Urzędników. Nie oglądałeś się za siebie, bo i po co? Idąc prostą drogą, nie sposób się zgubić, różnica między dwoma dzielnicami jest ogromna. Biblioteka? Zgodnie z radami Baal-Aasi…
W końcu doszedłeś do kompleksu, w którym niewątpliwie mieści się akademia i biblioteka. Zbliża się wieczór, wiaterek lekko uderza Cię w policzki. Dzielnica Urzędników jest dość schludna jak na standardy Sigil…
Gdy już sięgasz ręką do klamki, twój wzrok pada na istotę, która stała tu, jakby na Ciebie czekała…to ten Baal-Aasi. Niesłychane!
W tym momencie podchodzi do Ciebie ten karbion, którego uratowałeś… Otwiera usta i coś mówi. Stoicie tak w trójkę, przed gmachem biblioteki, patrząc się po swoich niepospolitych twarzach.
Tevery Best
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1271
Rejestracja: środa, 14 lutego 2007, 21:43
Numer GG: 10455731
Lokalizacja: Radzymin

Re: [Planescape] Witajcie w Sigil

Post autor: Tevery Best »

Sarafan Swallowfast
Podszedł do gitzerai, klaszcząc w dłonie i uśmiechając się. Piękne przedstawienie, zaprawdę... - powiedział i skłonił się lekko. Sarafan Swallowfast, zaklinacz z Pierwszej Sfery, przelotem w Mieście Drzwi. Racz przyjąć moje przeprosiny za ten kłopot... Cóż, czasami nie wszystko się udaje w ten właściwy sposób. Czy mogę poznać twoje imię, panie?
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Re: [Planescape] Witajcie w Sigil

Post autor: WinterWolf »

Onyx i Trebor

- On już chyba ma przewodnika, Słoneczko, ale mogę się mylić - mieszaniec rozejrzał się po okolicy sprawdzając czy nie idzie żaden patrol. Niby byli spokojni, ale przy takiej mieszance wszystko mogło się zdarzyć, zwłaszcza, że ostatnio nawet Harmonium było coś nie w sosie.
Onyx obrócił się w stronę dobiegającego go głosu. Zdziwił się widząc tam Baal-Aasi. Bard skłonił się z ironicznym uśmiechem. Przesadnie, teatralnie. Był bardzo pewny siebie.
- Szczycę się dobrym wzrokiem póki co i nie zauważyłem, by śladem tego trepa szedł jakiś przewodnik. Ale niezbadane są wyroki Pani - uśmiech na twarzy Onyxa się poszerzył dodając mu makabrycznego demonizmu. Jakże on uwielbiał takie przedstawienia.
- W sumie się nie dziwię, że nie widziałeś, pilnowałem jego ogona, nawet się nie obejrzałeś przez ramię przez pierwszą połowę drogi, ech a przecież w dolnej dzielnicy jest to pierwsza z podstawowych zasad, nie wygladasz mi na kogoś, kto by potrzebował przewodnika, ale z Twojego zachowania wnioskuję że sie co najmniej zamyśliłeś. - Na twarz Trebora wypłynął delikatny uśmieszek, nie przydawało to moze demoniczności jego twarzy, ale nie musiało. Już i tak wyglądał tak, że niejedna matka straszyła nim swoje dzieci.
- Czy my się przypadkiem skądś nie znamy? - Onyx pokręcił z rozbawieniem głową słysząc te słowa swego rozmówcy. Ten trep go śmieszył. Oj tak. To bedzie dobry dzień. Potyczka na rozruszanie kości, a teraz dwa trepy, które ubarwia mu trochę dzień... A może i kilka dni w życiu.
- A znasz przysłowie, że na tego kto zbyt często oglada sie za siebie śmierc czeka z przodu? W Sigil to nazbyt powszechne. Jeśli sie ogladasz znaczy to, że masz coś cennego - zaśmiał sie dzwiecznie bard. Aż dziw że posiadajac tak potworne kły był w stanie mówić tak wyraźnie i zrozumiale.
- Wybacz że kwestionuję twą wiedzę o Klatce trepie, ale żyję w Ulu od urodzenia. A ty chyba rzadko tam zagladasz... - bard znów sie skłonił. – Pozwól, że sie przedstawię. Jestem Onyx. Bard i awanturnik - bard znów sie skłonił stuknął obcasami i na koniec zadowolony przygładził swoja kozią bródkę.
- Czy mogę poznać twą godność? - spytał unosząc brwi.
- Ależ oczywiście, jestem Trebor, może nie awanturnik, ale o siebie zadbać zazwyczaj umiem. Co do Ula masz rację, nie zaglądam tam zbyt często najwyzej raz na kilka szczytów. Co do śmierci czyhającej z przodu to trudno sie z Toba nie zgodzić, niestety trzeba dodać jeszcze jedną sprawę, że najlepiej mieć oczy dookoła głowy, ale ze to dosyć ciężka sztuka. No cóż takie zycie.- Tak to był niewątpliwie dobry pomysł żeby pójść za tym Silvanesi, ten cały Onyx też zapowiadał się dosyć ciekawie. Nie przepadał może za istotami z ula, ale nie miał do nich żadnych uprzedzeń w przeciwieństwie do wielu innych obecnych w mieście Pani.
- Co do Ula, to cóż, mogłaby to być nawet miła dzielnica, gdyby nie Grabarze, choć niewątpliwie pomagają w uprzątnięciu jej od czasu do czasu, i nie bierz tego jako obrazy. -
Kambion zaśmiał się szczerze.
- Grabarzami nie należy się przejmować. gadają ciągle o prawdziwej śmierci i prawie nikt ich nie słucha. W kolorycie Ula najbardziej rzucają się w oczy Zbieracze. Ci wyglądają gorzej nawet od Grabarzy ale przynajmniej nic nie mówią - bard machnął ręką.
- A niekwestionowana zaletą Ula jest tani bełt i Pod Płonącym Człowiekiem - rozmarzył się planokrwisty. Jego płonące krwistą czerwienią oczy przykryła lekka mgiełka. Chyba lubił nieźle wypić w towarzystwie biesów i mieszkańców planów niebiańskich... Najlepiej na czyjś koszt...
- Nie przeczę że bełty mają tanie, w sumie niektórym siarka w niczym nie przeszkadza a nawet dodaje walorów smakowych, Pod Płonącym Człowiekiem ma przyznaję specyficzny klimat, ale zajrzyj do Rudej Alice, ta knajpka też jest niezła a bełty nie dość ze w miare uczciwej cenie to cąłkiem niezłe i ta atmosferka, no i leży w przyjaznej dla Ciebie okolicy, na obrzeżach Ula niemalże. no tak ale my tu sobie dywagujemy na przyziemne tematy a ten trep chyba wpadł tu przez przypadek i chce skorzystać szukając oświecenia
Ten dzień zapowiadał sie na długi i chyba znowu miał nie spać w swoich okolicach
- No to nie znajdzie go w Sigil - zaśmiał się kambion mówiąc częściowo do Trebora i częsciowo do Silvenasti. - W Sigil nic nie zapisano od niepamietnych czasów. Jeśli coś zostało w jednym roku zapisane w nastepnym roku jest spalone. Nic o historii nic o sferach... Należy polegać na wiedzy tych którzy sie tu urodzili - kambion wzruszył ramionami. Działał teraz na korzyść swoją i Trebora. Mówił prawdę bo i kłamać potrzeby nie było ale pominął zapisy do ksiegi zmarłych, które były jedynymi zapiskami w całym Sigil które miały zwyczaj nie płonąć z roku na rok... Ale to chyba dlatego ze były u Grabarzy...
Trebor zawtórował cichym śmiechem.
- Tak po prawdzie to pytał o droge do biblioteki i już go nie było, no to go tu przysłałem, no cóż witamy w mieście niespodzianek - Onyx mógł już tylko się uśmiechnąć. Rozumiał się prawie bez słów z tym Baal-Aasi. To bedzie genialny dzień!
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Planescape] Witajcie w Sigil

Post autor: BlindKitty »

Zar'The

- Myślę, że możesz je tylko usłyszeć. Nazywam się Zar'The. Możesz mi mówić Zar, bo to moje imię; The jest nazwiskiem - stwierdził githzerai. No cóż, to honorowe, rozpoznać lepszego bez walki. Ale cokolwiek mniej honorowa jest ucieczka z pola walki. - Ja jestem tutaj pierwszy raz, ale nie jest to moja pierwsza podróż po sferach - przypatrzył się uważnie magowi. - A czy ty przedstawisz się mnie?
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Tevery Best
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1271
Rejestracja: środa, 14 lutego 2007, 21:43
Numer GG: 10455731
Lokalizacja: Radzymin

Re: [Planescape] Witajcie w Sigil

Post autor: Tevery Best »

Cóż, nie mogę ci się wiele bardziej przedstawić ponad to, co już rzekłem... Na pewno mogę ci powiedzieć, że nie jestem tu pierwszy raz, ani nie jest to moja pierwsza podróż po Sferach. Wręcz przeciwnie, jestem podróżnikiem z... można powiedzieć, zawodu. Nie zostaję jednak zwykle za długo w jednym miejscu, więc nie wiem o Sigil więcej niż ktoś, kto jest tu pierwszy raz, a więc zapewne nie będę mógł służyć ci w tej kwestii pomocą. Natomiast wiem o Sigil jedną rzecz na pewno. Jest tylko niewiele bardziej niebezpieczne od większości miejsc na Planach i w Sferach. Pomijam oczywiście zdecydowaną większość planów demonicznych, ale to inna bajka. W pojedynkę nie jest tu łatwo przeżyć. We dwóch sytuacja jest już lepsza. Zakładam, że jesteś tu z jakiegoś konkretnego powodu... Mogę ci pomóc rozwiązać tą sprawę. Ja jestem tu przejazdem i za jakiś czas wrócę zapewne do rodzinnej sfery. Wolałbym jednak przyspieszyć nieco ten proces, ty zapewne również masz na celu opuszczenie tego miejsca. Możemy sobie pomóc. Co ty na to?
Drzewiec
Marynarz
Marynarz
Posty: 247
Rejestracja: środa, 24 stycznia 2007, 19:44
Numer GG: 9008864

Re: [Planescape] Witajcie w Sigil

Post autor: Drzewiec »

Zar`The i Sarafan

No i się poznaliście. Cóż, może nędzni z was przyjaciele, ale w takim mieście jak Sigil lepiej poruszać się w większych grupach… względnie parach.
Miejsce, w którym stoicie, to Aleja Niebezpiecznych Węgłów. Gorszego miejsca na pojawienie się w Klatce wymarzyć sobie nie można… ale to i tak lepsze niż Baator. Prawda, że lepsze?
Sarafan dziwił się, powinien wkrótce powrócić na Pierwszą Materialną. Nie wiedział którędy, ale powinien… najdłuższy pobyt w Sigil trwał do tej pory dwie godziny. No cóż, teraz to dopiero piętnaście minut, ale czuł się tu obco…
Co kierowało Zar`The? To wiedział tylko on. Nikt nie zgłębi pobudek Githzerai oprócz samego Githa.
W każdym razie ruszyli szybkim krokiem, by wydostać się z Alei Niebezpiecznych Węgłów. Sindri wiedział dokąd można się udać, by zaznać względnego spokoju. Bardzo względnego. Ruszyli do gospody Pod Gorejącym Człekiem.
Już przechodzili przez bramę Alei- jakimś cudem pustą, gdy…


Onyx, Trebor, Temhun

Konfrontacja była ciekawa, nie ulega wątpliwości. Silvanesti, Baal-Aasi i do tego Kambion. Oryginalne nawet jak na Sigil. „Kółko rozmówek dziwnych istot Wieloświata zaprasza przed bibliotekę”, tak, ciekawe.
Onyx i Trebor rozmawiali, Silvanesti stanął obok nich. To miał być dobry dzień? Niewykluczone… Gawędzili spokojnie, gdy…

Wszyscy
… coś zadźwięczało. A może zaszumiało? A może po prostu zdetonowało się nad waszymi głowami? W każdym razie był huk. Głośny huk. Straszliwy, przeraźliwy huk.
Co to do cholery?
Wszystkie istoty przebywające na terenie Sigil podniosły głowy do góry. No, wyłączając te istoty, które głów nie posiadały.
Gdzieś, wysoko, pomiędzy między tumany dymu, które unosiły się z Kuźni… coś się tam pojawiło. Jakiś kształt. To… budynek?
Onyx cofnął się o kilka kroków. Uniósł oczy. I… zaniemówił, a rzadko się mu to zdarzało.
To była wieża. Ogromna, wysoka wieża lewitowała w powietrzu, kilkaset metrów nad głowami publiki. Czy często nad Sigil detonuje się wielka wieża?
Nie wiem, nie mieszkam w Sigil…
Zablokowany